Materiał Dziennikarza Obywatelskiego |
Na tle miast niemieckich czy angielskich jesteśmy niestety pionierami wszechobecnej i tandetnej ohydy reklamiarskiej. Całe nasze miasto, gdziekolwiek się ruszyć, upstrzone jest wstrętnymi, potężnymi tablicami z płachtami kolorowych reklam, które wywołują jeden efekt na przechodniu - totalnej odrazy, obrzydzenia i niechęci.
Reklamy są wszędzie
Opis właściwie jest zbędny - taki widok przedstawiają wszystkie lubelskie dzielnice i osiedla, od al. Tysiąclecia i okolic dworca PKS poczynając, a kończąc na Czubach, Czechowie, Dziesiątej itd. itd.
Może wreszcie nadeszła pora, by odpowiedzialni urzędnicy magistratu zrobili z tym porządek? Jak długo jeszcze będziemy żyć i poruszać się w przestrzeni upstrzonej taką ohydą? Czy naprawdę jesteśmy skazani na bombardowanie nas treściami reklamowymi na każdym skrzyżowaniu, rondzie, pasie zieleni, skrawku wolnej przestrzeni? Dlaczego lublinianie nie mogą przejść się ulicą, by móc spojrzeć na zieleń drzew czy architekturę?
Wszechobecne tablice reklamowe sprawiają, że nie mamy już odrobiny przestrzeni, która pozwoliłaby nam odpocząć, zawiesić wzrok na czymś spokojnym, przyjemnym dla oka, zrelaksować się lub pokontemplować estetykę zabudowy.
Przyzwyczajenie do tandety
A może już nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy, że tak jest? Czy tak się przyzwyczailiśmy do tej wszechobecnej tandety wizualnej, że jest nam wszystko jedno?
I pytanie zasadnicze: gdzie są odpowiedzialni za przestrzeń publiczną urzędnicy, wydający decyzję o lokalizacji reklam? Czy oni nie mają poczucia estetyki, pewnych granic, których przekraczać nie należy, bo robi się paskudnie, wstrętnie, brzydko?
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?