MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Akcja MM. Moja ulica: Wieniawska – ulica z akacją na rogu

Redakcja
Zapraszamy do czytania kolejnego artykułu z cykl artykułów „Moja ulica”. Tym razem przestawiamy historię ulicy Wieniawskiej.

Ulica kończyła się na numerze 8. Dalej były już tylko łąki i stawy.

Mieszkańcy Wieniawskiej skarżyli się jedynie na hałas. Ale nie dlatego, że ruch był duży. Tu, gdzie dziś jest Biedronka – stał warsztat. A w nim przez całą dobę reperowano ciężarówki.

– Wieniawska – ulica mojego dzieciństwa i mojej młodości. Kiedyś wydawała mi się okropna. Pierwsze wrażenie było fatalne – wspomina Maciej Kwiatkowski, mieszkaniec Lublina.

Tak bywa, jeśli pierwsze lata życia spędziło się w innym środowisku – sielskim, zielonym mając wokół fajnych kolegów, swoje miejsca zabaw, swój inny świat z dala od miasta i jego wszystkich uciążliwości.

– Czułem się jak chłopak „wsiowy” – śmieje się pan Maciej. – Mieszkaliśmy na Dożynkowej. Pięćdziesiąt, sześćdziesiąt lat temu to była podlubelska wieś. Kamienista droga z dołami i piachem, do miasta chodziło się piechotą przez Bazylianówkę. Ojciec był geodetą.

Dzisiejsza aleja Spółdzielczości Pracy była brukowana i ciasna. To ojciec robił projekt nowej drogi. Na budowę tej ulicy składali się spółdzielcy – stąd jej nazwa.

Wokół Wieniawskiej

Chodziło się więc do miasta przez pole wśród krajobrazu, który czasem był sielski, a czasem wrogi człowiekowi. Wiosną śpiewały słowiki, latem złociło się zboże, ale jesienią trzeba było brnąć przez błoto, zimą w śniegu – przejechały sanie, ale nie samochód.

– W 1955 r. przenieśliśmy się na ulicę Wieniawską – wspomina. – I ona wtedy wydała mi się okropna. Wąska, z kocimi łbami. Ale pachniała Ogrodem Saskim, w którym śpiewały ptaki, a jesienią wiatr rzucał liście aż na ulicę Jasną. Tuż, tuż była Lipowa, którą jeszcze okalał żywopłot z morwy.

Tam, gdzie dziś jest budynek Astorii stały baraki. Wieniawska mnie – chłopakowi wychowanemu wśród zieleni, pól i sadów raczej kojarzyła się z Ogrodem Saskim. Przez „Sasa” chodziło się na skróty do szkoły, do miejsc zabaw.

Jak przyznaje, sama ulica wydawała mu się wtedy nieciekawa, ale to, co było wokół niej wcale nie przypominało dużego miasta, a już na pewno nie dzisiejszego.
– Tuż obok, na ulicy Króla Leszczyńskiego były nieduże domki jak na wsi.

Urządzaliśmy podchody na pobliskich górkach czechowskich. W dolinie Cechówki, gdzie kończyła się ulica były stawy, a w nich największe pijawki jakie widziałem. Ten pierwszy akwen przy obecnej ulicy Przy Stawie był najlepszy. Przy Snopkowskiej magazynowano lód w trocinach.

U wylotu Lubomelskiej był odkryty basen z żabami, a po jego drugiej stronie magazyn ryb przechowywanych w lodzie. Idąc od Wieniawskiej prosto – na Czechów mijało się ulicę Drobną. Dziś już jej nie ma.

Mieszkali tam dość biedni ludzie. Pamiętam, że nie było kanalizacji i nieczystości wylewali do rynsztoków. Na górze był biały budynek i tam mieściła się milicja.

Otrzęsiny
– Zaraz na samym początku, gdy się wprowadziliśmy, wracałem ze szkoły i taki duży, rudy chłopak na ulicy Bieczyńskiego zdzielił mnie po głowie. I to był mój chrzest – śmieje się dzisiaj.

– Zostałem przyjęty do tutejszej społeczności chłopaków. A było to bardzo ważne, bo wiadomo – Wieniawa biła się zawsze ze Starym Miastem i każda para rąk się przydawała. Każda dzielnica miała swoje granice i swoje prawa. Były strefy wrogie i były koalicje.

Pamiętam, gdy mój przyjaciel odprowadzał pannę na Kalinę, to tamtejsi go dopadli. Kazali mu wejść na płot i kukać. Nie miał wyjścia i to zrobił. Dlatego też bardzo selektywnie wybierało się na zabawach dziewczyny do tańca, bo przecież trzeba było odprowadzić je potem do domu.

A nie zawsze było to bezpieczne. Ale nie dochodziło do takiej agresji jak dzisiaj. Nie było mowy o groźnych pobiciach czy zabójstwach. Nic z tych rzeczy – protestuje. – Ot, takie wygłupy jak siedzenie na plocie.

Z czasem przyzwyczaił się do tej Wieniawskiej. Dostrzegł urok i wygodę mieszkania w centrum.

– Większość chłopaków spędzała czas na podwórku – przypomina sobie tamte lata. – Strzelało się ryżem z rurek, z pistoletów na kapiszony, były oczywiście trzepaki, na których ćwiczyliśmy, grało się w soka, w banie, często wybuchały kłótnie i niegroźne bijatyki.

Były wspólne wyprawy rowerowe drogą na Kraśnik. Tam, gdzie dzisiaj kino Kosmos – była łączka, na której kopaliśmy piłkę, a w szkole grało się w cymbergaja. Dziś mogę powiedzieć, że takie zabawy nie tylko zacieśniały więzi między nami, uczyły życia w grupie, lecz także po prostu rozwijały fizycznie.
Inna ulica

Wieniawska nie była wtedy taką ulicą, jaką jest dziś, choć można sądzić, że tak bardzo się nie zmieniła. A jednak…

– Tam, gdzie dzisiaj jest Biedronka, była hala naprawcza ciężarowych leylandów. Reperowali je przez 24 godziny, zawsze dochodził stamtąd stukot i hałas. W zimie autobusy nie gasiły silników i hałasowały całą noc. U mojego kolegi Jurka Wezgraja, który tam blisko mieszkał na parterze, aż trzęsły się szyby.

Można było się poskarżyć do pana Boga, kto tam wtedy myślał o przestrzeganiu ciszy nocnej. Po drugiej stronie ulicy – chyba z końcem lat 70. wybudowano nowy dom, którego lokatorzy wiecznie narzekali, że nie mogą się wyspać.

A mieszkali tam lekarze, chyba pracownicy uczelni, jak to się mówi – prominenci. Za szkołą muzyczną – na początku ulicy – stał budynek, o którym mówiło się „milicyjny”, bo tam mieszkały rodziny pracowników MO.

Tam, gdzie teraz jest Urząd Wojewódzki był barak, a w nim mieszkał mój przyjaciel Zbyszek. Budynki 2 i 4 łączyły się w jeden ogromny blok z restauracją „Wisła”. Wieniawska 6 i 8 też wyglądały jak jeden ogromny blok, ale miały osobne podwórka.

Na Wieniawskiej 10 był szewc i kiosk, ale ten dom powstał później. Wcześniej Wieniawska kończyła się na numerze 8. Tam, gdzie dziś jest Dom Fundacji im. Jana Pawła II na niewielkim wzniesieniu stała kamieniczka, w której jakiś czas miał swój zakład tapicer.

To się zmieniło

Na rogu Wieniawskiej i Krakowskiego Przedmieścia był sklep spożywczy i to przez długie lata – przypomina sobie, gdzie robili zakupy.

– Blisko, na ulicy Krótkiej delikatesy, z których pachniało kawą w okresie gierkowskiej prosperity. Pod numerem 6 na mojej ulicy nabijano syfony. Nie było ani gmachów urzędu miejskiego i wojewódzkiego, nie było banku, tylu sklepów i instytucji.

Ulica była brukowana, przejezdna w obydwie strony, jeździł nią autobus. Wtedy oczywiście ruch był niewielki. Nie było też ciasnej zabudowy i tylu ogrodzeń co dzisiaj.

Jako chłopcy mogli w każdą stronę miasta przedostać się na skróty. To teraz pootwierano liczne sklepiki i zakłady, poprzerabiano partery mieszkań, wejścia do klatek schodowych i suteryny. W jednej z nich był zakład naprawiania parasoli.

– Dziś zepsuty parasol się wyrzuca, ale kiedyś się je naprawiało – mówi i dodaje, że na rogu Jasnej i Wieniawskiej zawsze rosła akacja.

– Przywiązałem się do tej ulicy – nie ukrywa. – Z czasem doceniałem więzi, jakie łączyły mnie z kolegami, z sąsiadami. Przyjaźnie przetrwały do dzisiaj. Ale też dziś ta Wieniawska stała się mało przyjazna. Hałas, tłok, spaliny, kompletny brak miejsc do parkowania. Nawet „panowie z bram” kiedyś byli inni – dodaje. – Mieli zasady, swoich nie zaczepiali, czułem się tu bezpiecznie.

A jak Wy, drodzy Czytelnicy pamiętacie dawną ul.Wieniawską? Dzwońcie lub piszcie do nas. Możecie też podyskutować o tym na mmlublin.pl. Chcemy poprzez takie publikacje młodym Czytelnikom przybliżyć historię ich miasta, starszych skłonić do wspomnień z przeszłości, a wszystkich do opowiedzenia o tym, jak im się mieszka, żyje, jak dziś wygląda ich ulica.

Zapewne we wspomnieniach ta sama ulica opisywana będzie bardzo różnie. Ktoś sobie przypomni innych sąsiadów, ktoś zapamięta odmienne fakty i zechce o nich opowiedzieć. Wreszcie każdy ma swoją wersję ulicy dzieciństwa lub młodości. To dobrze. Wspólnie przywołamy minione lata, wspólnie też chcemy opowiedzieć o tych współczesnych.

Autor tekstu: Maria Kolesiewicz

Czekamy na telefony, listy, na przypominanie o wydarzeniach, ludziach, o historii.
[email protected] tel. 81 46 26 832

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Piknik motocyklowy w Zduńskiej Woli

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lublin.naszemiasto.pl Nasze Miasto