Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Piłka ręczna: SPR Asseco - Byasen 24:26 (relacja)

Tomasz Maciuszczak
Tomasz Maciuszczak
To było wielkie święto piłki ręcznej. Nadkomplet widzów w lubelskiej hali Globus podziwiał fantastyczne zagrania w wykonaniu dwóch wyrównanych zespołów. Do pełni szczęścia zabrakło... zwycięstwa.

W rewanżowym spotkaniu 1/8 finału Pucharu EHF SPR Asseco BS Lublin przegrało z norweskim Byasen Trondheim 24:26 i odpadło z dalszej rywalizacji.

Już na kilkanaście minut przed rozpoczęciem spotkania lubelska hala pękała w szwach.

Ci, którzy z przyjściem na mecz zwlekali do ostatniej chwili musieli zadowolić siedzeniem na schodkach oddzielających poszczególne sektory, lub oglądaniem widowiska na stojąco. – Nigdy nie widziałam tylu ludzi na meczu piłki ręcznej – mówiła po końcowej syrenie lubelska kołowa Ewa Damięcka.

W podobnym tonie wypowiadały się zawodniczki oraz trener ekipy z Norwegii.

Dla szczypiornistek ze Skandynawii zgiełk, jaki towarzyszył każdemu ich zagraniu nie okazał się jednak paraliżujący. Co prawda lublinianki mające do nadrobienia dwubramkową stratę z pierwszego meczu już po czterech minutach i trafieniach Moniki Marzec i Ewy Damięckiej prowadziły 2:0, to jednak po chwili można było spodziewać się powtórki sprzed tygodnia z Trondheim, kiedy to do przerwy przegrywały 8:16. W dziesiątej minucie było 5:2 dla Byasen, a gdyby nie świetne interwencje w bramce Magdaleny Chemicz (obroniła m. in. rzut karny) mogło być jeszcze gorzej.

Trener Edward Jankowski poprosił o czas i po przerwie w grze jego podopieczne zaczęły grać trochę lepiej.

Po chwili doprowadziły do wyrównania, w 21 minucie ponownie objęły prowadzenie za sprawą Małgorzaty Majerek. Gdy wydawało się, że na przerwę gospodynie zejdą z minimalnym prowadzeniem, tuż przed końcową syreną świetnie dysponowana Marit Frafjord wyrównała na 12:12 i takim wynikiem zakończyła się pierwsza połowa.

Po zmianie stron lublinianki przystąpiły do ofensywy. Dwie bramki zdobyła Kristina Repelewska, a po chwili Dorota Malczewska rzuciła na 15:12. Taki wynik premiował mistrzynie Polski. Na kwadrans przed końcem spotkania było 18:14, jednak w tym momencie stało się coś, czego lubelscy kibice nie zakładali nawet w najczarniejszych scenariuszach. Rywalki rzuciły siedem bramek z rzędu i gra gospodyń kompletnie się posypała.

– Zabrakło nam piątej bramki przewagi. Układało nam się świetnie, ale Norweżki złapały drugi oddech i zupełnie nie mogłyśmy się przebić – tłumaczyła po meczu lubelska skrzydłowa Małgorzata Majerek.

Zdaniem opiekuna Byasen przełomowym momentem drugiej połowy było pojawienie się na parkiecie Marte Snorroeggen. – Wróciła do gry i odegrała ważną rolę. Rzuciła trzy bramki i dodała do tego dwie asysty – mówił Geir Oustorp.

Do końca spotkania gospodynie nie potrafiły przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę.
Kiedy w 56 minucie Inga Svestad doprowadziła do stanu 24:21 było wiadomo, że do awansu lubliniankom potrzebne będzie co najmniej trzy-bramkowe zwycięstwo. To okazało się nieosiągalne i mecz zakończył się takim samym wynikiem, jak pierwsze spotkanie w Trondheim. Niestety, górą ponownie były Norweżki.

Mimo przegranej podopieczne Edwarda Jankowskiego i Iwony Nabożnej godnie żegnają się z europejskimi pucharami. Teraz lubliniankom pozostaje walczyć o kolejne mistrzostwo Polski. Następny krok w tym kierunku będą mogły wykonać w najbliższą środę. O godz. 18 w zaległym meczu 21. kolejki podejmą Start Elbląg.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lublin.naszemiasto.pl Nasze Miasto