Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sadyzm, wściekłość, żądza mordu. Polscy seryjni zabójcy

Tomasz Chudzyński
Tomasz Chudzyński
Edmund Kolanowski, nekrofil z Poznania, podczas wizji lokalnej, detalicznie opisywał swoje zbrodnie
Edmund Kolanowski, nekrofil z Poznania, podczas wizji lokalnej, detalicznie opisywał swoje zbrodnie archiwum
"Seryjni mordercy fascynują i przerażają. Kiedy spojrzymy na życiorysy wielu z nich, to do pewnego stopnia są to „normalni” ludzie - tacy jak większość z nas. Zazwyczaj są nieśmiali, zamknięci w sobie. Ich drugie oblicze charakteryzuje sadyzm, wściekłość czy żądza mordu" – mówi dr Andrzej Gawliński, kryminalistyk, wykładowca akademicki, autor książek o seryjnych zabójcach – Bogdanie Arnoldzie, Edmundzie Kolanowskim, Mieczysławie Zubie i Piotrze Trojaku.

Czy jest coś, co sprawia, że człowiek staje się seryjnym zabójcą? Czy okrucieństwo, sadyzm, wściekłość, „żądza mordu” mogą być wrodzone? Są wskazania, że wielu z seryjnych zabójców to doskonali manipulatorzy, a w większości to mężczyźni mordujący kobiety...

Istnieje kilka teorii na temat tego, dlaczego ktoś staje się seryjnym mordercą.

W wielu przypadkach w dzieciństwie, ważnym okresie dla rozwoju psychicznego człowieka, dochodzi do traumatycznych wydarzeń. Dla przykładu, zaburzenia osobowości pojawiają się już w późnym dzieciństwie. Następnie ulegają rozwojowi. Negatywnie mogą wpłynąć kłótnie i nieporozumienia między rodzicami, nadużywanie alkoholu, przemoc, brak akceptacji przez otoczenie, odrzucenie, brak miłości czy agresywne wzorce zachowania. W wielu przypadkach rodziny seryjnych morderców bywają rozbite. Nierzadko oni sami zostają odrzuceni w dzieciństwie przez któregoś z rodziców. Ojciec jest często nieobecny w życiu przyszłego seryjnego sprawcy. Z matką, która zwykle ma osobowość dominującą, występuje natomiast chłodna więź.

Jednak nie wszyscy seryjni mordercy wywodzą się ze środowisk patologicznych. Wydaje mi się, że niewielu z nich było tak doskonałymi manipulatorami, jak np. Ted Bundy. Amerykanin zamordował kilkadziesiąt młodych kobiet. Był wykształcony, przystojny, powiedzielibyśmy nawet, że czarujący. Dziś jest częścią popkultury. Seryjni mordercy są nieśmiali, zamknięci w sobie. Mają dwie twarze, z których drugą charakteryzuje właśnie sadyzm, wściekłość czy żądza mordu. Nawiązując do płci, zgadza się - statystycznie najczęściej seryjnymi mordercami są mężczyźni, natomiast ich ofiarami padają kobiety.

Niemal wszyscy „seryjni”, których udało się schwytać do czasu moratorium na wykonanie kary śmierci (w czasach PRL), zostali straceni. Badano ich psychiatrycznie. Bogdan Arnold – Władca Much czy Mieczysław Zub – Fantomas, nie wykazywali oznak schorzeń, podobnie jak Joachim Knychała czy Karol Kot. Czy to były rzetelne badania? Może dzisiejszy stan wiedzy ukazałby coś innego?

Opinie sądowo-psychiatryczne i psychologiczne wydane w tych sprawach oparte były na badaniach przeprowadzanych zgodnie z ówczesnym stanem wiedzy. Trudno jest dywagować na ten temat. Od tamtych czasów minęło kilkadziesiąt lat. W PRL, po decyzji Rady Państwa o nieskorzystaniu z prawa łaski, skazanemu na „kaes” zostawały mniej więcej dwa tygodnie życia. Nie było tak, jak to widzimy np. w USA, że sprawcy, w tym seryjni, spędzają wiele lat w celach śmierci. Profesor Widacki, znany kryminalistyk, spotkał się z Knychałą. Wymieniał z nim również korespondencję, między innymi na temat wykrywalności seryjnych sprawców. Knychała podzielił się ciekawymi uwagami. Te wszystkie relacje mogą być użyteczne w praktyce śledczej.

Fantomas był prymitywnym „osiłkiem”, Władca Much alkoholikiem, a jedna z opinii mówiła, że był to człowiek skrajnie leniwy, dlatego przechowywał zwłoki ofiar we własnym mieszkaniu. Zdjęcia Joachima Knychały czy Piotra Trojaka sprawiają, że po ciele przechodzą ciarki. Tak wygląda zło? A może jak Leszek Pękalski, Wampir z Bytowa, niepozorny, wręcz „ciapowaty”, a w rzeczywistości bardzo silny, sprawny...

Te przypadki mogą nam uświadomić, że zło nie ma jednej postaci. Osobowość każdego ze wspomnianych sprawców była inna. Oni na co dzień, mniej lub bardziej poprawnie, funkcjonowali w swoich środowiskach.

Mordowali, jednocześnie wypełniając swoje role – męża, ojca, syna.

Poświęcił pan polskim seryjnym zabójcom kilka książek, w tym ostatnią o tzw. Zimnym Chirurgu z Poznania, Edmundzie Kolanowskim. Kilogramy starych akt, zdjęcia z miejsca zbrodni. Kto był najgorszy? Kto zasłużył na miano bestii?

Trudno mi na to pytanie odpowiedzieć. Nigdy się nad tym nie zastanawiałem i nie robiłem tego typu „rankingu”. Poza tym żadnego ze sprawców, których opisałem w książce, nie nazwałem bestią, bo zależało mi, aby dokonać obiektywnej rekonstrukcji zbrodni. Analizowałem sposób ich działania i starałem się odpowiedzieć na pytanie, co właściwie doprowadziło do tego, że zaczęli mordować. Mimo że ich celem było zaspokojenie popędu seksualnego, to byli to zupełnie różni sprawcy. Ofiarami Bogdana Arnolda zostały cztery przygodnie poznane prostytutki. Wykorzystał je seksualnie, po czym zamordował. Zwłoki przechowywał u siebie w niewielkim mieszkaniu. Żył z nimi pomimo postępującego rozkładu gnilnego ciał swoich ofiar. Mieczysław Zub również zabił cztery kobiety. Obok tego dokonał kilkunastu zgwałceń lub ich usiłowań oraz kilku kradzieży. Edmund Kolanowski natomiast zamordował trzy kobiety, dokonał wielu zbezczeszczeń zwłok. Z ciał wycinał narządy płciowe oraz piersi, które następnie przyszywał do zrobionego przez siebie manekina, przy którym masturbował się przez kilka dni.

Specjalnie nie wymieniłem Wampira z Zagłębia, za którego uznano Zdzisława Marchwickiego. Według wielu ekspertów ta sprawa nie została należycie wyjaśniona, zresztą już w tamtym okresie były wątpliwości co do winy Marchwickiego. Wiemy, że w czasie, gdy toczyło się śledztwo o kryptonimie „Anna”, w Zagłębiu popełnił samobójstwo, uprzednio mordując swoją żonę i dzieci, pewien pokojowy malarz. To mocny trop w sprawie Wampira?

Bez wątpienia sprawa Wampira miała wymiar polityczny. Jedną z ofiar była bratanica Edwarda Gierka. Zdzisława Marchwickiego skazano mimo wielu wątpliwości i słabego materiału dowodowego. Piotr O., samobójca, o którym mówisz, mógł być wspomnianym Wampirem, który w latach 1964-1970 zabił czternaście kobiet, usiłował zabić siedem kolejnych. Prawdopodobnie nigdy się już nie dowiemy, jaka była prawda. Samobójca przed odebraniem sobie życia podpalił miejsce zdarzenia, tak więc niemożliwe było pobranie jakiegokolwiek materiału porównawczego. Poza tym Wampir, który sam wymierzył sobie sprawiedliwość, był nie na rękę partii. Proces musiał się odbyć. I taki się odbył – pokazowy w Hucie Silesia. Po śmierci Piotra O. zbrodnie ustały, a na milicję trafiły listy od rzekomego Wampira, z których wynikało, że to koniec jego zbrodni. Czy był to zbieg okoliczności? Marchwickiego zatrzymano dopiero dwa lata później.

Za jedną z najważniejszych nierozwiązanych spraw polskiej kryminalistyki uznaje się tę dotyczącą zabójstw homoseksualistów w Łodzi. Zabójca siedmiu osób pozostał nieuchwytny.
Tożsamość tego sprawcy do dziś nie jest znana. W latach 1988-1993 doszło do morderstw siedmiu homoseksualistów. Wszyscy mężczyźni, poza jednym, zginęli w swoich mieszkaniach, w trakcie lub po stosunku seksualnym. Zostali uduszeni lub wykrwawili się w wyniku ran zadanych nożem. Z miejsca zdarzenia ginęły niekiedy drobne przedmioty należące do ofiar. Wykonano wiele czynności śledczych. Poddano obserwacji środowisko łódzkich homoseksualistów, którzy spotykali się na tzw. pikietach, m.in. na dworcu Łódź Fabryczna. Niektórzy przesłuchani świadkowie mówili o „tajemniczym Romanie”. Udało się o nim zebrać tylko jakieś ogólne informacje. Poza jednak odpowiedzią na pytanie, kim był sprawca, nasuwają się jeszcze dwa - jaka była jego motywacja i właściwie dlaczego przestał zabijać? Powstało na ten temat wiele hipotez. Mógł on działać z pobudek czysto seksualnych, ale także być sprawcą w typie misjonarza (z klasyfikacji FBI). Jego celem mogło być więc np. eliminowanie homoseksualistów. Być może nie akceptował swojej orientacji lub w przeszłości został skrzywdzony przez mężczyznę. Dlaczego przestał zabijać? Możliwe, że trafił do więzienia za inne przestępstwo, wyjechał lub zmarł. I to ostatnie jest dość prawdopodobne, bo jeden ze świadków, który miał kontakt seksualny z Romanem, zmarł na AIDS. Sprawą aktualnie zajmuje się Archiwum X.

Śląsk przoduje w liczbie seryjnych zabójców w okresie PRL. Stamtąd byli Knychała, Zub, Arnold, Wampir z Zagłębia. W jednej z Twoich książek jest opinia, że jest to w pewnym sensie kwestia gęstości zaludnienia. W tak licznej metropolii siłą rzeczy jest więcej potencjalnych seryjnych zabójców. A może jest coś jeszcze?
Ze Śląska byli ponadto m.in. Plewa i Kukuła. Jak spojrzymy na mapę Polski, to faktycznie na Śląsku odnotowano największą liczbę seryjnych sprawców. Trudno tak naprawdę odpowiedzieć na pytanie o przyczynę tego stanu. Swojego czasu Śląsk był specyficznym regionem. Zagęszczenie ludności to nie jedyna kwestia. Był to też region z ogromną liczbą napływowej ludności, biedy, a co za tym idzie i przestępczości. W Polsce Ludowej sprawca seryjny był co prawda pewnym novum, ale w tamtym okresie miało miejsce zdecydowanie więcej takich przypadków niż dziś. Tak na marginesie warto wspomnieć, że 80 proc. wszystkich seryjnych morderców na świecie działało w USA.

Na Pomorzu mieliśmy Wampira z Bytowa, Leszka Pękalskiego, skazanego za jedno zabójstwo, choć wiele wskazuje, że zamordował co najmniej kilka kobiet. Jest Piotr Trojak, Morderca z Wiatraka, był Paweł Tuchlin – Skorpion. To były wstrząsające sprawy...
Pękalski, po odsiedzeniu kary 25 lat pozbawienia wolności, przebywa aktualnie w Krajowym Ośrodku Zapobiegania Zachowaniom Dyssocjalnym w Gostyninie. Przyznawał się do kilkudziesięciu zabójstw. Dlaczego? Na to pytanie nawet dziś brak jest konkretnej odpowiedzi. Tuchlin, poza Wampirem z Zagłębia, zaliczany jest natomiast do najgroźniejszych polskich seryjnych sprawców - 9 zabójstw i 11 usiłowań. Co do Trojaka, wydaje mi się, że to najbardziej kontrowersyjna sprawa. W 2002 r. zabił chłopca w Lisewie Malborskim. Za ten czyn skazano na karę 15 lat pozbawienia wolności niewinnego mężczyznę, Tomasza K. 30 września 2005 r. Trojak zaatakował ponownie. Tym razem w Cieplewie pod Pruszczem Gdańskim. Jego ofiarą był kolejny chłopiec. Tego samego dnia Trojaka zatrzymano. W pierwszym śledztwie dotyczącym zbrodni w Lisewie popełniono wiele błędów. Oparto się głównie na śladzie zapachowym oraz na przyznaniu się do winy Tomasza K., który był upośledzony umysłowo. Trojak za te dwie zbrodnie odsiaduje karę dożywotniego pozbawienia wolności.

Dlaczego wielu zwykłych ludzi fascynuje, choć pewnie i przeraża, temat seryjnych morderców? Programy w tv, literatura na ten temat mają się dobrze… Są filmy, seriale, np. Mindhunter, na podstawie wspomnień profilerów FBI.
Nie da się ukryć, w ostatnich latach ta tematyka cieszy się w Polsce sporym zainteresowaniem. Seryjni mordercy fascynują i przerażają. Kiedy spojrzymy na życiorysy wielu z nich, to do pewnego stopnia są to „normalni” ludzie - tacy jak większość z nas. Mają dom, rodzinę, dzieci i pracę. Co prawda niektórzy z nich od młodości popadają w konflikty z prawem i zanim zaczną mordować, rozwijają swoją karierę przestępczą. Pomijając jednak skrajne przypadki, w których sprawcy są brutalni również dla bliskich, to tak jak wspominałem, zwykle mają oni dwie twarze. Poza tym liczba ofiar również oddziałuje na wyobraźnię czytelnika czy widza. Całe szczęście seryjni mordercy stanowią jedynie niewielki odsetek w ogólnej populacji sprawców przeciwko życiu i zdrowiu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Sadyzm, wściekłość, żądza mordu. Polscy seryjni zabójcy - Dziennik Bałtycki

Wróć na lubelskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto