Zdaniem lubelskiego posła inne szczegóły z dostarczonych mu przez anonimowego informatora materiałów mogłyby skończyć polityczną karierę Jarosława Kaczyńskiego.
Palikot zaznaczył, że informacje zamieszczone w teczce były jedynie kserokopiami, dlatego ich autentyczność stoi pod znakiem zapytania.
Dziennikarzom przeczytał jedynie fragmenty otrzymanych materiałów. - Moim celem nie jest zohydzenie i pogrążenie Jarosława Kaczyńskiego, ale piętnowanie metod, jakimi Kaczyński i Instytut Pamięci Narodowej posługiwali się przez lata - mówił. Dodał, że fragmenty, które pominął były doniesieniami dużego kalibru. - Większego, niż sikanie do chrzcielnicy, czy nieślubne dziecko Lecha Wałęsy - twierdził. Zaznaczył, że odczytał tylko część informacji, także dlatego, że obawiał się wymierzonej w swoją osobę prowokacji.
Z przedstawionych przez posła fragmentów wynika, że Jarosław Kaczyński nie został zatrzymany tuż po ogłoszeniu stanu wojennego.
- Wtedy zatrzymano tysiące innych osób. Widocznie Jarosława Kaczyńskiego nie uznano za wpływowego opozycjonistę - mówił Palikot.
- Kiedy jednak po jakimś czasie go zatrzymano, Jarosław Kaczyński twierdził, że na pewno chodzi o jego brata, Lecha Kaczyńskiego - relacjonował Palikot.
Następnie obecny prezes PiS miał potwierdzić, że jego bliski współpracownik Ludwik Dorn jest Żydem.
W dalszej części przesłuchania rzekomo powiedział, że "nie interesują go kobiety i nie zależy mu na założeniu rodziny". - Miał wtedy 32 lata. Akurat w tej kwestii okazał się konsekwentny - skomentował Palikot.
Palikot wyraził nadzieję, że autentyczność cytowanych przez niego fragmentów zeznań sprawdzi Instytut Pamięci Narodowej.
Strefa Biznesu: Dzień Matki. Jak kobiety radzą sobie na rynku pracy
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?