Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mieszkańcy lubelskich osiedli skarżą się w administracjach

BIEG, DUN, JAS
Coraz częściej mieszkańcy osiedli w Lublinie mają zaskakujące pretensje lub żądania. Potwierdza to Tomasz Macharkowski, administrator z osiedla Tatary: - W sprawie ławeczki pod blokiem potrafią przychodzić kilka razy dziennie, bo jakby nie stała, to zawsze komuś przeszkadza.

Wczoraj do naszej redakcji zadzwoniła mieszkanka ul. Huzarskiej oburzona, że Straż Miejska nie chciała interweniować w sprawie jej sąsiada, który na trawniku pod blokiem prał dywan. - Jest uchwała zakazująca mycia samochodów na ulicy, ale takiej, która zakazywałaby prania dywanów Rada Miasta nie uchwaliła - mówi Ryszarda Bańka, rzeczniczka lubelskiej Straży Miejskiej.

Postanowiliśmy sprawdzić, jakie jeszcze nietypowe problemy nękają mieszkańców naszego miasta. - Lokator zażądał, aby pomóc mu wyciągnąć sztuczną szczękę, która utkwiła w szybie windy - wspomina Tomasz Macharkowski. - Pechowiec podczas jazdy dźwigiem kichnął tak niefortunnie, że szczęka wpadła do szybu - opowiada. Pracownicy SM Tatary zrozumieli powagę sytuacji i wezwali firmę obsługującą windę.

Niecodziennych problemów nie brakuje też na Czechowie. Prezes spółdzielni, Sławomir Osiński, wspomina protesty niektórych mieszkańców przeciwko kapliczce z Matką Boską, którą ktoś zbudował własnymi rękami i ustawił na trawniku przed blokiem.

Z kolei kilku mieszkańców LSM denerwują odkurzacze do liści, bo zagłuszają im ulubiony serial w telewizji.

- Ludziom brakuje dziś umiejętności współżycia społecznego, swój interes stawiają na pierwszym miejscu. Przed kilkudziesięcioma laty było mniej takich problemów, ludzie byli bardziej wspólnotowi, wewnętrznie wyciszeni, mniej egoistyczni. I z większym zrozumieniem podchodzili do pewnych spraw. Dziś to się zmienia i wynika m.in. ze sposobu wychowania. Ale ma też związek z naszymi skłonnościami pieniackimi - ocenia prof. Ryszard Radzik, socjolog z UMCS. - Kompromisu musimy się nauczyć. Jeśli żyjemy w mieście, pewne sprawy powinniśmy zaakceptować. I przyzwyczaić się np. do tego, że ktoś czasami musi zrobić rzeczy, które nam przeszkadzają - dodaje prof. Radzik.

Na pocieszenie lubelski socjolog dodaje, że w innych krajach wcale nie jest lepiej. - Odwiedziłem znajomego w Niemczech. Jego sąsiad robił coś, co bardzo śmierdziało. Znajomy od razu zaczął pisać do administracji skargę. Przekonywałem go, żeby najpierw po prostu porozmawiał z sąsiadem. Poskutkowało - wspomina prof. Radzik.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lublin.naszemiasto.pl Nasze Miasto