Dziś przed sądem okręgowym rozpoczął się proces o odszkodowanie za złą diagnozę. Rodzice żądają 250 tys. zł odszkodowania i stałej renty za to, że lekarze operując chłopca nie zauważyli nowotworu.
Piotrek Gęca na początku ubiegłego roku uskarżał się na silne bóle brzucha. Rodzice chłopca, niezadowoleni z pomocy lekarzy w szpitalu powiatowym w Krasnymstawie pojechali do Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Lublinie. Nastoletni pacjent trafił tam 27 kwietnia, tuż przed długim weekendem. – Na miejscu lekarz powiedział, że mamy pecha, bo zaczyna się długi weekend. Wieczorem przyszedł jeszcze do Piotrusia i powiedział mu - trzymaj się kolego za tydzień zaczniemy leczenie – mówi Beata Gęca. Przez tydzień obolały i cierpiący chłopiec leżał w szpitalu. Z dnia na dzień jego stan się pogarszał. – Piotruś nie był w stanie sam dojść do toalety, był bardzo osłabiony. Lekarz dyżurny nie chciał mu pomóc, bo twierdził, że nie ma lekarza prowadzącego i nie może podjąć decyzji – dodaje.
Kiedy 4 maja wrócił dr Skomra, nie przeprowadzono planowanego badania. Stan chłopca nadal się pogarszał, ostatecznie wieczorem prof. Osemlak podjął decyzję o natychmiastowym przeprowadzeniu operacji
– Stan chłopca jest tak ciężki, że może nie przeżyć – usłyszeli rodzice. Po przeprowadzeniu operacji diagnoza lekarzy mówiła o pękniętym wyrostku i zniszczonych jelitach.
Przez następne dwa miesiące chłopiec leżał w izolatce. Według matki, Piotrek był bardzo źle traktowany. – Sama musiałam zmieniać synowi okłady na ranę pooperacyjną, która otworzyła się – wspomina pani Beata.
Na początku lipca Piotrek został wypisany do domu. – W trakcie kontroli lekarz nawet nie patrzył czy synowi zasklepiła się rana – denerwuje się pani Beata. Wreszcie rodzice zdecydowali się pojechać do Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie
Tam lekarz po przebadaniu postanowił operować nastolatka. Stan chłopca był wtedy bardzo poważny. Na jelicie grubym wykryto złośliwy guz nowotworu i były już przerzuty na węzłach chłonnych. Chłopcu wycięto jelito grube, od razu został skierowany na chemioterapię. Piotrek przeszedł 8 sesji naświetlania, a ostatnią wykonano w maju tego roku.
Pod koniec sierpnia tego roku chłopiec znowu zaczął uskarżać się na bóle brzucha, lekarze zdiagnozowali u niego nowotwór w jelicie cienkim, Piotrek przeszedł kolejną operację. Chory nastolatek znowu przechodzi chemioterapię.
Beata Gęca uważa, że gdyby nie zaniedbania lekarzy w DSK nie doszłoby do tak ciężkiej sytuacji
– Nowotwór nie mógł się pojawić po wyjściu z DSK – mówiła dziś przed sądem. Rodzice uważają, że zaniedbania lekarzy z Lublina doprowadziły do tak trudnego stanu chłopca. Domagają się 250 tys. zł odszkodowania i 1.5 tys zł. renty miesięcznie. – Mój syn po rozmowach z psychologiem w Centrum Zdrowia Dziecka ufa lekarzom, w DSK bał się wszystkich – mówiła ze łzami w oczach przed sądem Beata Gęca.
Pełnomocnik DSK mecenas Arkadiusz Derwisz uważa, że roszczenia rodziców są bezzasadne. – Z mojej wiedzy wynika, że nie doszło do błędu w sztuce lekarskiej – tłumaczy prawnik. Na kolejnej rozprawie mają zostać przesłuchani lekarze z DSK.
META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?