- Przez jeden dzień podejmę pracę w restauracji. Będę zachęcał do korzystania z usług lubelskich lokali gastronomicznych - wyjaśnia Marcin Nowak, wiceprzewodniczący Rady Miasta Lublin. Członek klubu radnych Krzysztofa Żuka i ruchu Szymona Hołowni będzie pierwszym uczestnikiem akcji „Pomagamy gastro”. Na jej pomysł wpadł Jacek Abramowski, który prowadzi na Starym Mieście restauracje Sielsko Anielsko i Jezuicka 16.
- Jeśli akcja okaże się sukcesem to będziemy zapraszać kolejne restauracje do udziału. Wierzymy, że to się rozwinie – zastrzega przedsiębiorca.
Akcja z udziałem Marcina Nowaka odbędzie się w przyszły piątek. Radny przez cztery godziny sam będzie obsługiwał swoich znajomych i innych gości restauracji Jezuicka 16. - W poniedziałek idę do sanepidu na badania. Będę się ubiegał o wydanie książeczki zdrowia - zapowiada radny.
Nie wszyscy uczestnicy akcji będą musieli ubiegać się o taki dokument. Plan jest taki, że znane osoby będą zapraszać znajomych, podawać im menu, napoje i pełnić rolę gospodarza. W takim wypadku nie będą musieli ubiegać się o książeczkę sanepidowską.
Sformalizowana zostanie natomiast współpraca uczestnika akcji z restauracją. Będzie się ona opierać na umowie. Wynagrodzenie zostało ustalone na 20 zł brutto za godzinę. Pieniądze zarobione podczas czterogodzinnej pracy i w ramach napiwków przekazane zostaną na cele charytatywne. Radny Marcin Nowak postanowił wesprzeć stowarzyszenie osób chorych na padaczkę „Drgawka”. Akcji ma też zwrócić uwagę mieszkańców na problemy restauratorów.
- Branża gastronomiczna szczególnie ucierpiała w czasie pandemii - przyznaje Marcin Nowak.
- Wszyscy jesteśmy poobijani po covidzie. Teraz jest czas na nadrabianie strat. Problemem jest natomiast sytuacja na rynku pracy - przyznaje Jacek Abramowski.
Brakuje rąk
Przez pandemię i lockdown wielu barmanów, kelnerów i kucharzy przekwalifikowało się. Część została brukarzami, taksówkarzami, sprzedawcami lub ukończyła kursy informatyczne.
- Praca jest lżejsza, mam wolne weekendy i pewniejsze warunki zatrudnienia - mówi Łukasz, który kilka miesięcy temu przekwalifikował się na programistę.
Z powodu niedoboru rąk do pracy część restauratorów musi zatrudniać osoby o coraz niższych kwalifikacjach. Dlatego w niektórych lokalach pogorszyła się jakość obsługi. Problem z brakiem rąk do pracy tylko w niewielkim stopniu rozwiązują studenci. W wakacje część z nich i tak wyjeżdża za granicę lub miejsca w Polsce, gdzie wynagrodzenie jest wyższe.
- Część wykwalifikowanych pracowników odpłynęła z branży. Kucharz po ukończeniu szkoły potrzebuje 2-3 lat, żeby zdobyć odpowiednie doświadczenie. Student nie przeprowadzi degustacji wina. Brakuje ludzi z wykształceniem - mówi Iwona Baruk z restauracji włoskiej „Atrium”.
Kolejnym efektem pandemii są podwyżki w branży gastronomicznej. W ciągu paru miesięcy stawki wzrosły o 40 procent. Coraz powszechniejszym zjawiskiem jest podkupywanie pracowników od konkurencji.
Podwyżki wynagrodzeń i cen żywności mają też inny skutek. Ceny poszczególnych pozycji w menu potrafią być nawet o kilka złotych droższe niż przed pandemią. To może zniechęcić lublinian przed jedzeniem na mieście. Jest jednak druga strona medalu. Restauratorzy nadal żyją w strachu przed kolejnymi falami pandemii. Większymi wpływami chcą sobie stworzyć „poduszkę ochronną”, która pozwoli im przetrwać kolejne lockdowny.
- Ulica Lubartowska na archiwalnych fotografiach. Zobacz unikalne zdjęcia z XX wieku
- Mieszkańcy Kraśnika przyłapani przez kamery Google Street View
- Jezioro Białe oczami instagramerów. Zobacz najpiękniejsze zdjęcia
- Lubelski raj na Ziemi. Oto TOP 5 najpiękniejszych lubelskich jezior
- Było wesoło! Zobacz, jak bawili się kibice na meczu żużlowców
- Trwa Festiwal Azjatycki. Miłośnicy dobrego jedzenia mają w czym wybierać!
Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?