Zarówno ubiegłotygodniowe spektakle „Snu nocy letniej”, jak i zaplanowane na ten weekend przedstawienia „Wiele hałasu o nic” zostały dawno wyprzedane do ostatniego miejsca.
Nie mogę z całą pewnością powiedzieć, z czego wynika owo powodzenie Szekspirowskich spektakli, ale nie wykluczam, że po uderzeniowej dawce teatralnych (i quasi-teatralnych) eksperymentów oraz „neoalternatywy” lubelska publiczność zwyczajnie zatęskniła za porządnie zrobioną klasyką.
Taką właśnie realizacją jest „Wiele hałasu o nic”. Tadeusz Bradecki, reżyser spektaklu, świetnie wydobył ironię, a nawet przewrotność sztuki. Precyzyjnie też rozłożył akcenty w jej poszczególnych warstwach, nie pozwalając, aby jego realizacja podążyła w stronę farsy z jednej strony, a łzawego melodramatu z drugiej. A jest to niebezpieczeństwo realne, wynikające z samej konstrukcji dramatu. Bradeckiemu udało się uniknąć owego niebezpieczeństwa. Bardzo dobrym pomysłem było też przeniesienie akcji z końca XIII wieku w połowę XX stulecia. Zazwyczaj ostrożnie podchodzę do takich zabiegów, ale tym razem jestem całkowicie doń przekonany.
„Wiele hałasu o nic”, Teatr im. J. Osterwy, piątek - niedziela, godz. 19.00, bilety - 42/17 zł
Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?