MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

W śpioszkach na angielski

Jakub Markiewicz
Jakub Markiewicz
Na lekcje „przychodzą” na rękach mam. Nie robią notatek, nie używają podręczników. Zamiast tego mają śliniaczki, grzechotki. Ale to nic, a nic ich nie rozprasza. Wiedzę łykają w mig. I pewnie dlatego często zamiast „niebieski”, pierwsze mówią „blue”.

Za szkołami językowymi, mamy rozglądają się już wtedy, gdy ich pociechy mają zaledwie kilka miesięcy. – Myślałam nad zapisaniem synka Antosia na kurs angielskiego, gdy miał dziewięć miesięcy, ale w Lublinie nie było wówczas żadnej grupy dla takich maluchów – opowiada Marzena Dankiewicz, mama dwójki dzieci. – Skłoniły mnie do tego szybkie postępy u starszego dziecka, które uczy się języka angielskiego, od kiedy skończyło pięć lat. Uważam, że im wcześniej dziecko zacznie się uczyć obcego języka, tym prędzej i łatwiej go opanuje. Teraz Antoś ma 1,5 roku i po kilku lekcjach już zaczyna rozumieć niektóre gesty i polecenia po angielsku.

– Moja córka Gabrysia zaczęła uczyć się języka angielskiego, kiedy miała siedem miesięcy – mówi Justyna Frankiewicz-Popiołek, mama trójki dzieci i właścicielka Centrum Języka Angielskiego dla dzieci metodą Helen Doron w Puławach. – Teraz ma 2 latka i już widać efekty. Nawet jej pierwsze słowa były po angielsku. Dzieciom łatwiej jest wypowiedzieć angielskie wyrazy, niż polskie. Dlatego zanim powiedziała „niebieski”, wcześniej usłyszeliśmy „blue”. Nauka od najmłodszych miesięcy przynosi świetne efekty, dlatego z moją 6-tygodniową córeczką Emilią zacznę zajęcia już w wieku trzech miesięcy.

Angielski do poduszki

Grupa dla niemowląt działa w Puławach. Jak wyglądają lekcje? – Dzieci są na zajęciach z rodzicami, co umacnia i rozwija więź między nimi – wyjaśnia Justyna. – Nauczyciele pokazują rodzicom zabawy, które stymulują rozwój dziecka. Rodzice masują dzieci, uczą się jak uaktywniać wszystkie zmysły dziecka, szczególnie kluczowy w tym wieku – zmysł dotyku. Maluchy cały czas słyszą język angielski i przyswajają go tak, jak język ojczysty.


W Lublinie nie zebrała się jeszcze wystarczająca liczba chętnych na zajęcia dla niemowląt.

Ale taka dla 12-miesięcznych bąbli już jest. Na zajęcia chodzą dzieciaki w wieku od roku do trzech lat. Rozbrykane dwulatki wcale nie czują się zagubione, gdy nauczycielka mówi do nich i śpiewa wyłącznie po angielsku. Brzdące cieszą się na zabawę z piłką, lornetką czy kierownicą, tańczą w rytm wesołych piosenek i z zadziwiają szybkością łapią angielskie słówka, zdania i komendy. Już po kilku zajęciach wykrzykują na widok zabawki autobusu „bus”, a ciężarówki „truck”. Problemu nie sprawia im policzenie do pięciu, przedstawienie się po angielsku, czy klaskanie w rączki na komendę „clap your hands”. Materiał z lekcji maluchy odsłuchują dwa razy dziennie przy zabawie czy do poduszki.

Lekcje, jak nie lekcje

– Za nauką od małego przemawia sama natura – uważa Marzena Łata z Centrum Języka Angielskiego Helen Doron. – Do dziesiątego roku życia mózg jest bardzo plastyczny. Dzieci są otwarte na naukę mowy i komunikacji. W czasie zajęć nie tylko przyswajają obcy język, ale też ćwiczą pamięć wzrokową, słuchową, bawią się w czasie ćwiczeń ruchowych. Pojawiają się elementy matematyczne. Dzieci uczą się wielu piosenek i wierszyków. Jednocześnie z łatwością łapią niuanse fonetyczne, oswajają się z właściwą intonacją, rytmem, melodyką języka. Dzieci nie muszą przełamywać bariery językowej i śmiało się wysławiają, co dorosłym sprawia wiele problemu. Moja czteroletnia córka, która uczy się angielskiego już czwarty rok, nie miała żadnych problemów z porozumieniem się zagranicą podczas wakacji, a na pytania na jej temat skierowane do mnie po angielsku, odpowiadała szybciej niż ja.

– Bardzo ważne jest to, że dzieci nie zdają sobie sprawy, że są na lekcji – uważa Marta, mama 2,5-letniej Wiktorii. – To dla nich po prostu dobra zabawa. Zapisałam córkę na zajęcia, bo angielski w dzisiejszych czasach to podstawa. Dziecko szybko chłonie język i nauka przychodzi mu łatwiej, nawet jeśli miałoby uczyć się tak skomplikowanego języka, jak chiński.

– Jeśli dziecko może oswoić się z językiem obcym i poznać słówka podczas zabawy, to czemu nie – dodaje Anna, mama 2-letniej Kasi. – Jedynym problemem jest to, że nie każdego rodzica stać na taki kurs. Inaczej każdy zaoszczędziłby dzieciom zakuwania słówek i gramatyki, co bez wcześniejszego kontaktu z językiem jest bardzo trudne.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Szokująca oferta pracy. Warunkiem uczestnictwo w saunie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lublin.naszemiasto.pl Nasze Miasto