Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mój syn mógłby normalnie żyć

Redakcja
- Opieka w Dziecięcym Szpitalu Klinicznym była tak fatalna, że mój syn bał się potem personelu medycznego – twierdzi Beata Gęca matka 14-letniego Piotrka chorego na raka.

Dziś przed sądem okręgowym rozpoczął się proces o odszkodowanie za złą diagnozę. Rodzice żądają 250 tys. zł  odszkodowania i stałej renty za to, że lekarze operując chłopca nie zauważyli nowotworu.

 

Piotrek Gęca na początku ubiegłego roku uskarżał się na silne bóle brzucha. Rodzice chłopca, niezadowoleni z pomocy lekarzy w szpitalu powiatowym w Krasnymstawie pojechali do Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Lublinie. Nastoletni pacjent trafił tam 27 kwietnia, tuż przed długim weekendem. – Na miejscu lekarz powiedział, że mamy pecha, bo zaczyna się długi weekend. Wieczorem przyszedł jeszcze do Piotrusia i powiedział mu - trzymaj się kolego za tydzień zaczniemy leczenie – mówi Beata Gęca. Przez tydzień obolały i cierpiący chłopiec leżał w szpitalu. Z dnia na dzień jego stan się pogarszał. – Piotruś nie był w stanie sam dojść do toalety, był bardzo osłabiony. Lekarz dyżurny nie chciał mu pomóc, bo twierdził, że nie ma lekarza prowadzącego i nie może podjąć decyzji – dodaje.

 

Kiedy 4 maja wrócił dr Skomra, nie przeprowadzono planowanego badania. Stan chłopca nadal się pogarszał, ostatecznie wieczorem prof. Osemlak podjął decyzję o natychmiastowym przeprowadzeniu operacji

 

– Stan chłopca jest tak ciężki, że może nie przeżyć – usłyszeli rodzice. Po przeprowadzeniu operacji diagnoza lekarzy mówiła o pękniętym wyrostku i zniszczonych jelitach.

 

Przez następne dwa miesiące chłopiec leżał w izolatce. Według matki, Piotrek był bardzo źle traktowany. – Sama musiałam zmieniać synowi okłady na ranę pooperacyjną, która otworzyła się – wspomina pani Beata.

 

Na początku lipca Piotrek został wypisany do domu. – W trakcie kontroli lekarz nawet nie patrzył czy synowi zasklepiła się rana – denerwuje się pani Beata. Wreszcie rodzice zdecydowali się pojechać do Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie

 

Tam lekarz po przebadaniu postanowił operować nastolatka. Stan chłopca był wtedy bardzo poważny. Na jelicie grubym wykryto złośliwy guz nowotworu i były już przerzuty na węzłach chłonnych. Chłopcu wycięto jelito grube, od razu został skierowany na chemioterapię. Piotrek przeszedł 8 sesji naświetlania, a ostatnią wykonano w maju tego roku.

 

Pod koniec sierpnia tego roku chłopiec znowu zaczął uskarżać się na bóle brzucha, lekarze zdiagnozowali u niego nowotwór w jelicie cienkim, Piotrek przeszedł kolejną operację. Chory nastolatek znowu przechodzi chemioterapię.

 

Beata Gęca uważa, że gdyby nie zaniedbania lekarzy w DSK nie doszłoby do tak ciężkiej sytuacji

 

– Nowotwór nie mógł się pojawić po wyjściu z DSK – mówiła dziś przed sądem. Rodzice uważają, że zaniedbania lekarzy z Lublina doprowadziły do tak trudnego stanu chłopca. Domagają się 250 tys. zł odszkodowania i 1.5 tys zł. renty miesięcznie. – Mój syn po rozmowach z psychologiem w Centrum Zdrowia Dziecka ufa lekarzom, w DSK bał się wszystkich – mówiła ze łzami w oczach przed sądem Beata Gęca.

 

 

Pełnomocnik DSK mecenas Arkadiusz Derwisz uważa, że roszczenia rodziców są bezzasadne. – Z mojej wiedzy wynika, że nie doszło do błędu w sztuce lekarskiej – tłumaczy prawnik. Na kolejnej rozprawie mają zostać przesłuchani lekarze z DSK.

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lublin.naszemiasto.pl Nasze Miasto