Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tu stacja Lublin "Widmo”

Zal Ewa
Zal Ewa
- Proszę przyjść wieczorem na dworzec PKP przy ul. Gospodarczej. To dworzec tylko z nazwy, bo zamienił się w klub rozrywkowy dla młodzieży i pijaków - alarmują mieszkańcy.

Właściciele mieszczących się tu kilku sklepów i zakładów usługowych boją się opowiadzieć o swoich problemach. Jak mówią, jakiś czas temu, ktoś podpalił istniejący tu salon meblowy. -Dzisiaj nie dało się już wytrzymać, dlatego dzwoniłam do Służby Ochrony Kolei, żeby przyszedł tu jakiś patrol i zrobił porządek. Zresztą nawet jeśli przyjdzie, to spokój jest przez pół godziny, bo oni nic sobie z tego nie robią - tłumaczy pani Irena.

 

Kilka lat temu budynek był remontowany, dziś o remoncie mało kto jednak pamięta.

 

Straszą wymazane sprayem podziemia: cuchnące i zamknięte dla podróżnych. Na porządku dziennym jest jeżdżenie po hallu dworca rowerami, granie w piłkę, czy wybijanie okien. Ci, którzy pojawiają się na dworcu zdążyli się już przyzwyczaić, bo takie widoki są tu codziennie. Gorzej z kimś, kto wejdzie tu po raz pierwszy - Człowiek boi się już odezwać, bo zwyzywają tak, że uszy więdną. Ci gnoje wiedzą, że są bezkarni i czują, że nikt im niczego nie zrobi - dodaje zdenerwowany jeden ze sklepikarzy.

 

W budynku dworca PKP, prezentuje się sam "kwiat" dzielnicy Tatary.

 

- Tu nie ma ubikacji, każdy załatwia się gdzie chce . Dopiero teraz, po wielu bojach wywalczyliśmy, żeby postawili nam Toy-Toya. Szyby są powybijane, ale ja się nie dziwię, skoro dzieci w hallu...grają w piłkę - opowiada jeden z handlowców. Na antresoli mieści się sklep z częściami do samochodów, jest też zakład krawiecki i lombard. Nieco niżej jest sklep z meblami i panelami, kasa jednej z firm i kasa dworcowa. - To co się tu dzieje popołudniami odstrasza nam wszystkich klientów, którzy zajrzą.

 

Niektórzy pytają mnie czy ja się nie boję. Pewnie, że się boję - dodaje jedna z kobiet.

 

Właściciele ulokowanych tu interesów solidarnie zastrzegają, by nie podawać z jakiego są sklepu i jak mają na imię, bo nie chcą sobie ściągnąć na kark problemów. Wspominają dobrze prosperujący sklep meblowy, który istniał w budynku dworca na Tatarach. Jego właścicielka miała jeszcze sklepy w "Gajku" i na "Rusałce", aż pewnego dnia sklep nagle stanął w ogniu. - Całe szczęście, że był założony alarm. Włączył się i straż jakoś ugasiła pożar. Strażak na odchodne powiedział, że gdyby nie alarm, cały dworzec poszedłby z dymem. Kobieta się załamała, dała za wygraną i zlikwidowała ten sklep - słyszymy.

 

Nieopodal, przy ul.Gospodarczej jest VI Komisariat Policji.

 

- Czasami przejdą przez dworzec, pewnie jak nie mają już gdzie wejść. W dodatku jeżeli przyjdą to tylko rano, a przecież wtedy dzieciarnia jest jeszcze w szkołach i jest w miarę spokojnie. Po południu policja ma chyba inne zajęcia - uśmiecha się jeden ze sklepikarzy. Włamania były już i do lombardu i do zakładu krawieckiego. Co na to wszystko Polskie Koleje Państwowe, do których należy dworzec?

/TZ/

Więcej w papierowym wydaniu "Mojego Miasta Lublin"

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lublin.naszemiasto.pl Nasze Miasto