Lublinianin nie miał internetu, ale musiał płacić rachunki za fikcyjną umowę z Netią

Pan Mieczysław Pytlik podpisał w lipcu 2009 r. umowę z firmą Netia na dostawę internetu, ale z powodów technicznych operator nie mógł rozpocząć świadczenia usług. Jednocześnie było to podstawą do wypowiedzenia umowy. Mimo tego, nasz Czytelnik dalej otrzymywał polecenia zapłaty za użytkowanie internetu.

- Trwa to już ponad rok i naprawdę mam już dość tej całej sytuacji i użerania się z Netią. Kiedy dostałem wypowiedzenie umowy, zdecydowałem się skorzystać z usług innego operatora, u którego wszystko działa bez problemów. Ale Netia nie odpuszcza i cały czas wysyła mi faktury do zapłaty. Prosiłem o wyjaśnienia, a firma tłumaczy się jakąś drugą umową, którą niby z nią podpisałem - denerwuje się pan Mieczysław.

Z odpowiedzi, którą pan Mieczysław otrzymał od Netii wynika, że druga umowa miała zostać podpisana dzień po wypowiedzeniu pierwszej. - Nic takiego nie miało miejsca. Nawet prosiłem o przesłanie mi kopii tego dokumentu, ale jej nie otrzymałem - tłumaczy nasz Czytelnik.

W końcu, gdy naliczony dług przekroczył 850 zł, pan Mieczysław zwrócił się o pomoc do powiatowego rzecznika konsumentów, który pod koniec lipca wysłał pismo do operatora, ale odpowiedzi do dziś nie otrzymał.

Po naszej interwencji Netia w końcu przyznała się do błędu. - Rzeczywiście omyłkowo rozpoczęliśmy naliczanie opłat, mimo że usługa nie została aktywowana. Do pana Mieczysława wysłaliśmy już pismo z wyjaśnieniem całej sytuacji i przeprosinami. Wszystkie wystawione faktury zostały skorygowane i wycofane z windykacji - zapewnia Karol Wieczorek, kierownik ds. komunikacji korporacyjnej w Netii.