Ten materiał bierze udział w konkursie dla Dziennikarzy Obywatelskich MM Lublin! |
Patrzymy z Julką jedna na drugą. Chwilę myślałyśmy. Ale kiedy pani doktor powiedziała „Jedźcie, nie pożałujecie, obiecuję”, decyzja przyszła sama. Zaczęło się szybkie przygotowywanie dokumentów. Były problemy z wizą (jesteśmy obywatelkami Ukrainy), ale wszystko zdołałyśmy z pomocą profesora P. Sotirova i przyjmującej instytucji w Wielkim Tyrnowie.
Wyruszyłyśmy pociągiem z Lwowa, który jechał do Sofii przez Bukareszt. Podróż zajęła nam dobę. Było ciężko i długo, ale było warto. Sofiaaaa… jest po prostu świetna. Od razu na dworcu zetknęłyśmy się z dobrym przyjęciem i otwartością Bułgarów. Wytłumaczyli nam wszystko gdzie i co, i jeszcze powiedzieli że miasto do którego jedziemy (Tyrnowo) uważa się za najpiękniejsze w Bułgarii.
Zaczęła się nauka, nowe znajomości, dużo ciekawych ludzi, inna kultura, zabawy, tradycje. Polubiłyśmy ten kraj jeszcze w Polsce, dzięki temu co opowiadali nam pracownicy naukowi z Bułgarii. Nauka w Tyrnowie nie była ciężka, a w dodatku miałyśmy jeszcze dużo pomocy ze strony znajomych Bułgarów, Rosjan i Ukraińców.
Mentorzy, którzy pomagali nam we wszystkich oficjalnych sprawach (zakwaterowanie, dokumenty, podpisywanie umów) najpierw rozmawiali po angielsku, ale na naszą prośbę zaczęli mówić po bułgarsku. I to im musimy dziękować za podszkolenie znajomości języka.
W akademikach po prostu szaleństwo. Tak zwane «купони». Było ich naprawdę duuużo. Imprezy to też dobry sposób nauki języka. Rozkręcasz się i nie krępujesz aż tak bardzo.
Zauważyłyśmy, że na Erasmusie najlepiej podróżować i… jeść. Zrobiłyśmy sobie kilka wycieczek do Varny, Sofii, Plovdiva. Byłyśmy na Szypce, w Triavnie, Drianowskim klastorze. Właśnie tak poznawałyśmy kulturę i tych fajnych, otwartych, szczerych ludzi, których interesowało wszystko co mówiłyśmy, mimo że przecież byłyśmy dla nich zupełnie obcymi osobami.
Co do jedzenia - pierwsze dwa tygodnie byłyśmy trochę w szoku. Tłuste mięso, wszędzie dużo sera, warzywa, bardzo tania papryka, owoce, oliwki. Jak już nie wiedziałyśmy, czego chcemy w restauracji, to zawsze był zapasowy wariant: „Пържени картофи със сирене”. Już później spodobało nam się, że prawie w każdej potrawie jest dużo warzyw. Potem same gotowałyśmy szopską sałatę i tarator. A baniczki to było nasze pierwsze śniadanie.
Typowe myślenie o Bułgarii jest takie, że kraj trzeba zwiedzać tylko latem i nad morzem. Ale co w tym ciekawego? Leżenie na słońcu brzuchem do góry i opalanie się w towarzystwie takich samych „niebułgarskich” turystów jak i ty? I czego wtedy dowiesz się o kraju?
My miałyśmy cudowną możliwość spędzenia czasu w tym pięknym kraju i poznania wszystkiego od środka. Miałyśmy znakomite praktyki języka i kultury, które nie były przez nikogo nam narzucane.
Nie wiem, jak uważają inni „erasmusi”, ale dla nas wyjazd był po prostu najlepszym okresem na studiach. Tylu emocji i wrażeń w tak krótkim okresie czasu nie miałyśmy nigdy dotąd. Ciężko później wrócić do normalnych zajęć, sesji i zwykłego życia studenckiego w Polsce. Ale co zrobisz, dobre zawsze kiedyś się kończy.
Dziękujemy za zorganizowanie takiego programu dla studentów. To naprawdę wspaniała możliwość by poznać świat, naród, język którego się uczysz. A także szansa by rozwijać się w prawidłowym kierunku w przyszłości. Wykładowcom naszego zakładu Filologii Słowiańskiej, szczególnie z Bułgarii, dziękujemy za przystępne i interesujące przekazywanie takiej wiedzy o tym kraju i jego kulturze, która zachęca do robienia czegoś więcej, niż po prostu studiowanie.
Pensja minimalna 2024
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?