Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Za czym ta kolejka stoi? Po ciuchy!

Janek Taraszkiewicz
Janek Taraszkiewicz
Ciuchland, secondhand czy lumpeks. Nie ważna nazwa, ważny towar jaki można tam kupić. Sklepy z tanią odzieżą biją rekordy popularności, a nowe wyrastają jak grzyby po deszczu.

Ich właściciele prześcigają się w ofertach, a walka o klienta jest zawzięta. Jednak walczą i sami klienci - nie tylko na słowa, ale i na łokcie, byle tylko zdobyć markowy ciuch.

Tanio, oryginalnie i markowo

Ogromne zainteresowanie ciuchlandami to efekt niskich cen. Atrakcyjne są dla klientów także marki. Można kupić ubrania wielu znanych firm i to za kilka, a nie kilkaset złotych. - Często trafiam na ciuchy Marks & Spencer, Esprit, czy New Look – wylicza pani Ania, stała klientka ciuchlandów.

Ceny zwykle wahają się od kilku do kilkudziesięciu złotych.

– Bluzki dziecięce to koszt ok. 5 zł, ale kurtki skórzane kosztują nawet 110 zł – tłumaczy pani Magda, która sprzedaje w sklepie z tanią odzieżą w centrum miasta. Jedna z jej klientek, pani Elżbieta, zakupy robi tu nawet trzy razy w tygodniu. – Przychodzę często, ponieważ ubrania są naprawdę fajne, a ceny małe. Kupuję nie tylko dla siebie, ale też dla córki i wnuczki. Cenię sobie też to, że mają tu wszystkie rozmiary – śmieje się pani Elżbieta.

Klientek jest dużo, a utargi spore.

– Mam stałe bywalczynie, czasami zamawiają coś, albo proszą o odłożenia ładniejszych ubrań. Dopuszczam możliwość wymiany ciuchów, ale zwrotów nie przyjmuję – dodaje pani Magda. Takie sklepy mają wiele pozytywnych stron – bo nie dość, że można kupić tanio, to i oryginalnie się tu ubrać. – Często kupuję w ciuchlandach, ze względu na niepowtarzalne wzory. Egzemplarze ubrań są pojedyncze i jeśli coś kupię, to mam pewność, że nie zobaczę podobnej rzeczy na koleżance – wyjaśnia studentka UMCS.

Wyścig, bitwa, konkurencja

Ale zakupy w ciuchlandach to nie zawsze przyjemność. Nie rzadko dochodzi wręcz do walki na łokcie, zwłaszcza przed otwarciem. Klienci tłoczą się przed wejściem i stoją w długim ogonku. Napięcie rośnie z minuty na minutę. Sprzedawczyni otwiera drzwi i zaczyna się prawdziwy wyścig po ciuchy! Ludzie rozpychają się na boki, popychają innych, byle tylko być pierwszym przy wieszakach. Czasami nawet przeklinają i wyzywają się nawzajem. Nie raz dochodzi do wypadków. – Byłam kiedyś świadkiem, jak przy otwarciu ciuchlandu upadła jedna starsza pani. Ludzie po niej przebiegli – opowiada jedna z pań, która robi zakupy w sklepach z używaną odzieżą.

Dlatego tutaj liczy się szybkość i spryt. Nie ma miejsca na ludzką życzliwość i przyzwoite zachowania.

Pani Elżbieta uważa, że najgorsi są klienci, którzy kupują ciuchy, by sprzedać je gdzie indziej: – W dniu dostawy przychodzą całe ich rodziny, które potem sprzedają je na aukcjach, czy targach. Tacy handlarze rozpychają się i na pewno nie są mili. Lepiej więc zejść im z drogi – radzi. W ocenie pani Ani, znacznie gorsze są starsze panie i tzw. "szperaczki" w wieku około 40: - Jakiś czas temu widziałam jak dwie takie klientki kłóciły się o buty, obrzucały się wyzwiskami, szarpały się i wyrywały sobie towar z ręki – opowiada. – Żal było patrzeć. Pani Magda mówi, że u niej w sklepie rzadko dochodzi do kłótni: – Bywa, że klientki spierają się o przymierzalnię, ale na szczęście rzadko o towar.

Z łokcia i do przodu

Środa, godzina 10, ciuchland w Śródmieściu. Przed wejściem stoi tłum ludzi, trochę rozpychają się przy drzwiach. Nie ma szans, żeby dopchać się do wejścia. Tam już czekają stali klienci, którzy pilnują porządku. Nagle drzwi się otwierają. Wszyscy na hura wbiegają do środka. Nikt nie ogląda się na innych, byle tylko napierać do przodu.
Przy wieszakach i kontenerach ustawiają się prawdziwe tłumy. Trudno się przepchać. Potrzeba trochę sprytu, żeby złapać jakiś ciuch. Starsza pani bije wszystkich z łokcia, byle tylko przechwycić jakąś ładniejszą sukienkę z wieszaków. Przy koszach z ubraniami nie jest lepiej. Bardziej wojownicze kobietki wyrywają sobie z rąk bluzeczki i psioczą pod nosem. - Jak chce pani robić zakupy w kulturalnych warunkach, to niech pani chodzi do galerii, a nie ciuchlandów – słychać krzyki w tłumie. Miło na pewno nie jest.

Trochę optymizmu

Kim są kupujący w ciuchlandach? Nie ma na to reguły – przychodzą ludzie w różnym wieku i o różnej pozycji społecznej. Pani Magda zdradza: – Przychodzą do mnie studenci, osoby starsze, ale również eleganckie klientki, które zostawiają po kilkaset złotych na raz! Kupują u mnie nawet lekarze - podkreśla. - Nie ważne kim jesteś i ile masz lat. Tutaj każdy znajdzie coś dla siebie.

Mimo wielu przykrych sytuacji, zdarzają się i te miłe.

Bywa, że klientki między sobą wymieniają się towarem. – Parę razy prosiłam inną panią, żeby  odstąpiła mi upolowany przez siebie ciuch, jeśli bardzo mi się podobał. I zgadzały się – cieszy się jedna z klientek lumpeksów. - Niektóre panie są naprawdę miłe i przepraszają, jeżeli kogoś potrącą. Lubię kupować ciuchy, szczerze mówiąc trochę się od tego uzależniłam. Stawiam na niepowtarzalność, a secondhandy dają mi możliwość oryginalnego ubioru.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lublin.naszemiasto.pl Nasze Miasto