Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tajemnice Teatru Starego

Jakub Markiewicz
Jakub Markiewicz
Najstarszemu, lubelskiemu teatrowi przypisuje się legendę o klątwie ciążącej na budowli, o tajemniczych schodach prowadzących w głąb, o tym, że pod spodem są krypty z trumnami zakonnic, bo budynek posadowiono na miejscu dawnego kościoła. Wszystko to pobudza wyobraźnię i nadaje temu miejscu magii i niezwykłości.

– Nic o tym nie słyszałem – dziwi się Zbysław Makowski, jeden z wnuków dawnego właściciela budynku.

– Co było największym zaskoczeniem i najprawdziwszą prawdą podczas wykopalisk? – Rafał Niedźwiadek z firmy Archeé prowadzącej badania archeologiczne w Teatrze Starym zastanawia się tylko przez chwilę. – To było „schwytanie Władysława Łokietka za rękę”, bo po raz pierwszy mogliśmy na tak dużą skalę określić, jak za czasów Łokietka lokowano miasto – mówi.

Satysfakcja archeologów

Pracownia Archeé zakończyła prace pod gmachem teatru. Zostały zdjęcia, dokumentacja i nieco przedmiotów mówiących o przeszłości tego miejsca.

– Tajemnicze schody prowadziły do kolejnej piwnicy, ale nie ma mowy o tym, żeby kiedyś w tym miejscu stal kościół – zapewnia Rafał Niedźwiadek. – Jednak badania, jakie mogliśmy tam prowadzić okazały się bezcenne. Dlaczego? Ponieważ po raz pierwszy został otwarty obszar o powierzchni ok. 200 metrów i głębokości 7 metrów. Pozwoliło to określić metodę, według której miasto było lokowane. Centymetr po centymetrze mogliśmy powiedzieć, że za czasów Łokietka tu oto stał dom, a tędy prowadziła droga.

Archeolodzy, prowadząc badania, odkryli m.in. mury dzielące domostwa, a pomiędzy nimi pas ziemi niezagospodarowany, będący drogą przejezdną do działek.

– Na obszarze zajmowanym przez Teatr Stary stały trzy domostwa – zauważa Niedźwiadek. – Znaleźliśmy sporo materiału organicznego, który pozwolił datować drewniane obiekty na XIV wiek. Ale były też niespodzianki. Przy zachodniej ścianie odkryliśmy grób sprzed 6 tys. lat. Do czasów przyjęcia chrześcijaństwa, na ostatnią drogę wkładano do grobu wyposażenie zmarłego. W tym były szczątki garnków i krzemienne naczynia.

Jak dodaje archeolog, teren ten ok. V w p.n.e. był i osadą i cmentarzyskiem. Wraz z ekspansją Słowian od V w n.e. lubelskie Stare Miasto było intensywnie zasiedlane. Wreszcie po budownictwie drewnianym zaczęło się murowane.

– Znaleźliśmy sporo naczyń, nieco monet z czasów Jagiellonów – dodaje Niedźwiadek. – Żeby mieszkać w obrębie murów staromiejskich, trzeba było mieścić się przynajmniej w klasie średniej. Należało kupić działkę, wybudować dom. Na pewno byli tu ludzie inni od tych, którzy mieszkali poza murami Starego Miasta.

Pożary trawiły całe kwartały ulic i domy, na których popiołach powstawały nowe. Po kilku stuleciach powstał Teatr Stary.

Pierwszy spektakl w Teatrze Starym odbył się w 1822 roku. Lublin był niewielkim miastem w zaborze rosyjskim, podupadłym, mało atrakcyjnym. A przecież tu do rodzinnego domu po kampanii napoleońskiej wrócił Łukasz Rodakiewicz, o którym jedni mówią, że był zdolnym architektem inni, że po prostu był operatywnym przedsiębiorcą budowlanym. Wzniósł budynek w stylu klasycystycznym na działce przy ul. Jezuickiej i był to drugi - po krakowskim - teatr stały. Rodakiewiczem kierowała raczej chęć zysku niż miłość do sceny. Jego młoda żona nie była aktorką i mimo pięknej legendy, to nie dla niej wybudował teatr. Rodakiewicz, już jako rozwodnik, ożenił się z panną Marianną Drewnowską młodszą od siebie o ponad 15 lat. Po jej śmierci ożenił się po raz trzeci. Jego córka Julia została spadkobierczynią teatru, a po jej zamęściu za Romualda Makowskiego, z czasem w spadku otrzymali go trzej synowie – Romuald, Jerzy i Mieczysław.

Jacy oni byli?

Przenieśmy się w odległe czasy. Do Lublina przyjeżdża trupa teatralna. Wieść rozchodzi się szybko, bo miasto niewielkie, a każdy łaknie zabawy. Do ciasnego wnętrza, pchała się gawiedź, lepsze miejsca zajmowali bogatsi, niekoniecznie koneserzy, a raczej amatorzy rozrywki, wielbiciele pięknych aktorek. Scenę oświetlano latarniami i lampami olejnymi. Nie można się więc dziwić, że o pożar nie było trudno. Z czasem publiczność, która tu przychodziła oczekiwała bardziej rozrywki niż repertuaru ambitnego. Liczne wzmianki świadczą, że w połowie XIX wieku chodziło tam już coraz mniej widzów i była to publiczność na niskim poziomie. Być może przyczyną tego był stan techniczny wnętrza. Niektórzy twierdzą, że staromiejskie usytuowanie generowało takich właśnie odbiorców.

Jaka była teatralna widownia? Można to dziś zobaczyć. W 1958 roku w „Pamiętniku Teatralnym" Andrzej Ryszkiewicz, historyk sztuki opisał obraz nazwany „Efekt melodramy”. Namalował go w 1835 roku Feliks Pęczarski. Przedstawia widownię lubelskiego teatru z roku 1835. Skąd to wiadomo? Z płótna można odczytać to, nad czym pochyla się twarz widza – „Za pozwoleniem zwierzchności. Teatr Polski. Dziś we środę dnia 2 grudnia 1835 roku. Artyści dramatyczni pod dyrekcyą T. A....”.

Na ten afisz patrzy jeden z gapiów, bohaterów tego obrazu. Jednak trzeba powiedzieć, że pozostali uwiecznieni przez Pęczarskiego nie świadczą najlepiej o lubelskiej widowni. Nie darmo Pęczarski zyskał miano polskiego Williama Hogartha – prześmiewcy, karykaturzysty, ironisty. A może po prostu rzetelnie przedstawił twarze niepiękne, rozognione, prostackie z rozdziawionymi ustami i bezmyślnym zdumieniem?
W 1886 roku w Lublinie wybudowano nowy teatr (dzisiejszy teatr im. J. Osterwy), który przypieczętował los Teatru Starego.

Powolny upadek

Ostatecznie w 1905 roku wobec powolnego, acz nieuchronnego upadku teatru, właściciele postanowili otworzyć tam kino znane jeszcze dziś niektórym mieszkańcom miasta jako Staromiejskie (przed wojną Rialto). Ostatni seans w Staromiejskim miał miejsce w 1981 roku.

– Dziadek Romuald Makowski miał trzech synów – wspomina Zbysław Makowski. – Mieczysław, mój ojciec był najstarszy, młodszy Jerzy – najbardziej zaangażowany w restaurację teatru oraz Włodzimierz. Po wojnie jeszcze jakiś czas dziadek prowadził kino, ale wreszcie zostało upaństwowione. Oczywiście państwo nie dbało o budynek, nie remontowało go.

Po jakimś czasie zdewastowany obiekt państwo oddało rodzinie. - Nie wiadomo było, czy się cieszyć czy martwić – dodaje Makowski. – Wzięli sprawne kino, działająca aparaturę i wyposażenie, a zwrócili ruinę. Wiadomo było, że z naszych pensji nikt by go nie wyremontował. Dlatego w 1989 roku dwóch braci zgodziło się sprzedać budynek miastu. Pamiętam, że za ten obiekt dostali może 2 procent jego wartości. Trzeci z braci – Jerzy – był temu przeciwny i nie przyjął pieniędzy ze sprzedaży. W rezultacie został wywłaszczony.

Sprzedaż budynku nie uratowała go, popadał w coraz większą ruinę.

Zbysław Makowski czuje ogromny sentyment do tego miejsca. Jego ojciec, Mieczysław Makowski, całe zawodowe życie był związany z kinem. Pracował w Wojewódzkim Zarządzie Kin zakładał dyskusyjne kluby filmowe, organizował seanse zamknięte dla różnych grup zawodowych, szpitali. – Właściwie pamiętam tu kino tylko z dziecięcych lat – wspomina Zbysław Makowski. – Chodziłem tam na filmy z Chaplinem. Pamiętam że jeden z pierwszych jakie obejrzałem to „Serenada w dolinie słońca”. Nigdy nie słyszałem, żeby w rodzinie mówiono, że nad tym miejscem ciąży jakaś klątwa. To śmieszne. Później kino przestało być nasze, ja wyjechałem na studia i zamknął się jakiś rodzinny rozdział.

Makowski przypomina, jak z teatru wywożono afisze, programy jeszcze teatralne, różne pamiątki, a nawet projektor do wyświetlania filmów. Później taki projektor chciało kupić muzeum techniki, ale już gdzieś zginął na złomowisku.

Jest nadzieja

W 1994 roku Fundacja Galeria na Prowincji odkupiła teatr za 100 złotych, obiecując wyremontowanie go w ciągu dwóch lat. Nie dotrzymała słowa, a budynek popadał w ruinę.

Konserwator zabytków dwukrotnie zwracał się do władz miasta o wywłaszczenie Fundacji, ale ówczesny prezydent Andrzej Pruszkowski nie zgadzał się. Argumentował, że to wiązałoby się z wypłaceniem odszkodowania Galerii na Prowincji. Sprawa trafiła nawet do prokuratury, która oskarżyła szefów Fundacji o umyślne doprowadzenie zabytku do ruiny i spowodowanie zagrożenia życia i zdrowia wielu osób. Prawdopodobnie to przekonało prezesów Fundacji, by w końcu oddać budynek na rzecz Skarbu Państwa.

Dwa lata temu miasto zdecydowało się przejąć Teatr Stary, by ratować go przed zniszczeniem. W zabytku ruszyły prace zabezpieczające, a niedługo ma się rozpocząć remont generalny. Aktualnie zakończono prace archeologiczne, zabezpieczono fundamenty i mury.

Kiedy teatr powróci do życia? To przede wszystkim będzie zależało od funduszy, bo prace remontowe pochłoną co najmniej 20 mln zł. Wkrótce powstanie multimedialna rekonstrukcja teatru.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lublin.naszemiasto.pl Nasze Miasto