Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lublin stolicą wandali? (ZDJĘCIA)

Kamil Balcerek, JAXA
Zniszczone ogrodzenie placu zabaw
Zniszczone ogrodzenie placu zabaw Jacek Babicz
Wkrótce się okaże, czy Lublin będzie Europejską Stolicą Kultury w 2016 roku. Jeśli tak się stanie, miasto ma zalać fala spodziewanych turystów. Jakie będzie ich pierwsze wrażenie? Pobazgrane sprejem ściany budynków, nawet zabytkowych kamienic, zniszczone wiaty przystankowe, zdewastowane ławki - to niemal norma w Lublinie.

W ostatnim czasie, co przyznają urzędnicy miejscy i potwierdzają policyjne statystyki, akty wandalizmu zdarzają się coraz częściej, a niszczone jest niemal wszystko. Straty z tego tytułu sięgają setek tysięcy złotych, a pieniądze, które można byłoby przekazać na budowę np. nowych skwerów czy placów zabaw, przeznaczane są na odbudowę zdemolowanych obiektów. Jak na razie trudno się dopatrzyć w działaniach lubelskiego ratusza, by dostrzegał wagę tego problemu.

Czytaj także: Zobacz nowe billboardy promujące Lubelskie

600 zł - to koszt jednej nowej ławki. Od początku roku zostało ich skradzionych kilkanaście, straty sięgają ok. 10 tys zł

Skakanie po samochodowych dachach, rzucanie koszem na śmieci w wiatę przystankową, rozbijanie szyb w sklepach czy kradzieże ławek. Z takimi przejawami wandalizmu Lublin zmaga się niemal codziennie. Zasada jest prosta: gdy na mieście pojawi się coś nowego, zaraz musi zniknąć albo zostać zniszczone. Co gorsza, sprawców takich wybryków trudno złapać, a usuwanie skutków jest niezwykle kosztowne.

- Miasto stara się, aby było ładnie, a wandale niszczą wszystko. Inna sprawa, że niewielu mieszkańców reaguje - rozkłada ręce Wiesława Kozicka, inspektor Wydziału Gospodarki Komunalnej Urzędu Miasta Lublin.
WGK tylko w tym roku stracił sporo ze swoich zasobów, a w niektóre zdarzenia aż trudno uwierzyć. Jednym z przykładów jest kradzież kwiatów, które miały być ozdobą ul. Jana Pawła II. Z pasa rozdzielającego jezdnię zniknęło 40 skrzynek. Do tego często zdarzają się kradzieże ogrodzeń placów zabaw, ławeczek, koszy na śmieci czy nawet nasadzeń. - Ludziom przydaje się wszystko - twierdzą urzędnicy.

150 zł - tyle kosztuje metr bieżący ogrodzenia placu zabaw. Na ul. Przyjaźni. zdemolowano kilkadziesiąt metrów

Jednak kradzieże to tylko początek spustoszenia, jakie dotyka nasze miasto. Wielkim problemem są wybryki wandali, którym przeszkadza wszystko. Bez względu na to, czy coś jest przymocowane do gruntu, czy nie. Na porządku dziennym jest podpalanie śmietników, niszczenie aut zaparkowanych na osiedlach czy nawet siłowanie się z latarniami.

Większość zdarzeń ma miejsce w nocy, a wykrywalność chuliganów jest niska. - Jeśli nie złapiemy wandali na gorącym uczynku, ustalenie sprawców jest trudne - przyznaje Anna Smarzak z Komendy Wojewódzkiej Policji. - Większość zdarzeń ma miejsce w nocy i nawet gdy sprawców uchwyci monitoring trudno ich rozpoznać, bo mają zasłonięte twarze. Gdy widzimy, że coś się dzieje, wzywajmy policję - radzi Smarzak.
W tym roku w Lublinie odnotowano już blisko 200 zgłoszeń o niszczeniu mienia, ale przed nami wakacje i z pewnością statystyka będzie jeszcze gorsza. Wandale się nie boją nawet kary, która wynosi do 5 lat więzienia.

Przystanki niszczone są niemal codziennie!

Najczęściej niszczonymi obiektami w Lublinie są wiaty przystankowe. - W ubiegłym roku odnotowaliśmy 210 takich przypadków. To oznacza, że średnio w ciągu każdego tygodnia niszczone są cztery przystanki. Najczęściej chodzi o wybijanie szyb - wskazuje Justyna Góźdź, rzeczniczka prasowa Zarządu Transportu Miejskiego w Lublinie.

71 tys. zł - takie straty powstałe na skutek niszczenia wiat przystankowych poniósł w minionym roku ZTM

Straty z tego powodu w 2010 r. przekroczyły 71 tys. zł. Za tę kwotę można by kupić dziesięć nowych przystanków. - Cena wiaty jest uzależniona od wielkości, ale można przyjąć, że średnio wynosi około 7 tysięcy złotych - mówi Góźdź. ZTM aby się uchronić przed ponoszeniem kosztów napraw, ubezpieczył wszystkie przystanki. Ze statystyki zniszczeń w podziale na poszczególne miesiące wynika, że w 2010 r. przystanki najczęściej były demolowane w lutym i marcu. - Najmniej natomiast odnotowaliśmy takich przypadków w lipcu i sierpniu. W wakacje 2009 roku aktów wandalizmu było mniej niż w pozostałym okresie - informuje Góźdź.

Przystankowi wandale czują czasami wyrzuty sumienia i sami zgłaszają się, aby pokryć wyrządzane szkody. - W 2010 r. mieliśmy pięć takich przypadków - kończy Góźdź.

Usuwanie bazgrołów ze ścian budynków idzie w setki tysięcy zł

Kilkadziesiąt tysięcy złotych co roku na usunięcie zniszczeń wydaje np. Zarząd Nieruchomości Komunalnych. - Spokojnie możemy mówić o takiej kwocie, choć szczegółowych wyliczeń nie prowadzimy - mówi Artur Cichoń, rzecznik prasowy Zarządu Nieruchomości Komunalnych.

- Sama wymiana zniszczonych drzwi wejściowych to wydatek rzędu 2 tys. złotych. Często mamy do czynienia z takimi przypadkami. Po prostu wiele osób uważa, że nie wypada otwierać drzwi ręką i używają do tej czynności nogi - dodaje Cichoń.

To, co spędza sen z oczu ZNK, to graffiti, które pojawiają się za każdym razem, gdy w blokach przeprowadzane są modernizacje elewacji.

- Nie graffiti, tylko bohomazy. Nie mówimy przecież o sztuce, ale o bazgraniu po elewacjach. Takie "malunki" są robione wszędzie, choć najczęściej pojawiają się w śródmieściu - podkreśla Cichoń.
ZNK odnowione elewacje chroni teraz specjalną powłoką antysprejową, ale jest to działanie czasochłonne i kosztowne.

- To warstwa wosków, które utrudniają przywieranie farby i pozwalają na jej zmycie. Zwykle pokrywamy nimi ściany do wysokości około trzech metrów - wskazuje Cichoń.

Usunięcie bazgrołów z powierzchni jednego metra kwadratowego tynku to koszt ok. 50-100 zł.
- Sprawców tylko sporadycznie udaje się ustalić. Zdarzają się jednak takie przypadki. Obecnie trwa postępowanie przeciwko wandalowi, który osprajował pawilon przy ul. Hutniczej. Koszt usunięcia bohomazów to ok. 300 zł - przypomina Cichoń.

Z takim przypadkami zmagają się także lubelskie spółdzielnie i wspólnoty mieszkaniowe, a także właściciele prywatnych kamienic.

Inne miasta, które zmagały się z takimi samymi kłopotami, uporały się z nimi, co można zobaczyć gołym okiem. Tak jest choćby w Rzeszowie. - Parę lat temu był u nas z tym problem, ale teraz wybryki wandali zdarzają się naprawdę rzadko, przy okazji większych imprez - podkreślał wczoraj Maciej Chłodnicki, rzecznik prasowy UM Rzeszów. - Jak sobie z tym poradziliśmy? Np. pseudografficiarzy wyeliminowała Straż Miejska, która przeprowadziła akcje i wyłapała większość z nich. Zdaniem rzecznika Chłodnickiego, oprócz determinacji władz konieczna jest także zmiana mentalności samych mieszkańców: - Gdy spaceruje się po bulwarach, można zobaczyć obrazki, jak ludzie upominają tych, co zaśmiecają trawniki. Mieszkańcy zwracają na to uwagę, bo chcą mieszać w czystym mieście.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Polacy chętniej sięgają po krajowe produkty?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lublin.naszemiasto.pl Nasze Miasto