Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Parkingowe kłopoty Śródmieścia w Lublinie (materiał Dziennikarza Obywatelskiego)

freelancer
freelancer
Kierowcy przyjeżdżający do centrum Lublina zastawiają chodniki i wejścia do okolicznych kamienic. Mieszkańcy Śródmieścia mają dość.
Uwaga! Ten materiał bierze udział w konkursie dla Dziennikarzy Obywatelskich MM Lublin "Tym żyje miasto"!

Na ulicy Skłodowskiej, Grottgera, Radziszewskiego i na wszystkich okolicznych ulicach zawsze było dużo samochodów.

Sam fakt, że to Śródmieście, bliskość między innymi KUL-u, UMCS-u, Teatru w Budowie, niektórych urzędów, a od kilku lat i Plazy, generują stale zwiększający się ruch samochodów i zapotrzebowanie na coraz większą ilość miejsc parkingowych.

Jeszcze klika lat temu ten ostatni problem częściowo rozwiązywały place znajdujące się w miejscu, gdzie dziś znajduje się Centrum „Plaza”, później możliwość bezpłatnego parkowania na znajdującym się w owym centrum parkingu.

Oczywiście w międzyczasie zwiększyła się też liczba samochodów na ulicach miasta.
A około miesiąca temu zarząd Plazy wprowadził opłaty za parkowanie, na efekty czego długo nie trzeba było czekać.

- Czujemy się teraz, jak byśmy mieszkali na parkingu – skarży się pani Maria, mieszkająca w kamienicy nr 6 przy ulicy Skłodowskiej.

- Wszędzie są samochody. Czasem stoją tak, że nie można przejść chodnikiem, a trawnik przed naszym budynkiem został całkowicie zniszczony. Zdarzyło się też, że źle zaparkowany samochód zastawił drzwi wejściowe do kamienicy - dodaje.

Winnymi zniszczeń i takiego parkowania trudno uznać mieszkańców tak tej kamienicy, jak i okolicznych, jako że wszyscy mają zapewnione miejsca parkingowe na podwórzach znajdujących się na tyłach, gdzie prowadzi wygodna droga dojazdowa.

Gdy zapytać któregoś z parkujących na trawniku lub tarasującego swoim samochodem chodnik, odpowiedziałby, że to wszystko wina braku miejsc parkingowych. Że nie tylko nie zapewnia się takowych, ale i likwiduje się dotąd istniejące.

Pan Władysław, kierowca firmy kurierskiej z wieloletnim, stażem mieszkający przy tej samej ulicy, prezentuje nieco inny pogląd:

- Wszystko to wina tego, że dużo ludzi musi podjeżdżać jak najbliżej celu. Sto metrów dalej parking, a taki ktoś koniecznie musi choćby dziesięć metrów bliżej. Mi się zdarzyło, że spóźniłem się do pracy, bo ktoś zastawił bezmyślnie wyjazd z podwórza, gdzie parkuję samochód - wyjaśnia.

Pan Władysław zaznacza też, iż kilkukrotnie zawiadamiał Straż Miejską o problemie, ale nie jest pewny, czy ta zareagowała na jego wezwania. Zwraca też uwagę na przyczepkę zaparkowaną na jednym z trawników.

- Administracja za nasze pieniądze dba o te trawniki, a następnie ktoś je w ten sposób niszczy – mówi. - A jak nie przyczepka, to w tym miejscu stoi samochód.
Z kolei kawałek dalej, w pobliżu bramy prowadzącej na teren jednostki wojskowej, kamienne donice zostały przestawione, albo wręcz zepchnięte na ulicę w ramach samowolnego tworzenia miejsc parkingowych. W innych miejscach zostały wyrwane betonowe słupki mające uniemożliwiać parkowanie na trawnikach.

Samochody parkują nawet na boisku szkolnym przy ulicy Skłodowskiej – a płyta boiska z pewnością nie została przystosowana do znoszenia takich obciążeń.

Zgodnie z często spotykanymi opiniami, rozwiązaniem powyższych problemów mogłoby być powstanie podziemnego lub wielopoziomowego parkingu w Śródmieściu. Jednak nie jest to takie proste.

Taka inwestycja byłaby bardzo kosztowna, a co za tym idzie taki parking byłby płatny, co sprawiłoby, że część właścicieli samochodów nie zdecydowałaby się na korzystanie z niego, parkując nadal tak, jak dotąd to robili.

Ponadto w ten sposób obciąża się dodatkowymi wysokimi kosztami także podatnika, który nie korzysta z takiego obiektu.

- Powstanie takich parkingów byłoby na dłuższą metę niekorzystne, jako że stałyby się generatorem zwiększonego ruchu w okolicy, mniej więcej na poziomie 1200 aut na godzinę, na każde 1000 miejsc parkingowych - tak twierdzi Adam Fularz, ekonomista transportu, związany z Instytutem Studiów Transportowych w Leeds i INE PAN w Warszawie.

Zauważa on, iż ruch o takim natężeniu w zupełności wystarczy na całkowite i nieprzerwane wypełnienie pasa jezdni o szerokości 3,5 metra doprowadzającego ruch do parkingu, a dodatkowo obciąży arterie komunikacyjne prowadzące do samego centrum, które i bez tego są już przeciążone.

Jego teorię mogą potwierdzić doświadczenia z lat 60. i 70. ubiegłego wieku z miast zachodniej Europy, gdzie podobne problemy usiłowano rozwiązywać właśnie poprzez budowę wielkich i kosztownych parkingów w centrach miast oraz przez zwiększanie przepustowości ulic. Długofalowe skutki okazały się być odwrotne do zamierzonych.

W praktyce oznacza to, że jedyną nadzieją dla mieszkańców centrum miasta, zmęczonych nadmiarem samochodów i ich parkowaniem gdzie się da i jak się da, jest – kontrowersyjne dla wielu osób - ograniczenie ruchu w tej okolicy poprzez ustanawianie stref płatnego parkowania, czy wręcz zakazu wjazdu dla pojazdów nie należące do mieszkańców lub nie posiadających stosownych zezwoleń.

Czy tak się stanie? Tego tak naprawdę nie wiadomo, zwłaszcza że obydwie strony tego i podobnych konfliktów, mają swoje racje. Jedno jest pewne: bez zdecydowanych działań, będzie tylko gorzej.

Tymczasem mieszkańcom centrum pozostaje liczyć na to, iż kierowcy parkujący byle jak, byle gdzie, bez uwzględnienia interesów innych, wykażą się choć odrobiną zrozumienia. I donosić stosownym służbom o najbardziej karygodnych przypadkach, z nadzieją, że te zareagują.




Uwaga! Zostań Dziennikarzem Obywatelskim, wygraj konkurs „Tym żyje miasto” i zgarnij nagrody!


emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Laboratorium silniki hybrydowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lublin.naszemiasto.pl Nasze Miasto