Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Akademickie Radio Centrum kończy 15 lat

Łukasz MM-kowicz
Łukasz MM-kowicz
Akademickie Radio Centrum nadaje już 15 lat. Poznaj historię studenckiej rozgłośni.

Jest listopad 2003 roku. „Apelujemy o podjęcie działań, dzięki którym możliwe byłoby dalsze funkcjonowanie Akademickiego Radia Centrum” – pod petycją w obronie studenckiej rozgłośni podpisuje się ponad 2 tys. osób: studentów, uczniów i starszych fanów „Nieaktualnej Listy Przebojów”. Los radia staje pod znakiem zapytania, bo UMCS stwierdza, że nie podoła dalej finansowaniu studenckiej rozgłośni. Niska słuchalność to kolejny powód decyzji o zamknięciu stacji.

Na spotkaniu z rektorem UMCS młodzi dziennikarze deklarują, że mogą o 50 tys. zł rocznie obniżyć koszty utrzymania. Rektor Marian Harasimiuk jest sceptyczny – A skąd wziąć pozostałe 350 tys. zł? – pyta.

Pospolite ruszenie w obronie stacji

Losy radia ważą się przez kilka miesięcy. O planach zamknięcia studenckiej rozgłośni donoszą wszystkie lubelskie media. Do radia zgłaszają się wolontariusze. Jedni by zbierać podpisy pod petycją, inni by nabierać dziennikarskiego szlifu. W studiu przy Radziszewskiego spędzają całe dnie, czasem zarywają noce. Pieniądze? Nikt o to nie pyta. O funduszach mówi tylko rektor. – Uczelni nie stać na radio – powtarza.

Widmo likwidacji znika z początkiem roku. W styczniu 2004 powstaje Akademicka Grupa Medialna, twór wzorowany na mediach ogólnopolskich. Na jej czele staje Krzysztof Łątka (dziś sekretarz lubelskiego Ratusza i do niedawna prawa ręka posła Janusza Palikota). – Skoro tam się sprawdził, to dlaczego nie spróbować Lublinie? – przekonują rektora studenci. Ten daje rozgłośni czas do końca roku i 100 tysięcy rocznego dofinansowania. Ta kwota niewiele zmieniła się do dziś.

– Jesteśmy najtańszym radiem w Polsce – śmieje się Mateusz Żydek, od dwóch lat redaktor naczelny Akademickiego Radia Centrum. – Roczny budżet warszawskiego Radio Kampus to 1 mln zł. My z naszej uczelni dostajemy od 10-15 proc. tej kwoty. Resztę musimy zarobić sami.

Stawiamy na rock

Dziś tamte wydarzenia mało kto w studenckim radiu pamięta. Po korytarzach rozgłośni kręcą się inni ludzie: młodzi, ambitni, ale chyba już nie tak zdeterminowani. Jeśli ktoś wspomina rewolucję w stacji, to raczej tą sprzed 5 lat; gdy Radio Centrum postawiło na jeden muzyczny gatunek. W badaniach wyszło, że z eteru studenckiego radia powinien popłynąć rock. Więc popłynął.

– Z formatu rock - hip-hop - house, który mieścił w sobie w zasadzie wszystko, przekształciliśmy się w stację stricte rockową. Na początku była to droga przez mękę. Niekompletne play listy, chaos, dopiero się tego uczyliśmy – wspomina Karol Szcześniak. – Kiedyś bawiliśmy się w radio. Teraz je robimy – dodaje.

W eterze jest coraz ciaśniej. A konkurować z komercyjną Eską Rock nie jest łatwo. Zamiast pieniędzy na badania, co ludzie chcą usłyszeć, mają tylko własną intuicję. Ale też pełną swobodę w wyborze utworów. – Nikt nam niczego nie narzuca, gramy co chcemy. Ale antena nie jest z gumy, jakaś selekcja musi być.

Efekty? 3,8 proc. udziału w rynku na terenie województwa (badania RadioTrack). Dla porównania: Eska Rock ma 6,3 proc., Radio Lublin – 5,39 proc., a Radio Maryja – 1,96 proc. Absolutni liderzy w naszym województwie to Radio Zet (17 proc.), RMF FM (15 proc.) i Radio Eska (13 proc.)

Wielozadaniowe roboty

Karol jednocześnie prowadzi audycję, rozmawia ze mną, przez gadu-gadu z jednym ze słuchaczy i odbiera telefony. Mówi o sobie „robot wielozadaniowy”. Takich ludzi tu jest więcej. Pasjonatów i profesjonalistów, którzy w radiu spędzają więcej czasu niż w domu i (co ważne) o pieniądze pytają rzadko lub wcale. Około dwadzieścia twarzy można spotkać tu codziennie. Kolejne 60 osób z radiem współpracuje. – Mnóstwo studentów przychodzi dzień w dzień, a potem znika na dwa tygodnie. Ludzie mają dziś mają słomiany zapał. Dlatego średnio co pół roku robimy nabory – mówi Mateusz Żydek.

Kolejny nabór już jutro. Czy pojawi się na nim kolejny Hirek Wrona (najbardziej znany z dotychczasowych wychowanków radia)? Szcześniak jest sceptyczny: – Studenci działają dziś na zasadzie: mam czas to pójdę i zobaczę. Ale równie dobrze mogliby zgłosić się na nabór do drużyny hokejowej.

Historia na ścianie

Pierwsze, co rzuca się w oczy po wejściu do reżyserki to dwie ściany płyt. Kompletowana od 15 lat kolekcja liczy ponad 10 tysięcy egzemplarzy. Tzn. liczyłby, gdyby krążki „czasem nie dostawały nóżek”. Nie wróciły na miejsce też te oznaczone pierwszymi trzema numerami. Odpowiednio: Warren G., Snoop Dog i Mc Hammer.
Czasy gdy radio (jako radiowęzeł) nadawało z pokoju w akademiku Amor pamięta jeszcze Maciej Przysucha, kiedyś realizator, dziś zakopany w papierach sekretarz akademickiej rozgłośni. Gdy trafił tu 28 lat temu program nadawany był tylko przez cztery godziny dziennie: od 20 do północy. Informacje i publicystykę poprzedzały kawałki Led Zeppelin, Deep Purple, czy Czerwonych Gitar.

– Wiedzieliśmy, że mamy gumowe ucho na łączach. Trzeba się było hamować, ale i tak ciągle chodziliśmy tłumaczyć się na Narutowicza. Kilka osób wyleciało, bo zrobili retransmisję z radia Wolna Europa – wspomina Maciej Przysucha. – Byliśmy zwariowani, bo do tego zmuszała nas komuna. Dziś jest inaczej. Młodzi ludzie myślą, że wszystko im się należy. Mają demokracje, internet, dopalacze. My mieliśmy tylko radio.

Uwaga! Zostań Dziennikarzem Obywatelskim, wygraj konkurs „Tym żyje miasto” i zgarnij nagrody!
**
**

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lublin.naszemiasto.pl Nasze Miasto