Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tu mieszkali zacni lublinianie

Janek Taraszkiewicz
Janek Taraszkiewicz
Historia budynku przy ul. Narutowicza 34 sięga 1848 roku. Taka data widnieje na balustradzie balkonu nad wejściem frontowym. Choć przez lata kamienica miała wielu właścicieli, to dawni i obecni mieszkańcy mawiają o niej „nasza kamienica”.

Piękna fasada kamienicy, ozdobne ażurowe kute balkony, wnętrza niektórych mieszkań i klatek schodowych do dziś mają niepowtarzalny klimat i swoisty urok. Na podwórko prowadzi brama frontowa od strony ul. Narutowicza. Dawniej rósł tu stary, rozłożysty kasztan, a obok stał drewniany trzepak i wielki skrzyniowy śmietnik. - Te niewymyślne urządzenia były rekwizytami ekscytujących zabaw opartych głównie na wyobraźni: w chowanego, w wojnę, w klasy, czy w kolory. W jednym z korytarzy dzieci urządzały niekiedy teatrzyk, na który schodzili się sąsiedzi.

Kolorytu podwórzu dodawał szereg drewnianych komórek.

Na sąsiedniej posesji, nieco w głębi, do dziś stoi szkoła. Zawsze doskonale było słychać szkolny dzwonek – wspomina pani Zofia Dzierzkowska, która mieszka tu od blisko sześćdziesięciu lat. – Trzeba też wspomnieć o przybytku, który był miejscem szczególnej „demokracji” – wspólnej dla wszystkich lokatorów ubikacji usytuowanej w kącie podwórka. Za podwórkiem, za neogotyckim ogrodzeniem znajdował się piękny ogród, który sięgał aż do obecnego budynku gimnazjum nr 13.

Dziś z zabytkowego płotu pozostało niewiele, a działki, na których znajdował się ogród, dawno zostały sprzedane przez potomków dawnych właścicieli.

- Dom był znany w dawnym Lublinie, bo mieszkało tu wielu zacnych lublinian. Jego historia łączy się z nazwiskami rodzin Krokowskich, Trejglów, czy Kalickich – opowiada Zofia Dzierzkowska. – Ci ostatni mieli tu całe piętro. Mój mąż pracował w ich zakładzie jubilerskim. Kiedy w 1944 roku w czasie wyzwalania Lublina jego mieszkanie zostało zniszczone, udostępnili mu dwa pokoje. Jak się okazało, został tu na dłużej. Mieszkańcy kamienicy byli ze sobą bardzo zżyci. - Nikt nie był anonimowy. Pamiętam, że mnie, młodą mężatkę wprowadzającą się do tego domu jedna z sąsiadek powitała świeżo upieczonym ciastem – mówi pani Zofia. – Dziś z tamtego grona pozostało nas zaledwie kilka osób. Po tylu latach wiele się tu zmieniło.

W miejscu, gdzie rósł stary kasztan, teraz parkują samochody.

Na parterze od strony ul. Narutowicza i w podwórzu znajdują się sklepy i biura. Ale starsi mieszkańcy zawsze myślą o tym miejscu bardzo miło. - Dla mnie osobiście pamięć atmosfery „naszej kamienicy” do końca moich dni będzie zawsze ważna i droga – kończy Zofia Dzierzkowska.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lublin.naszemiasto.pl Nasze Miasto