- Na tym etapie śledztwa nie wykluczamy żadnej z tych możliwości, choć najbardziej prawdopodobny jest samozapłon - mówi Beata Syk-Jankowska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
Prokuratura doszła do takiego wniosku po oględzinach spalonego baraku i opiniach biegłych z zakresu pożarnictwa. - Barak służył jako magazyn. Po ostatnim remoncie dachu złożono w nim papę i lepik. Z zeznań pracowników wynika, że pomieszczenie nie było wietrzone od 23 lipca. Zdaniem ekspertów w wyniku upałów temperatura w baraku mogła wynosić nawet 60 stopni Celsjusza - tłumaczy Syk-Jankowska.
- Z zeznań dyrektora wynika, że nie ma takich przepisów, które nakazywałyby pracownikom wietrzenie baraków - mówi Dorota Kawa, zastępca prokuratora rejonowego w Lublinie. - Dyrektor zeznał też, że 30 czerwca br. barak był kontrolowany pod kątem bezpieczeństwa przeciwpożarowego i nie stwierdzono żadnych uchybień.
Sam dyrektor Kranz był dla nas nieuchwytny. Podobnie jak jego zastępca Grzegorz Plewik, którego chcieliśmy poprosić o komentarz do sprawy. - Proszę zrozumieć, że sytuacja w muzeum jest teraz napięta i dyrektorzy mają dużo na głowie - usłyszeliśmy w sekretariacie Muzeum na Majdanku.
Pożar wybuchł w nocy z poniedziałku na wtorek. Spaliła się większość baraku wraz z jego wyposażeniem. Były tam buty więźniów nie będące częścią ekspozycji muzealnych.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?