W Lublinie funkcjonuje pięć SOR-ów: w wojewódzkim szpitalu specjalistycznym przy al. Kraśnickiej, szpitalu MSWiA przy ul. Grenadierów, szpitalach klinicznych nr 1 przy ul. Staszica i nr 4 przy ul. Jaczewskiego oraz w okręgowym szpitalu kolejowym przy ul. Kruczkowskiego. Żaden z nich nie zgodził się na warunki zaproponowane przez Narodowy Fundusz Zdrowia, czyli na zmniejszenie stawek na ratowanie życia. O sprawie pisaliśmy w ubiegłym tygodniu.
- Co z tego, że karetka przywiezie pacjenta z zawałem do SOR-u, skoro nie ma tam kardiologa ani potrzebnej aparatury. Lepiej niech ambulans nadłoży drogi (to kwestia kilku minut) i zawiezie chorego do szpitala, w którym dostanie fachową pomoc - uważa wojewoda.
Zdaniem Andrzeja Kowalika, p.o. dyrektora lubelskiego NFZ, SOR-y powinny być inaczej finansowane. - Część kosztów mogłyby ponosić konkretne oddziały szpitalne, na które trafiają chorzy zdiagnozowani w SOR-ach - mówi Kowalik.
Najgorzej wygląda sytuacja oddziału ratunkowego w szpitalu kolejowym. Oddział przyjmuje w ciągu doby ok. 45 chorych, na ich leczenie dostaje z NFZ-u 3,4 tys. zł, w 2011 r. ta kwota ma zmaleć do 2,8 tys. zł. - Nie jesteśmy zainteresowani podpisaniem umowy, która naraża nasz szpital na ogromne straty - wyjaśnił nam Paweł Iberszer, z-ca dyr. szpitala.
Czytaj także:
=> Lublin: tłok na oddziałach ratunkowych
=> Szpital kolejowy bez oddziału ratunkowego
=> NFZ tnie stawki na ratowanie życia w lubelskich SOR-ach
=> Szpital Kolejowy: Oddział ratunkowy może przestać istnieć
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?