Al. Zygmuntowskie: tor do remontu

Natychmiastowego remontu wymagają m.in. banda okalająca tor, maszyna startowa i cała elektryka. Zastrzeżenia są również wobec nawierzchni toru i pomieszczenia dla sędziego. Czy to oznacza, że lubelski tor jest najniebezpieczniejszy w kraju? - Widziałem wiele torów w Polsce i uważam, że takie stwierdzenie jest przesadą - uważa Dariusz Sprawka, prezes KMŻ. - Ale zgadzam się, że obiekt jest już w kiepskim stanie - przyznaje.

Chociaż czas ucieka, a lista zaniedbań jest długa, prezes nie otrzyma na razie pomocy ze strony lubelskiego MOSiR, gospodarza obiektu, który odpowiedzialny jest za utrzymanie stadionu. - W środę byłem w tej sprawie w MOSiR i dowiedziałem się, że w tej chwili nie ma pieniędzy na jakiekolwiek prace - mówi Sprawka.

Na usunięcie usterek klub ma czas do 20 marca. Wtedy zespół ds. licencji PZM powinien przyznać torowi licencję na użytkowanie w sezonie 2011. Jeśli tego nie zrobi, żużlowcy z Lublina nie będą mogli ścigać się w drugiej lidze.

Na podstawie przesłanych dokumentów finansowo-sprawozdawczych KMŻ otrzymał przed kilkoma dniami warunkową licencję na starty w sezonie 2011. Do pełni szczęścia brakuje jeszcze licencji toru i jest to najtrudniejsze zadanie, przed którym stoją teraz władze klubu.

Włodzimierz Kowalski, członek Głównej Komisji Sportu Żużlowego, na jednym z portali internetowych stwierdził, że Lublin zajmuje pierwsze miejsce na liście miast o najbardziej zaniedbanych torach żużlowych. Prezes KMŻ Dariusz Sprawka nie zgadza się z powyższą opinią. - To jakieś nieporozumienie i bardzo krzywdząca dla nas opinia, która powstała jedynie na podstawie zapisów w książce toru - twierdzi Sprawka. Przyznaje jednak, że tor przy Al. Zygmuntowskich ma się nie najlepiej.

Lista uchybień jest długa. Szybkiego remontu wymagają banda, maszyna startowa i przede wszystkim cała elektryka. W środę w tej sprawie Dariusz Sprawka odwiedził lubelski MOSiR. - Poprosiłem o podniesienie krawężników na równy poziom, o wymianę desek i zakonserwowanie ich, o uzupełnienie ubytków w siatce, zakup nowej maszyny startowej, nowych świateł stopu i o konserwację sieci elektrycznej. Powiedziano mi, że MOSiR nie ma pieniędzy na jakiekolwiek prace. Dlatego zaapelujemy do prezydentów Żuka i Wysockiego, aby miasto wyraźnie nas wsparło. Zostało już niewiele czasu - przyznaje prezes KMŻ. Termin przyznawania licencji mija 20 marca.

Zastrzeżenia są również do samego toru, ale w tym temacie wiele złego wyrządziły kwietniowe eliminacje indywidualnych mistrzostw świata. Wiosną na tor dosypano nową nawierzchnię, która potrzebowała czasu, aby należycie się związać. To sprawiło, że podczas turnieju porobiły się duże koleiny i w kraj poszła opinia, że tor w Lublinie jest dziurawy jak ser szwajcarski. - Byliśmy zmuszeni dosypać nawierzchnię dopiero wiosną, ponieważ wcześniej nie mieliśmy na to pieniędzy. Z kolei dłużej czekać już nie mogliśmy. Nie znaczy to jednak, że nasz tor jest niebezpieczny - podkreśla prezes. Rzeczywiście, w następnych miesiącach jego stan nie odbiegał od większości polskich nawierzchni.

- Na nasze życzenie skonstruowano urządzenia służące do przygotowania toru. Kosztowało to wiele pieniędzy. Płacimy też za toromistrza, paliwo i utrzymanie polewaczki - mówi Sprawka. Klub chciałby także, aby siatkę na prostych wymienić na sklejkę, jaką zamontowano w Krośnie. Na łukach pozostałaby siatka, ponieważ ten odcinek ogrodzenia i tak osłonięty jest dmuchaną bandą.