Recenzja powstała w ramach akcji "Relacja za akredytację". Dziękujemy!
Jest sobotni wieczór. Słońce zdążyło zajść już jakiś czas temu. Czas płynie nieco niemrawie, powoli. Lekka, ledwo zauważalna mgła unosi się w powietrzu, jest chłodno ale nie zimno.
W takiej scenerii zmierzam na słynny (niektórzy mówią, że najsłynniejszy) polski musical który nieprzerwanie od roku 1991 kiedy odbyła się jego prapremiera, gromadzi rzesze sympatyków.
Metro to opowieść o młodych ludziach, o ich marzeniach o sławie, którą chcą zrealizować na deskach teatru.
Teatru, który w osobie Janusze Józefowicza odrzuca ich. Ich zbiorowe niepowodzenie sprawia, że stają się dla siebie bliżsi, sprawia, że zaczynają współpracować. Pod okiem Jana (ulicznego grajka dla którego tytułowe metro jest domem) wystawiają na stacji spektakl dla przechodniów.
Wkrótce okazuje się, że jest to hit. Niemal z dnia na dzień ludzie ci stają się sławni. Zostaje napisany o nich artykuł w gazecie, zauważa ich także reżyser, który przecież jeszcze niedawno wszystkich ich odrzucił. Marzenia spełniają się, ale nie wszystkie...
Metro to piękny śpiew zarówno solowy jak i grupowy, to także taniec, kostiumy i akrobatyka.
Metro to także piękny, niemal magiczny festiwal świateł oraz znane nazwiska, które w magnetyczny sposób przyciągają widza.
Czas upływa niepostrzeżenie, przedstawienie kończy się. Brawa, choć długie, milkną pośród ścian hali.
Wychodzę z "Globusa". Lekka mgła nadal wznosi się nad miastem. Parking powoli pustoszeje, ludzie rozchodzą się do swoich domów, jest chłodno.
Lublin żegna Metro.
![emisja bez ograniczeń wiekowych](https://s-nsk.ppstatic.pl/assets/nsk/v1.221.5/images/video_restrictions/0.webp)
Lady Pank: rocznica debiutanckiej płyty
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?