Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Posłowie ganią rząd w Pekinie

Joanna Miziołek, Agaton Koziński
- Błagamy o życie, prosimy o miłosierdzie i pomoc w połączeniu się zrozpaczonej rodziny - napisał wczoraj w ostatnim apelu do chińskich władz Soohail Shaikh, kuzyn skazanego na karę śmierci za przemyt narkotyków Brytyjczyka Akmala Shaikha. Wyrok na nim miał zostać wykonany dziś o godz. 3.30 rano czasu polskiego.

Sprawę Shaikha, który ma dwójkę dzieci z lublinianką, opisaliśmy we wczorajszym "Polska Kurier Lubelski". Wokół tej historii rozgorzała burza. Swoje poparcie dla Brytyjczyka i oburzenie bezwzględnością chińskich władz zadeklarowały sejmowa komisja spraw zagranicznych, Rada Europy i europarlament. Jednak polski rząd nie zamierza się angażować w próby choćby odsunięcia wyroku w czasie.

- Shaikh jest obywatelem Wielkiej Brytanii, więc w gestii ambasady tego kraju w Pekinie leży wpływanie na chińskie władze - wyjaśnił Grzegorz Jopkiewicz z biura prasowego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Podobne jest stanowisko Kancelarii Premiera. Rzecznik rządu Paweł Graś mówi, że kancelaria premiera nie zamierza wysyłać apeli, ani listów w sprawie wstrzymania wyroku na Akmalu Shaikha.

- Sprawę obserwuje ambasada polska w Pakistanie. Nic więcej nie możemy zrobić, bo nie możemy ingerować w prawo innego kraju - mówi Graś, przyznając, że o sprawie Akmala Shaikha kancelaria premiera dowiedziała się dopiero z wczorajszej naszej publikacji.

Zupełnie inne zdanie ma w tej sprawie sejmowa komisja spraw zagranicznych. Jej wiceprzewodniczący Karol Karski wysłał wczoraj apel do rządu chińskiego, w którym prosi, aby władze Chińskiej Republiki Ludowej odstąpiły od wykonania wyroku na zatrzymanym przez nich Brytyjczyku. - Zdaję sobie sprawę, że w stosunkach z państwami takimi jak Chiny, które nie przestrzegają praw człowieka znaczenie mają tylko oświadczenia rządowe. Interwencji jednak nigdy dosyć - mówi Karski.

Sprawą Akmala Shaikha zainteresowali się także polscy europarlamentarzyści.

- To niedopuszczalne działania. Na najbliższym posiedzeniu europarlamentu odbędzie się przesłuchanie Catherine Ashton, która ma odpowiadać za politykę zagraniczną UE. Na pewno padną pytania, w jaki sposób Unia zamierza zareagować na tę sytuację - mówi Andrzej Grzyb, wiceprzewodniczący komisji praw człowieka Parlamentu Europejskiego.

Grzyb zapowiada także zgłoszenie na sesji europarlamentu rezolucji, w której będzie się domagać wyjaśnienia tej sprawy. Liczy, że w ten sposób uda się wywrzeć presję na autorytarny rząd w Pekinie.

- Niedawno spotkaliśmy się z grupą chińskich opozycjonistów i oni podkreślali, że takie rezolucje są bardzo ważne. Nie przynoszą one natychmiastowego efektu, ale przecież kropla drąży skałę - mówi Grzyb.

Także w Radzie Europy słychać głosy oburzenia wobec bezwzględności chińskich władz. - Będę chciał, by Rada oficjalnie wystosowała rezolucję do Komitetu Ministrów (w tym ciele zasiadają ministrowie spraw zagranicznych państw zrzeszonych w RE - przyp. red.) z propozycją wysłania noty protestacyjnej do Pekinu - mówi Dariusz Lipiński, wiceprzewodniczący Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy i przewodniczący polskiej delegacji w tej organizacji RE.

Akmal Shaikh przez długi czas mieszkał w Lublinie
Skazany na karę śmierci Pakistańczyk przyjechał do Koziego Grodu w 1998 roku.
Początkowo sprawiał wrażenie inwestora z dużą gotówką, którą jest w stanie zainwestować. Zaraz po przyjeździe do Lublina zgłosił się do Biura Promocji Miasta i zaoferował, że otworzy swoje linie lotnicze. Pytał o możliwości rozwoju Koziego Grodu i średnio co pół roku pojawiał się w ratuszu i przedstawiał coraz to nowe koncepcje. Jedną z nich była budowa meczetu. W 2005 r. z kolei zwrócił się z prośbą o wsparcie tego przedsięwzięcia do ówczesnego radnego miejskiego Dariusza Jeziora. Ten nie był jednak zainteresowany tą współpracą. Odmowa nie spodobała się Akmalowi Shaikhowi. Zaczął wysyłać Jeziorowi dziesiątki SMS-ów z pogróżkami. Sugerował też, że sprowadzi do Lublina terrorystów, groził nawet rozpętaniem świętej wojny. Sprawą zajęły się wówczas policja i Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. ABW zainteresowała się tą sprawą także z innego powodu. W tym samym czasie sekretarka Pakistańczyka opowiadała dziennikarzom Kuriera, że na konto jej pracodawcy wpływają duże kwoty przesyłane z krajów arabskich (sama twierdziła, że odeszła z pracy, bo Akmal miał jej złożyć niedwuznaczną propozycję). W rezultacie prowadzonego postępowania ABW przeszukała mieszkania Akmala Shaikha. Ostatecznie nie postawiono mu jednak żadnych zarzutów.

Po rozstaniu z żoną, a przed wyjazdem do Kirgistanu, gdzie zabrał go wcześniej poznany mężczyzna, który przedstawiał się jako Carlos (obiecywał mu, że zrobi z niego gwiazdę muzyki), Akmal Shaikh mieszkał przy ul. Agatowej na osiedlu Poręba. Doskonale pamięta go z tego czasu Wojciech Zygmunt, jeden z jego sąsiadów: - Początkowo wszystko było w porządku. Pakistańczyk zachowywał się przyjaźnie i kulturalnie. Pierwszy zawsze mówił "dzień dobry" - opowiadał wczoraj lublinianin. - Po kilku miesiącach ta sąsiedzka sielanka niestety się skończyła. Do jego mieszkania przychodziły jakieś podejrzanie młode osoby. Mężczyzna urządzał libacje alkoholowe, często do późnych godzin nocnych przy otwartym oknie śpiewał na całe gardło. Zdesperowani sąsiedzi wielokrotnie wzywali policję. Sytuacja uspokoiła się dopiero wte-dy, gdy skończyła się umowa najmu i właściciel mieszkania kazał Pakistańczykowi opuścić lokal - relacjonował Wojciech Zygmunt.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lublin.naszemiasto.pl Nasze Miasto