- Od dwóch lat próbujemy odzyskać pieniądze za hospitalizację 53-letniego obywatela Ukrainy, który trafił do nas z ostrym zawałem serca - mówi dr Małgorzata Piasecka-Twaróg, z-ca dyrektora szpitala.
Chorym najpierw zajęli się lekarze SOR-u, potem kardiolodzy. Opieka nad nim kosztowała ponad 13 tys. zł. To tylko jeden z kilku takich przypadków.
Przedstawiciele szpitala wysłali kilka pism do ubezpieczyciela, u którego Ukrainiec wykupił polisę. Dostali odpowiedź, że "Towarzystwo ubezpieczeniowe odmawia pokrycia kosztów leczenia chorego. Pacjent powinien sam opłacić koszty leczenia i zwrócić się o refundację po powrocie do kraju".
O co chodzi? - Z umowy, jaką zawierają Ukraińcy z firmą ubezpieczeniową wynika, że jeśli trafią do szpitala za granicą, powinni osobiście, w ciągu 48 godzin, wystąpić do swojego ubezpieczyciela z prośbą o refundację leczenia. Problem w tym, że ci pacjenci to zwykle tzw. ciężkie przypadki - tłumaczy dr Piasecka-Twaróg. - Tylko w ostatnim czasie mieliśmy dwóch takich chorych zza wschodniej granicy - dodaje.
Placówka od miesięcy walczy też o zwrot kosztów za opiekę nad Egipcjaninem. - Obcokrajowcy nie chcą płacić, bo twierdzą, że wykupili ubezpieczenie. Poza tym, nie mają pieniędzy. A ubezpieczyciele nas ignorują. To błędne koło - ocenia dyrektorka.
- Nikomu nie możemy odmówić pomocy, ani nieubezpieczonym, ani obcokrajowcom. Czasem koszt samej diagnostyki chorego waha się w granicach 500 zł - mówi dr Leszek Stawiarz, ordynator SOR-u przy al. Kraśnickiej, który w tym roku na leczenie pacjentów ma 8,3 tys. złotych na dobę.
Z przedstawicielami firmy ubezpieczeniowej, w której wykupili polisy Ukraińcy leczeni w szpitalu przy al. Kraśnickiej, nie udało nam się skontaktować.
META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?