Taaaaką rybę wyłowił z zalewu!

Wielkie było zdziwienie dwóch lubelskich wędkarzy, kiedy wypłynęli na zalew łódką w poszukiwaniu sandaczy, a ich zdobyczą padło coś znacznie większego. - Zawsze łowię nad zalewem, ale taki okaz wpadł mi w ręce po raz pierwszy – opowiada Marek Smyk, zapalony wędkarz z Dziesiątej. – Szukaliśmy sandaczy, a tu taka niespodzianka! Raz kolega złapał 95 centymetrowego sandacza, ale to, co ukazało się naszym oczom przerosło wszelkie oczekiwania!

Gigantyczna tołpyga, która zamieszkiwała Zalew Zemborzycki, złapała się na tzw .„kopytko”.

- Na szczęście łapię ryby na plecionkę, czyli sznurek -  opowiada wędkarz. – Ta wielka ryba na pewno zerwałaby żyłkę! Na przynętę użyłem kopytka, takiej gumowej rybki.

Ryba-gigant najpierw pożarła przynętę, a potem zamiast dać się wyciągnąć z wody pociągnęła łódź za sobą. Właściwie trudno powiedzieć, kto kogo złapał!

- Mam sprzęt dobrej klasy, ale było trudno – opowiada pan Marek. – Cały czas musiałem kręcić kołowrotkiem, a ryba ciągała nas po zalewie jak na filmach! Kolega, który uczestniczył w całej „obławie” na rybę, uzbrojony w rękawice i podbierak, pomógł wyciągać rybę z wodnych czeluści. - Podbierak nie wytrzymał ciężaru, złamał się - relacjonuje Marek Smyk. – Wspólnymi siłami udało nam się wciągnąć rybsko do łodzi. Okazało się, że powodem całego zamieszania jest gigantyczna tołpyga, jak usłyszałem od kolegów „ ryba od ruskich" - kontynuuje.

Co dalej z wielką zdobyczą?

– Głowę zostawiam jako trofeum – mówi z dumą pan Marek. – Resztę zamrożę. Planujemy z rodziną skonsumować naszą ogromną rybę na święta, zamiast karpia. Swoja zdobyczą dzielni wędkarze maja zamiar pochwalić się też na łamach „Wiadomości wędkarskich.” - Może weźmiemy udział w jakimś wędkarskim konkursie – planuje pan Marek.