Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Taneczna energia Lublina, która uczy się tak leczyć, żeby tańcem zarażać - Rozmowa z Eweliną Drzał

Ewelina Krawczyk
Ewelina Krawczyk
archiwum prywatne
Około siedmiu lat tańczy z Grupą Tańca Współczesnego Politechniki Lubelskiej, wtedy też ukończyła instruktorski kurs kwalifikacyjny z dziedziny tańca współczesnego. I uczy: siedmiolatki w ramach projektu edukacyjnego „Myśl w ruchu", pacjentów Kliniki Psychiatrii i... siebie. Medycyny. Przyszła pani psychiatra, być może choreoterapeutka, Ewelina Drzał.

Niedługo minie pół roku od premiery Twojego autorskiego „Ilorazu”. Kim właściwie jesteś w tym spektaklu?
W „Ilorazie” jestem kobietą, zagubioną w wielości swoich osobowości. Wbrew pozorom, nie mam tu na myśli choroby psychicznej. Zastanawiam się raczej, co wpływa na to, że każdy człowiek w naturalny sposób zmienia swoje zachowanie, w zależności od sytuacji oraz tego z kim/czym obcuje. Interesującym jest dla mnie również pytanie, czy zmiany te zależą od świadomego wyboru, czy jest to raczej przypadek.

Przyszłość lekarska czy taneczna – co jest Ci bliższe?
Obie dziedziny są mi bardzo bliskie. Ciężko jest mi powiedzieć, która jest dla mnie ważniejsza. Z obu pasji czerpię dużo przyjemności, dlatego swoją przyszłość wiążę zarówno z tańcem jak i medycyną. Poza tym, za kilka lat, chciałabym zająć się choreoterapią, która bezpośrednio wykorzystuje zarówno wiedzę związaną z tańcem jak i psychiatrią.

Tańcem zarażasz też dzieciaki, widzisz w nich przyszłych tancerzy? Co Ty sama wynosisz z zajęć tanecznych, które sama prowadzisz?
Mam przyjemność być jednym nauczycieli prowadzących projektu edukacyjnego „Myśl w ruchu”, którego pomysłodawczynią jest Anna Żak. W ramach projektu uczę dzieci z pierwszych klas szkół podstawowych. Siedmiolatki to czysta, niespożyta energia, którą podczas zajęć staram się ukierunkować na taniec. Oczywiście większość z nich pójdzie swoją drogą, często niezwiązaną z ruchem, jednak podczas nauki elementów tanecznych, pracy nad choreografią oraz występowania na scenie każde dziecko jest tancerzem. Prowadząc zajęcia z najmłodszymi można nauczyć się cierpliwości. Jednak najważniejsza nauka płynie z samych dzieciaków. Mam wrażenie, że my dorośli czasem zapominamy o czerpaniu radości z drobnych rzeczy, a najmłodsi szczerze cieszą się z robienia tego, co sprawia im przyjemność.

Twoja przygoda z najmłodszymi urosła do rozmiarów teatralnych, a nawet wyjazdu na pogranicze kontynentów. Jaki był Twój romans z „Andersenem”?
Moja przygoda z Teatrem Andersena rozpoczęła się we wrześniu 2011 roku. Zostałam wtedy obdarzona dużym zaufaniem ze strony dyrektora teatru, Arkadiusza Klucznika oraz Katarzyny Aleksander-Kmieć, reżysera i choreografa tanecznego spektaklu pt. „Królowa Śniegu”. Powierzono mi kreację roli Gerdy. Współpraca z Teatrem Andersena to duża przyjemność, ponieważ cała ekipa to fantastyczni ludzie, którzy prywatnie bardzo się lubią i kochają to, co robią. Taniec w „Królowej Śniegu” sprawia mi wiele przyjemności, więc mam nadzieję, że w nadchodzącym sezonie również będę mogła wcielić się w rolę Gerdy.

Byłaś twarzą jednej z „Energii miasta” tegorocznej Nocy Kultury. Organizatorzy myśląc o lubelskim tańcu zidentyfikowali go z Tobą. Jaki Twoim zdaniem jest ten Lublin tańczący?
Tańczący Lublin to dużo pozytywnej energii. To poszukiwania w ruchu i przestrzeni. To otwartość na dialog. Taniec w Lublinie działa dynamicznie i nieprzerwanie rozwija się. Wierzę, że w przyszłości lubelscy twórcy tańca, jeszcze nie raz, bardzo pozytywnie wszystkich zaskoczą.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lublin.naszemiasto.pl Nasze Miasto