Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Otworzyli sklep z dopalaczami (wideo, foto)

Łukasz MM-kowicz
Łukasz MM-kowicz
Nie nadaje się do spożywania przez ludzi - takie informacje można przeczytać na produktach, które znajdują się w nowym centrum z legalnymi używkami.

Już przed szesnastą przed sklepem zjawiło się sporo ludzi czekających z niecierpliwością na otwarcie. W większości to młode osoby przed trzydziestką. – Jestem tu z ciekawości. Skoro ludzie potrzebują takich produktów to może lepiej żeby to było kontrolowane – mówi Janek. - Przyszedłem zobaczyć czy jest tu gandzia, bo chcę znaleźć jej zamiennik. Skoro sklep ma zarejestrowaną działalność gospodarczą to znaczy, że jest to legalne. Proszę zobaczyć ile tu jest ludzi. To znaczy, że nasze społeczeństwo staje się bardziej liberalne - dodaje.

W małym pomieszczeniu stanęły szklane regały z saszetkami „dopalaczy”, lufkami, fajkami wodnymi i kieliszkami.

 

Klienci protestowali, kiedy fotoreporterzy chcieli robić zdjęcia. Posypały się też brzydkie słowa. – Dlaczego k…a robisz mi zdjęcia? - krzyczał jeden z klientów. Zapytane osoby nie chciały ujawniać swoich twarzy. Ekspedienci skrupulatnie sprawdzali dowody osobiste. Podchodzący do regału oddawali je i zamawiali produkt, który ich interesuje. Potem byli wyczytywani i mogli za niego zapłacić. „Szałwia”, „Spice”, „Rips” to niektóre nazwy specyfików. Ich ceny zaczynają się od 50 złotych.

 

Sprzedawcy nie chcieli odpowiadać na pytania i pokazywać swoich twarzy na zdjęciach.

- Kupiłem „Szałwię”, zapłaciłem 50 złotych. Próbowałem też „Spice’a”, działa podobnie jak marihuana. Kupuję tutaj, bo to jest legalne i uważam, że to bardzo dobry pomysł. Ale nie będę przychodził tutaj często, bo w końcu trochę to kosztuje – mówi Paweł, stojący z grupką dziewczyn przed sklepem.

Na drugiej stronie kolorowego pudełeczka z „Szałwią” czytamy: „Produkt nie nadaje się do spożywania przez ludzi”.

 

– W Polsce obok ustawy o lekach, narkomani i produktach spożywczych dodatkowo stworzono specjalne procedury dotyczące suplementów diety. I tak, np. jeżeli produkt jest suplementem diety w Wielkiej Brytanii czy Irlandii nie koniecznie musi nim być w Polsce, dlatego zgodnie z przepisami prawa informujemy naszych polskich klientów, że produkty nie są przeznaczone do spożycia przez ludzi. Informacja ta wynika tylko i wyłącznie z odmiennych przepisów prawa w Wielkiej Brytanii i Polsce – tłumaczy Piotr Romański, rzecznik firmy World Wide Supplements Importer.

 

Komentarze przechodniów były już mniej przychylne. - To jest niebezpieczne i niezdrowe. Kto wyraził zgodę na coś takiego? W samym centrum Lublina? Fatalna decyzja. Jesteśmy, przeciw, bo to jest niedopuszczalne – mówi Teresa Ostasz.

- Myślę, że to jest obchodzenie prawa i powinno być zakazane dla ludzi. Proszę mimo wszystko zobaczyć, jaka jest frekwencja – denerwuje się pan Wiesław.

Janusz Wójtowicz, z Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie komentuje sprawę.

- Częste używanie tego typu rzeczy może odbić się na zdrowiu i na pewno nie będzie mu służyć - mówi Janusz Wójtowicz, z Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie. - Musimy apelować do rodziców i dzieciaków o rozwagę. Z naszej strony możemy kontrolować takie sklepy pod kątem sprzedaży używek osobom nieletnim. Sprzedający zdają sobie sprawę, że produkty nie są na liście rzeczy zakazanych. Jest to pewnego rodzaju falandyzacja prawa, bo co nie zabronione to dozwolone - dodaje.

 

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lublin.naszemiasto.pl Nasze Miasto