Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Szkoła (nie) bez przemocy

Jakub Markiewicz
Jakub Markiewicz
- Nasze dzieci są bite, przezywane i zastraszane przez kolegę z klasy – twierdzą rodzice uczniów podstawówki nr 34 w Lublinie. 12-letni Damian* terroryzuje rówieśników od ponad dwóch lat.

A wszystko to pod szyldem „Szkoły bez przemocy”. Dyrekcja bagatelizuje problem.- Ten chłopiec jest nieobliczalny – twierdzi pani Anna, mama Piotrka, ucznia 6 klasy. – Pod koniec maja mój syn został siłą zaciągnięty na plac za szkołą i zmuszony do tzw. „solówki” z kolegą z klasy. Bójkę zaaranżował Damian, który czekał na Piotrka po lekcjach, w towarzystwie kilkunastu chłopców. Gdyby mój syn nie zgodził się na „solówkę”, dostałby od wszystkich. Wrócił do domu pobity i wystraszony.

Jak dodaje pani Anna, podobne przypadki można mnożyć: - Damian wbił cyrkiel w kolano jednaj z dziewczynek, ciągle kogoś zaczepia, bluzga, zdarzyło się też, że obnażył się przed rówieśnikami – wylicza.

Jej wersję potwierdzają rodzice innych dzieci.

– Moja córka nie miała zatargów z tym chłopcem, ale opowiadała o jego wybrykach. Kiedyś to była grzeczna, spokojna klasa, dzieci chętnie chodziły do szkoły, dobrze się uczyły. Teraz wyniki grupy spadły – mówi pan Jan. – Mój syn też miał zatargi z Damianem, ale postawił mu się i chłopak przestał go dręczyć. Syn mówił, że Damian obraża innych uczniów, rzucał plecakami koleżanek – dodaje matka innego szóstoklasisty z tej klasy.

Mama rozrabiaki nie widzi problemu. – Damian nie jest złym dzieckiem. To prawda, że trudno mu usiedzieć w miejscu, ale na pewno nikomu krzywdy nie robi – podkreśla. Kobieta zgodziła się udostępnić swój numer telefonu, aby rodzice kolegów i koleżanek Damiana mogli dzwonić do niej z ewentualnymi skargami. – Nie widzę powodu, by z każdej drobnostki robić aferę, a taką właśnie taktykę przyjęła jedna z matek. Potrafiła zadzwonić nawet o 11 w nocy. To chyba przesada – uważa kobieta. Ojciec chłopca dodaje: - Mój syn też wrócił kiedyś ze szkoły z podbitym okiem i nie robiliśmy z tego tragedii. Bójki i kłótnie między dziećmi w tym wieku się zdarzają. To nic nadzwyczajnego.

Rodzice szóstoklasistów wiele razy prosili o interwencję dyrekcję podstawówki, wychowawczynię klasy oraz szkolnego pedagoga, napisali w tej sprawie stosy pism. Zdesperowani, zaapelowali o usunięcia chłopca ze szkoły. „Od pierwszych dni nauki jest agresywny, bije i szykanuje inne dzieci. (…) Nie możemy dłużej czekać. Jeden chłopiec nie może zastraszać całej klasy” – argumentowali w podaniu z 2007 r. Pod wnioskiem podpisało się 17 osób. Ale nie przyniosło to żadnego rezultatu.

Spotkanie z dyrektorką szkoły i wychowawczynią klasy też nic nie dało. - Dowiedzieliśmy się, że nie tylko Damian rozrabia, ale cała klasa jest zła. Wyszłam stamtąd zdegustowana – opowiada jedna z matek. – Nie chcemy piętnować tego chłopca. Chodzi o to, że klasa nie została w żaden sposób przygotowana na przyjęcie takiego rozrabiaki. Nauczyciele, pedagog i dyrekcja okazali się bezradni.

Tuż przed końcem minionego roku szkolnego w podstawówce nr 34 pojawił się wizytator z kuratorium. Wnioski? „Dyrektor, nauczyciele oraz pracownicy obsługi starają się zapewnić uczniom bezpieczeństwo na terenie szkoły. W placówce realizowanych jest wiele programów zapobiegających agresji. (…) Dyrektorowi wydano zalecenie do dalszej pracy” – czytamy w pokontrolnym piśmie kuratorium.

– Chodzi o współpracę na przykład z policją – wyjaśnia Henryk Wagner, wicekurator oświaty w Lublinie. - W szkole można zorganizować tzw. „pogadanki” prokuratora. Sami nauczyciele nic tu nie wskórają. Ze szkołą powinni współpracować rodzice chłopca oraz jego kolegów i koleżanek z klasy.

Ale rodziców takie tłumaczenie nie satysfakcjonuje.

– Nie chcę czekać aż dojdzie do jakiejś tragedii, dlatego zdecydowałam się przenieść syna do innej szkoły – mówi pani Anna. – Dyrekcja placówki liczy, że dzieci z czasem uodpornią się na wybryki Damiana. I to ma być polityka „Szkoły bez przemocy”? – pyta.
Dyrektorka podstawówki nie chciała z nami rozmawiać. - Nie będziemy komentować tej sprawy – usłyszeliśmy w sekretariacie.


Kinga Szymona z Kliniki Psychiatrycznej w Lublinie radzi:

Najważniejsza jest współpraca rodziców dziecka, które sprawia problemy i szkoły. Pedagog szkolny czy wychowawca powinien porozmawiać z opiekunami urwisa. Niewykluczone, że dziecku potrzebna jest pomoc psychologiczna, ale żeby się o tym przekonać rodzice musieliby pójść z dzieckiem do poradni. Nie da się stwierdzić bez diagnozy czy to zachowanie to przejaw ADHD czy powikłań z nim związanych.

*Imiona bohaterów zostały zmienione.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lublin.naszemiasto.pl Nasze Miasto