Muzyka klezmerska nie należy do popularnych nurtów na polskim rynku fonograficznym. Dlaczego pięciu młodych muzyków nie gra rocka, popu czy reggae? Co Was tak pociąga w tych klimatach?
Stanisław Leszczyński: - Przede wszystkim niesamowita energia i szerokie spektrum działania. Z muzyką klezmerską można łączyć wiele stylów i nurtów. Często wychodzi z tego coś nowego, świeżego i zaskakującego. My tak naprawdę tylko czerpiemy z muzyki klezmerskiej, czyli żydowskiej, bałkańskiej, a nawet bliskowschodniej. Staramy się jednak eksperymentować, łączyć i budować nowe aranżacje. Stąd nazwa naszego zespołu.
Jakie połączenia wychodzą najlepiej?
Marcin Jabłoński: - Na naszej płycie można znaleźć na pewno jazz, są elementy rockowe, trochę funku. Staramy się dobierać różne gatunki muzyczne i szukać tego właściwego, odpowiedniego brzmienia.
Wszyscy studiujecie w innych miastach Polski. Jak więc znaleźliście czas na nagranie swojej płyty?
SL: - Lekko nie było. Perkusista jest w Poznaniu, kontrabasista we Wrocławiu, akordeonista w Warszawie, klarnecista w Niemczech, a ja w Szwajcarii. Nie jest to komfortowa sytuacja, ale jakoś się udaje. Umawiamy się dużo wcześniej, rezerwujemy sobie kilka tygodni w roku i cały ten czas poświęcamy na próby.
MJ: - Jednym słowem czyste szaleństwo, bo przyjeżdżamy do domu, żeby spotkać się z rodzinami, a jednak ten czas poświęcamy zespołowi. Po prostu chcemy zrobić jak najwięcej.
Ciężka praca i zapał to podstawa, ale do wydania płyty potrzebne są jeszcze spore pieniądze. Znaleźli się jacyś dobroczyńcy?
SL: - Mieliśmy spore problemy, bo nie znaleźliśmy żadnego sponsora, ani źródła dofinansowania. Stwierdziliśmy więc, że sami uzbieramy na tę płytę. Przez rok graliśmy tak jakby za darmo, bo wszystko przeznaczyliśmy na krążek. W lubelskiej szkole muzycznej nasz przyjaciel założył studio i tam powstał cały materiał. Okładkę zrobił znajomy grafik. Cieszymy się, że mamy dużo przyjaciół, bo sporo nam pomagają. Dzięki nim wszystko idzie powoli do przodu.
Młodzi muzycy często narzekają na lubelskie zaplecze muzyczne, a w zasadzie na jego brak. Trudno jest u nas zaistnieć?
SL: - To jest spory problem. W Lublinie nie ma nawet za bardzo gdzie wystąpić. Graliśmy koncerty w całej Polsce, w Niemczech, Francji, Belgii. Dostajemy mnóstwo propozycji wystąpienia na festiwalach w całej Europie, ale najtrudniej jest właśnie tutaj. Po prostu nie ma gdzie. Często gramy w zaprzyjaźnionym pubie "U Fryzjera" w Kazimierzu Dolnym. Na koncerty przyjeżdżają tam często nasi lubelscy fani, bo mają najbliżej.
MJ: - Myślę, że z drugą płytą pójdzie łatwiej, bo będzie to muzyka bardziej uniwersalna i otwarta na szersze kręgi słuchaczy. Myślimy też o wokaliście, którego zabrakło na ostatnim krążku.
***
Uwaga! Rozdajemy płyty!
Dla naszych czytelników mamy płyty zespołu NeoKlez. Wystarczy odpowiedzieć na pytanie: W którym roku odbyła się pierwsza edycja "Festiwalu muzyki i tradycji klezmerskiej" w Kazimierzu Dolnym? Pierwszy trzy osoby, które wyślą poprawną odpowiedź na adres [email protected] dostaną od nas płytę grupy Neoklez "Pięć Stron Świata".
Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?