Od pierwszego gwizdka pana Radosława Trochimiuka gospodarze z animuszem ruszyli na bramkę Roberta Mioduszewskiego. Pierwsze próby Piotra Bani, Dawida Skrzypka i Wojciecha Fabianowskiego nie przyniosły efektów w postaci bramki. Sandeczanie swoją szansę wykorzystali jednak w 25. minucie. Wtedy Grzegorz Wojdyga sfaulował w polu karnym zawodnika Sandecji i sędzia wskazał na wapno. Do piłki podszedł Piotr Bania i pewnym uderzeniem wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Po zdobytej bramce beniaminek pierwszej ligi „spuścił z tonu”, ale Motorowcy nie byli w stanie tego wykorzystać.
Kilka pierwszych minut drugiej połowy napawało optymizmem.
To lublinianie wykazywali bowiem większą chęć gry i mieli przewagę w posiadaniu piłki. Niestety niewiele z niej wynikało, bo podopieczni Mirosława Kosowskiego nie byli w stanie stworzyć większego zagrożenia pod bramką Sandecji. Dopiero w 73. minucie Motor przedostał się w pole karne i... strzelił gola. Radość piłkarzy trwała dosłownie chwilę, bo sędzia odgwizdał pozycję spaloną Kamila Oziemczuka. Dziewięć minut później było już po meczu. Borovicanin wrzucił piłkę w pole karne, ta odbiła się od Krystosiaka i ugrzęzła w bramce Mioduszewskiego.
Do końca spotkania wynik nie uległ już zmianie i drugi raz w tym sezonie piłkarze Motoru wracają do Lublina na tarczy.
"Szpila" i "Tiger" znowu spełniają marzenia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?