Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zakończyły się Konfrontacje Teatralne. To był udany powrót do źródeł

Andrzej Z. Kowalczyk
"Po co psuć i tak już złą atmosferę"
"Po co psuć i tak już złą atmosferę" Maciej Rukasz/ Centrum Kultury
W niedzielę zakończyły się XX Konfrontacje Teatralne. Nadszedł zatem czas na krótkie podsumowanie tegorocznej jubileuszowej odsłony festiwalu.

Jeszcze przed jego rozpoczęciem organizatorzy zadeklarowali, że ten jubileusz będzie okazją do powrotu do źródeł festiwalu; do teatralnej alternatywy, z której tradycji Konfrontacje wyrastają. I to założenie udało się w pełni zrealizować. Był to powrót bardzo głęboki. Nie tylko do pierwszych edycji, w których jeszcze pojawiały się teatry tradycyjne, repertuarowe, lecz jeszcze głębiej – do Studenckich Wiosen Teatralnych i Konfrontacji Młodego Teatru, na których występowały wyłącznie teatry alternatywne. Na tegorocznych Konfrontacjach także mieliśmy spektakle tylko z tego obszaru. I prezentacje owe pokazały rozmaitość poszukiwań formalnych i tematycznych podejmowanych przez współczesnych twórców. Co ciekawe jednak – niewiele było awangardy. Właściwie tylko Xavier Le Roy na obszarze teatru tańca i Wojtek Blecharz w dziedzinie opery przekroczyli zastane granice i zdecydowali się w swoich poszukiwaniach pójść dalej niż inni artyści.

Za bardzo ważną część składową festiwalu uważam blok prezentacji nazwany Klauzulą Przyzwoitości. Nie dlatego, że przyniosły jakieś wyrafinowane doznania artystyczne, bo nie przyniosły, ale dlatego, iż występy amerykańskich performerek były ważnym i bardzo mocno brzmiącym głosem ostrzegającym przed cenzurą i broniącym wolności w sztuce. O tym koniecznie trzeba mówić, zwłaszcza w Polsce, gdzie wprawdzie instytucjonalna cenzura została zniesiona ćwierć wieku temu, ale w postaciach ukrytych ma się świetnie i raz po raz daje o sobie znać.

Po tych wrażeniach ogólnych przejdźmy teraz do spektakli, które najlepiej zapisały mi się w pamięci. Teatralny festiwal to oczywiście nie zawody sportowe, ale gdybyśmy spojrzeli na jego program jako konfrontację (nomen omen) Polski z resztą świata, to górą były nasze zespoły. Do najlepszych prezentacji zaliczam na pewno wstrząsający spektakl „Po co psuć i tak już złą atmosferę” odnoszący się do głośnej sprawy Wojciecha Kroloppa, który przez kilkadziesiąt lat wykorzystywał seksualnie chórzystów, ukazujący atmosferę przyzwolenia na jego przestępcze działania i panującą wokół nich zmowę milczenia. Dalej – premierowy „Burmistrz” w reżyserii Marii Kwiecień oraz „Dwie niepodobne historie” Teatru Ósmego Dnia; z pozoru poświęcone tematyce historycznej, ale w gruncie rzeczy odnoszące się wprost do współczesności; diagnozujące stan naszej świadomości tu i teraz. Wreszcie – „Projekt: Matka” Teatru Kana. Spektakl pozostający w kontrze do obowiązującego w Polsce cukierkowego obrazu macierzyństwa; pokazujący także jego trudne strony. Zaś spośród prezentacji zagranicznych dodam tu spektakl Valentijna Dhaenensa „BigMouth” ukazujący w ciekawej formie, jak na przestrzeni dwóch i pół tysiąca lat niewiele zmieniły się sposoby manipulowania przez polityków opinią publiczną. Tę piątkę spektakli dopisuję do prowadzonej od dwudziestu lat kroniki najlepszych realizacji Konfrontacji Teatralnych.

Tak oto zamykamy jubileuszową edycję festiwalu i całe dwudziestolecie. I zaczynamy czekać na kolejną odsłonę. Oby nie mniej udaną.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lublin.naszemiasto.pl Nasze Miasto