Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Przez pół roku koronawirus zabił w Polsce prawie 2 tysiące osób. Zaledwie w tydzień tylu Polaków umiera z powodu nowotworów!

Redakcja
Prof. Jacek Jassem: "Ludzie są spanikowani, boją się wyjść z domu, nawet jeśli pojawiają się objawy. Ponadto służba zdrowia jest zamknięta i niewydolna. Placówki poz praktycznie zamknęły się już w marcu, SOR-y szturmują pacjenci, którzy nie mogą się dostać do swojego lekarza w przychodni."
Prof. Jacek Jassem: "Ludzie są spanikowani, boją się wyjść z domu, nawet jeśli pojawiają się objawy. Ponadto służba zdrowia jest zamknięta i niewydolna. Placówki poz praktycznie zamknęły się już w marcu, SOR-y szturmują pacjenci, którzy nie mogą się dostać do swojego lekarza w przychodni." Przemyslaw Swiderski
"Jeśli zaniedbamy leczenie nowotworów, to będziemy mieli od 5 do 10 tysięcy więcej zgonów w ciągu roku. Nie są to szacunki wzięte z powietrza, wynikają z rzetelnych badań prowadzonych na świecie" - mówi prof. Jacek Jassem, kierownik Katedry i Kliniki Onkologii i Radioterapii Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, prezes zarządu Polskiej Ligi Walki z Rakiem. "Ludzie są spanikowani, boją się wyjść z domu, nawet jeśli pojawiają się objawy. Ponadto służba zdrowia jest zamknięta i niewydolna"- dodaje.

Która choroba jest groźniejsza - rak czy koronawirus?
Zakładając, że epidemia nie przyjmie zastraszających rozmiarów, oczywiście rak. Na koronawirusa zmarło do tej pory w Polsce ok. 1900 osób. Tyle samo umiera z powodu raka w ciągu tygodnia. Jeśli zaniedbamy leczenie nowotworów, to będziemy mieli od 5 do 10 tysięcy więcej zgonów w ciągu roku. Nie są to szacunki wzięte z powietrza, wynikają z rzetelnych badań prowadzonych na świecie.

Z czego to wynika?
Ludzie są spanikowani, boją się wyjść z domu, nawet jeśli pojawiają się objawy. Ponadto służba zdrowia jest zamknięta i niewydolna. Placówki poz praktycznie zamknęły się już w marcu, SOR-y szturmują pacjenci, którzy nie mogą się dostać do swojego lekarza w przychodni. Do nas także dobijają się chorzy, którzy nie dostali się do lekarza pierwszego kontaktu. Zapraszamy ich więc do poradni onkologicznej. Nie jest to jednak normalna sytuacja, żeby chory z bólem głowy czy brzucha przychodził do poradni onkologicznej!

Przychodnie POZ powinny zostać znów otwarte?
Oczywiście. Epidemia wymusza pełną mobilizację. Rozumiem, że pewne rzeczy można załatwić przez teleporady, ale jeśli chory ma niepokojące objawy - krwawienie, przedłużającą się chrypkę, długotrwałe zaparcia, bóle czy krwiomocz -  trzeba go pilnie zbadać. Lekarz udzielający teleporady bierze na siebie dużą odpowiedzialność. Nie zawsze przez telefon można jednak zdiagnozować chorego. Dlatego, aby nie dopuścić do wzrostu liczby zgonów z powodu chorób nowotworowych, musimy zrobić dwie rzeczy. Po pierwsze, powiedzieć osobom z niepokojącymi objawami - nie bójcie się, po kilku miesiącach epidemii wiemy jak zapewnić wam bezpieczne warunki wizyty u lekarza. Po drugie, otworzyć chorym drzwi do placówek służby zdrowia.

Od kilku dni mamy nowego ministra zdrowia. Spodziewa się pan, że zareaguje na ten apel?
Niezależnie od moich poglądów politycznych, pozytywnie oceniam powołanie Adama Niedzielskiego na to stanowisko. Jest to fachowiec, nie polityk. Polityka zdrowotna powinna być oparta na opiniach ekspertów i dowodach naukowych (z ang. evidence-based health policy). Dotychczas wiele decyzji w tym ministerstwie podejmowano intuicyjnie, co nie zawsze się sprawdzało. Wierzę, że to się zmieni. Trzeba brać przykłady z krajów, które - tak jak np. Niemcy - wzorowo radzą sobie z pandemią. Tymczasem Polska nie wygrała dotychczas tej walki.  

Czego, jako onkolog, oczekuje pan od nowego szefa resortu zdrowia?
Przede wszystkim wdrożenia strategicznego myślenia. Onkologia jest dziedziną przewidywalną, tu nic nas, jak np. w pandemii, nie zaskakuje. Wiemy ilu będzie chorych za pięć czy dziesięć lat. Wiemy też, jak trzeba przygotować system na ich leczenie - ilu będziemy potrzebowali onkologów, chirurgów, sal operacyjnych, aparatury czy leków… Niestety, do tej pory głównie łataliśmy dziury. Działanie interwencyjne zawsze jest droższe i mniej skuteczne od strategicznego. Ponadto należy zacząć działać od podstaw.

Czyli?
Od profilaktyki. Na początku lat 90 ubiegłego wieku Polska była europejskim liderem polityki antytytoniowej, w co zresztą włożyłem trochę wysiłku. Obecnie w tym rankingu spadamy coraz niżej. Finlandia zadeklarowała całkowite wyeliminowanie tytoniu z przestrzeni publicznej w ciągu najbliższych 20 lat. I to jest realne! Podobny cel powinna sobie postawić Polska. Jeśli pan minister nas poprosi, chętnie w tym pomożemy. Przewiduje się, że w XXI w. największym zagrożeniem onkologicznym będzie otyłość i nadwaga. Konieczna jest więc edukacja społeczna dotycząca właściwego odżywiania się i aktywności fizycznej, ale także zwiększenie liczby osób korzystających z badań przesiewowych.

Apeli nawołujących  do skorzystania z darmowej mammografii czy cytologii jest mnóstwo.

Nie wystarczy nawoływać. Trzeba zobaczyć, dlaczego u nas na mammografię przychodzi mniej niż połowa kobiet, a w innych krajach blisko 90 procent. Należy w to zainwestować, pamiętając, że profilaktyka jest zawsze tańsza niż leczenie, nie wspominając o dramatach związanych z chorobą nowotworową. Kolejną sprawą jest przewietrzenie obowiązującego od 2015 r.  pakietu onkologicznego. Obok dobrych rozwiązań ma on także braki. Przede wszystkim jest nadal koszmarnie zbiurokratyzowany i wielu chorych nie może korzystać z jego dobrodziejstw. Trzeba zrobić rejestr rzeczy, które są niezbędne i usunąć te, które są barierą dla chorych. Mam nadzieję, że przekonamy do tego ministra.

Chce pan także porozmawiać o pieniądzach na onkologię?
Oczywiście jest ich o wiele za mało, ale tym bardziej trzeba się zastanowić, czy są mądrze wydawane. Od lat głośno mówię o konieczności zmiany modelu opieki onkologicznej ze szpitalnego na ambulatoryjny. Bywa tak, że hospitalizacja jest droższa niż samo leczenie. Ta zmiana pozwoli przesunąć zaoszczędzone środki na niedofinansowane procedury lecznicze, innowacyjną aparaturę czy nowe leki. Być może ograniczenie hospitalizacji wymuszone przez pandemię zapoczątkuje ten kierunek. Warto zachęcić ministra  by sporządził wykaz procedur onkologicznych, które rzeczywiście wymagają hospitalizacji, a dla pozostałych wprowadził mechanizmy zachęcające do świadczeń ambulatoryjnych. Wśród innych tematów, którymi chciałbym zainteresować pana ministra jest wprowadzenie tzw. opieki narządowej. Chorzy na najczęstsze nowotwory (rak piersi, płuca, jelita grubego czy gruczołu krokowego) tułają się po systemie z plikiem skierowań, trafiając na przypadkowe instytucje i lekarzy. Trzeba stworzyć ośrodki, gdzie „pod jednym dachem” będą mieli kompleksową opiekę fachowców wyspecjalizowanych w leczeniu danego nowotworu. To jest głównie kwestia organizacyjna i nie wymaga dużych nakładów, a dla systemu jest wyjątkowo opłacalne. Najdroższe jest bowiem nieskuteczne leczenie. Doświadczenia innych krajów wskazują, że opieka narządowa istotnie poprawia jego wyniki. W Polsce mówimy o niej od lat, ale dotychczas nie udało się jej wdrożyć.

Jaki odsetek chorych na nowotwory można wyleczyć?
Obecnie około połowę. Druga wymaga paliatywnej opieki. Opieki lekceważonej, prowadzonej przez dramatycznie niedofinansowane hospicja. Stworzenie parasola nad tą grupą pacjentów byłoby aktem solidarności społecznej. Są to cierpiący,

często starzy i samotni ludzie. Państwo przyjazne obywatelom powinno się nad nimi pochylić.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto