Niektórzy nawet zastanawiają się jak ich się pozbyć.
- Tydzień temu przeszedłem skomplikowaną operację kolana. Zanim dotarłem pod drzwi mojego mieszkania upłynęło około 15 minut. Kilka schodów okazało się dla mnie barierą nie do pokonania – mówi pan Tomasz z os. Botanik. – Chciałem skorzystać z windy dla niepełnosprawnych, ale ciągle jest okręcona gąbką i folią. Nie działa, chociaż została zamontowana ponad rok temu – żali się mężczyzna.
Jak się okazuje, problem dotyczy większości lubelskich bloków, które powstały w ciągu ostatnich kilku lat.
– Takie windy to konieczność, nawet w budynkach, w których nie mieszka żaden niepełnosprawny – tłumaczy Lucjan Koper, zastępca prezesa spółdzielni mieszkaniowej „Felin”. Koszt jednej platformy to 30 - 40 tys. zł. – Dodatkowo płacimy około 65 zł miesięcznie za konserwację. Urządzenie jest zabezpieczone, żeby się nie niszczyło. Wystarczy jeden telefon, a zdejmiemy folię – zapewnia.
Wielu mieszkańców Lublina uważa jednak, że montowanie sprzętu, z którego nikt nie korzysta, to wyrzucanie pieniędzy w błoto.
– Niektóre wspólnoty mieszkaniowe zastanawiały się nawet nad sprzedażą takich wind. Pieniądze miałyby trafić np. na fundusz remontowy – usłyszeliśmy w firmie KSJ, która administruje kilkoma blokami na os. Zielonym. Ale takiej możliwości nie ma. – Zgodnie z art. 5 prawa budowlanego oraz rozporządzeniem ministra infrastruktury z 12 kwietnia 2002 roku, osoby niepełnosprawne muszą mieć swobodny dostęp do pierwszej kondygnacji w budynkach wielorodzinnych i użyteczności publicznej – wyjaśnia Robert Menarcik, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego miasta Lublin.
A co z niepełnosprawnymi, którzy mieszkają wyżej – na drugim, trzecim, szóstym piętrze?
– Muszą sobie jakoś radzić. To często kwestia dogadania z deweloperem czy spółdzielnią mieszkaniową. Przepis nakazuje zamontowanie platform, mechanicznych krzesełek czy podjazdów tylko na pierwsze piętro – tłumaczy Menarcik.
Właściciele lubelskich firm budowlanych nie mają więc wyboru. Windy muszą być i już.
– Płacimy za nie słona kasę, a często stoją w pudłach. Przepisy powinno się zmienić – uważa Józef Krzysiak, właściciel „Budomu”. Ale nie wszyscy mieszkańcy tak uważają. – Nigdy nie wiadomo, kiedy taka winda się przyda. W moim przypadku, byłaby zbawieniem. Dlatego powinna mieć instrukcję obsługi i działać – mówi pan Tomasz.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?