Stacje do wypożyczania rowerów staną na terenie całego Lublina

Dostawca systemu ma się stać jednocześnie jego dzierżawcą (roczny czynsz to 42 tys. zł) i zarządcą do końca października 2019 r. W tym czasie ma zapewniać poprawne działanie systemu i na bieżąco naprawiać rowery. Za uchybienia przewidziane są kary.

Jeśli jakiś jednoślad zginie, będzie musiał w jego miejsce zapewnić inny i to w ciągu trzech dni.

Po to, żeby rowery nie ginęły, każda wypożyczalnia ma być strzeżona przynajmniej przez jedną kamerę. – Ponadto, jednoślady będą wyposażone w czujniki GPS – mówi Karol Kieliszek z Urzędu Miasta.

Co ciekawe, to właśnie wybrany w przetargu zarządca ma ustalić regulamin korzystania z Lubelskiego Roweru Miejskiego. W tym również ceny.

– Ale zakładamy, że pierwsze 20 minut jazdy będzie bezpłatne – zastrzega Kieliszek.

Obok wypożyczalni pojawią się też stojaki, do których będzie można przypiąć prywatne rowery.

Możliwe ma być korzystanie z biletu elektronicznego i karty płatniczej, albo płatność przez SMS.

Osoby, które nie zarejestrują się w systemie, będą płacić kaucję zwrotną. A te z „czarnej listy” wcale nie wypożyczą roweru. Informacje mają być przygotowane w języku polskim, angielskim, niemieckim i rosyjskim.

Ratusz wymaga też m.in. 40 audio- przewodników z nagraniami informującymi o atrakcjach turystycznych i wyświetlaczem prezentującym informacje o oglądanym obiekcie. W centrum Lublina ma powstać biuro obsługi klientów.

Wypożyczalnie znajdą się w miejscach, których utwardzenie miasto zleciło już wcześniej.

Ale ostateczna lista tych miejsc nie jest jeszcze znana, bo szykuje się sporo zmian.

Stację, która miała powstać przy rogu Narutowicza i Muzycznej, trzeba zaprojektować bliżej ul. Szczerbowskiego, a to za sprawą planowanej przez miasto przebudowy ul. Muzycznej.

W przypadku stacji przy Globusie cykliści uznali, że lepiej, by stała obok ZUS, a dzielnicowi radni z Dziesiątej wolą stację przy Stokrotce, zamiast przy Biernata z Lublina. Ostateczny wykaz powinien powstać do końca roku.

Dominik Smaga