Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wieśmaki z pleśnią w lubelskim McDonaldsie

Janek Taraszkiewicz
Janek Taraszkiewicz
Dziś, po naszym tekście, lubelski sanepid odwiedził restaurację. Wizyta zakończyła się dwustuzłotowym mandatem. A to nie koniec kontroli.

Przypomnijmy. Od byłych pracowników McDondaldsa dowiedzieliśmy się w jaki sposób przygotowywane jest pożywienie dla klientów. Kanapki sprzedawane są z koszy na śmieci, bułki mają pleśń, terminy potraw są fałszowane.

Właśnie po tych informacjach, lubelski sanepid postanowił interweniować.– Stwierdziliśmy, że szafki dla pracowników są brudne, z ciuchy robocze przechowywane są z osobistymi rzeczami pracowników – informuje Barbara Sawa -Wojtanowicz , szef sanepidu. – Na początku przyszłego roku przeprowadzimy w tej restauracji kolejną kontrolę – zapowiada.

O tym co się działo w lubeskim McDonaldzie, poinformowali nas byli pracownicy.

– To, co tutaj zobaczyłam, przeszło moje najśmielsze oczekiwania – mówi Ania*, była pracownica McDonaldsa.

Najbardziej wstrząsnęło nią wyjmowanie kanapek ze śmietnika, których nie udało się sprzedać, gdy były świeże, przydatne do spożycia.

– Podczas kontroli szef krzyknął do nas: „Ratujcie co się da, bo będą duże straty!” – opowiada Ania. – W ten sposób kanapki wyjęte z kosza na śmieci znowu wędrowały do sprzedaży. Kanapka w podgrzewaczu (tzw. binie), z którego ma trafić na tacę klienta, może leżeć najwyżej dziesięć minut. Jeśli leży dłużej, powinna być wyrzucona do kosza. – Bywało, że przy kanapkach wymienialiśmy znaczniki, które mierzą czas. Wszystko po to, by nie było strat w sprzedaży. W rzeczywistości kanapki leżały tam znacznie dłużej – mówi Ania. – Wszystko to działo się za przyzwoleniem i przy pełnej wiedzy naszego szefa. Ania dodaje, że terminy przydatności do spożycia były fałszowane („przepisywane”) również na ciastkach, których przydatność wynosi półtorej godziny. Ciastka te potrafiły leżeć nawet przez 180 minut.

To, że kanapki były wyciągane ze śmietnika i sprzedawane, potwierdza Marek, który przygodę z McDonaldsem zakończył na początku 2008 roku.

Opowiada również o bułkach, które podawano w tej restauracji. – Wiele razy widziałem na nich coś zielonego. Mimo to trafiały one do sprzedaży – relacjonuje. – Czasem któryś z klientów zwracał nam spleśniałą bułkę. Marek wspomina, że szef restauracji oszczędzał jak się dało. Pudełka do frytek były zgniatane w taki sposób, by mieściło się w nich jak najmniej frytek. Podobnie robiono z lodami w wafelkach, które w środku były puste.

Szef restauracji stanowczo zaprzecza, że coś takiego dzieje się w jego lokalu.

– Gdybym zobaczył, że któryś z pracowników wyciąga kanapki ze śmietnika lub zmienia znaczniki przy kanapkach, zostałby dyscyplinarnie zwolniony. Co noc robimy inwentaryzację i gdyby ktoś z naszych pracowników robił takie rzeczy, to wyrzucanie kanapek do kosza spowodowałoby nadwyżki w obliczeniach. Od czterech miesięcy mamy monitoring i nie widziałem podobnych przypadków. Nie wiem jednak, czy takie sytuacje miały miejsce w poprzednich latach – mówi Tomasz Pelcer. – Kontrole sanepidu są w naszej restauracji przeprowadzane średnio raz na kwartał. Nie wykazują z reguły żadnych nieprawidłowości.

Sanepid się jednak czegoś dopatrzył. W restauracji przy Puławskiej był w czerwcu i październiku.

– Kontrola w czerwcu wykazała szereg uchybień, między innymi brudne urządzenia chłodnicze. Środki chemiczne były w bliskim kontakcie z żywnością. Toalety i pomieszczenia dla pracowników były brudne. W chłodziarkach i zamrażarkach panowała zbyt wysoka temperatura – informuje Sawa-Wojtanowicz z lubelskiego sanepidu. –

Restauracja dostała wówczas dwustuzłotowy mandat i zapłaciła sto złotych za przeprowadzenie kontroli. Wyniki październikowej wizyty sanepidu nie są jeszcze znane.

Szefa lubelskiego McDonaldsa przy ul. Puławskiej obowiązuje tzw. umowa franczyzy. – Oznacza to, że prowadzi on własną, niezależną działalność gospodarczą, posługując się znakiem McDonaldsa. Wobec klientów i wobec pracowników odpowiada samodzielnie – tłumaczy Dominik Szulowski, menadżer McDonaldsa. – Spółka McDonalds formalnie odpowiada wyłącznie za restauracje nie przekazane w licencję, czyli prowadzone bezpośrednio przez siebie. Może jednak obciążyć odpowiedzialnością przedsiębiorcę, gdy jego restauracja nie spełnia standardów McDonalds lub gdy przedsiębiorca łamie prawo. Nie możemy jednak ujawniać, jakiego rodzaju kary stosujemy wobec przedsiębiorcy, któremu udzieliliśmy licencji.


* imiona byłych pracowników zostały zmienione

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Polacy chętniej sięgają po krajowe produkty?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lublin.naszemiasto.pl Nasze Miasto