Utajniony proces o wykańczalnię

Do utajnienia procesu doszło na wniosek prawniczki pozwanej - Doroty P. z Lublina. Sprawę kobiecie wytoczył dyrektor szpitala w Bychawie.

- Zdarzyła nam się krzywda i mam prawo do obrony godności i honoru - mówił Piotr Wojtaś, dyrektor szpitala w Bychawie.

To w tej placówce zmarła babcia Doroty P. 98-latka trafiła do szpitala w sierpniu ubiegłego roku, we wrześniu zmarła. Dorota P. zarzuciła personelowi, że w sposób niewłaściwy zajmował się pacjentką. Obarczała go odpowiedzialnością za śmierć. Dorota P. miała nazwać szpital "wykańczalnią". Krzyczała w stronę innych pacjentów "ludzie uciekajcie stąd, bo was zabiją, to mordercy". Ostrych słów nie żałowała nikomu od dyrektora po pielęgniarki. Dorota P. o śmierci babci i zarzutach pod adresem szpitala powiadomiła także Telewizję Lublin. Przed kamerą powtórzyła swoje zarzuty pod adresem szpitala.

Szpital w pozwie domagał się przeprosin. Dorota P. miałaby umieścić je na pierwszych stronach gazet m.in Kuriera Lubelskiego, oprócz tego chciał, aby mieszkanka Lublina zapłaciła 20 tysięcy złotych na rzecz hospicjum Małego Księcia.

Jeszcze przed procesem w rozmowie z Kurierem Lubelskim Dorota P. Stwierdziła, że to ona jest pokrzywdzona w całej sprawie. Nadal nie może pogodzić się ze śmiercią babci. Krytykowała też roszczenia pozwu, które uznała za próbę dotkliwego ukarania. - 20 tysięcy złotych to dla mnie nieosiągalna kwota. Nie wiem, skąd wezmę pieniądze na opłacenie ogłoszeń - mówi Dorota P.