Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wystawa na UMCS: Człowiek renesansu w czasach pozytywizmu

Redakcja
W podwojach Muzeum UMCS w Bibliotece Głównej od kilkunastu dni można zwiedzać kameralną wystawę poświęconą nietuzinkowej postaci - Julianowi Ochorowiczowi (1850-1917) – niezwykle śmiałemu myślicielowi z przełomu wieków.

Ten nieco mniej znany teoretyk pozytywizmu, filozof, psycholog, wynalazca, a także publicysta, poeta, a nawet fotografik niejednokrotnie porażał współczesnych śmiałością swych myśli, wywołując wielkie kontrowersje. Jego idee wyprzedzały czasy, w których przyszło mu żyć. Najwięcej dokonań pozostawił po sobie w dziedzinie nauk ścisłych i humanistycznych. Jego działalność naukowa z zakresu fizyki doświadczalnej i chemii zapewniła mu poczesne miejsce w panteonie polskich naukowców.

Wieloletni przyjaciel Ochorowicza – Bolesław Prus – zainspirowany jego osobowością, stworzył w „Lalce” postać naukowca Juliana Ochockiego.

Julian Ochorowicz na trwałe wszedł do historii polskiej myśli technicznej.

Dokonał szeregu wynalazków z zakresu przenoszenia głosu, obrazu na odległość, fotografii. Badał wrażliwość hipnotyczną człowieka. Uczył się, pracował i działał głównie we Lwowie, Warszawie, Paryżu, Lipsku i Wiśle. W stolicy Francji opatentował nowy typ mikrofonu i telefonu, co przyniosło mu światową sławę i nagrody na wielu wystawach. Niektóre z jego urządzeń były w powszechnym użyciu aż do 1905 roku.

Był wielkim racjonalistą i nawet zagadnienia nadprzyrodzone oraz spirytystyczne próbował analizować empirycznie, nigdy nie przekraczając granicy okultyzmu. Choć działał na wielu polach i filozofia była dla niego „koroną nauk”, to jednak sam zawsze uważał się za psychologa. W tej właśnie dziedzinie był uznanym autorytetem w kraju i za granicą, głównie we Francji. Śmiałość jego myśli zjednywała mu powszechny podziw i szacunek zarazem, była opisywana przez literatów i naukowców.

W życiu Juliana Ochorowicza był też niewielki lubelski epizod.

Po powstaniu styczniowym został zmuszony do opuszczenia Warszawy i wraz z matką przeniósł się do Lublina. Rozpoczętą w stolicy edukację kontynuował następnie w Gimnazjum Lubelskim (obecnie I Liceum Ogólnokształcące im. St. Staszica). Tu poznał Aleksandra Głowackiego, z którym chodził razem do klasy VI i VII. Znajomość młodzieńców przerodziła się w trwałą przyjaźń. Tu, w grodzie nad Bystrzycą, spotkał się także z Aleksandrem Świętochowskim. Ale ta z kolei znajomość zapoczątkowała obustronną, narastającą przez lata niechęć obydwu wybitnych w przyszłości osobowości.

W okresie lubelskim po raz pierwszy ujawniły się hipnotyczne zdolności młodego Juliana. Z wielkim zaciekawieniem przeczytał on książkę o magnetyzmie zwierzęcym, a następnie tę teoretyczną wiedzę wypróbował w praktyce na koledze w trakcie udzielania mu korepetycji.

- Weszłam tu zupełnie przypadkowo, gdyż odbierałam zamówione ksiązki z biblioteki – zwierza się Arleta z politologii. – Niby bardzo skromna wystawa, a jak bardzo pouczająca. Nigdy bym nie sądziła, że to także nasz właśnie rodak jest w pewnej mierze prekursorem telefonu komórkowego, że udoskonalił mikrofon, czyli i do rozwoju radia też się przyczynił. Nie podejrzewałam też, że już ponad 130 lat temu z powodzeniem pracował on nad urzeczywistnieniem telewizji. To niebywałe, aby tak wyprzedzić swą epokę. To istny polski Leonardo da Vinci XIX wieku. No i jeszcze ten lubelski epizod w jego życiu i ta przyjaźń z moim ulubionym pisarzem – Bolesławem Prusem. Świetna wystawa.

Wystawa czynna jest w godzinach otwarcia Biblioteki Głównej UMCS.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lublin.naszemiasto.pl Nasze Miasto