Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

NIK: Pogotowie często wyręcza lekarzy rodzinnych, specjalistów i ambulatoria

redakcja
redakcja
Archiwum
Średnio od 15 do 20 proc. wyjazdów pogotowia to przypadki, gdy nie ma niebezpieczeństwa nagłego zagrożenia zdrowia – szacuje Alicja Ciechan, zastępca dyrektora ds. lecznictwa w Wojewódzkim Pogotowiu Ratunkowym SP ZOZ w Lublinie.

– Dzwonią np. pacjenci, którzy mają skierowanie do szpitala. Chcą, by pogotowie zawiozło ich do izby przyjęć. Czasami też zgłaszają choroby przewlekłe i bóle korzeniowe albo chcą, aby podać im środki przeciwbólowe.

Podobne spostrzeżenia ma Najwyższa Izba Kontroli. Kontrolerzy sprawdzili, jak działa system ratownictwa medycznego.

Zauważyli, że pogotowie często wyręcza lekarzy rodzinnych, specjalistów i ambulatoria. Jednocześnie okazało się, że pogotowie i szpitalne oddziały ratunkowe to jedno z najlepiej działających ogniw systemu zdrowia.

Ale natłok pacjentów zaczyna dawać się we znaki. Tak jest m.in. na SOR (Szpitalny Oddział Ratunkowy) przy ul. Jaczewskiego w Lublinie.

– Technicznie oddział jest bardzo sprawny i wyremontowany, ale jest za bardzo obciążony – przyznaje Marta Podgórska, rzecznik SPSK4. – Często pacjenci mówią, że to lekarz rodzinny poradził im, aby zgłosili się na SOR. Niektórzy robią tak, bo nie chcą czekać w kolejce na wizytę u specjalisty – dodaje Podgórska.

od 12 lat
Wideo

Gazeta Lubuska. Miała 2 promile, rozbiła auto i uciekła

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lublin.naszemiasto.pl Nasze Miasto