Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lubelskie: Gdy matka chce oddać noworodka...

Gabriela Bogaczyk
W Lublinie nikt nie skorzystał z łóżek nadziei stojących w szpitalach
W Lublinie nikt nie skorzystał z łóżek nadziei stojących w szpitalach Anna Kurkiewicz
W woj. lubelskim działa tylko jedno „okno życia”. Alternatywą dla matek, które chcą oddać swoje dziecko, są łóżka nadziei w szpitalach. Problem w tym, że nie są one anonimowe

W Polsce działa prawie 60 „okien życia”, czyli pomieszczeń, w których matki mogą anonimowo zostawić swoje dzieci. W woj. śląskim i dolnośląskim funkcjonuje ich nawet kilka. Na Lubelszczyźnie tylko jedno - w Zamościu. „Okno życia” prowadzą siostry franciszkanki przy ul. Żdanowskiej. - Przez 6 lat zostawiono nam dwoje noworodków - jednego chłopca i jedną dziewczynkę - informuje s. Teresa Patrzek ze Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek w Zamościu.

By bezpiecznie pozostawić dziecko w oknie życia, wystarczy otworzyć z zewnątrz klamkę, położyć dziecko do łóżeczka i odejść. Kilkadziesiąt sekund później włącza się alarm, który informuje siostry o tym, że w środku znajduje się niemowlę. - Okno jest tak zlokalizowane, by matki mogły się czuć anonimowo i by nikt ich nie zauważył. Istnieją po to, by kobiety mogły skorzystać z takiej formy pomocy ze względu na trudną sytuację życiową. Takich możliwości powinno być więcej - podkreśla s. Teresa.

Alternatywą dla małej ilości „okien życia” miały być łóżeczka nadziei w każdym szpitalu z oddziałem położniczym. Problem w tym, że znajdują się one np. na korytarzach, przy wejściu do budynków lub przed oddziałem położniczym, czyli w miejscach, w których codziennie przewija się kilkaset osób. - Nie wspominając o tym, że w szpitalach działa monitoring, więc doskonale widać, kto oddaje dziecko. Jest to zupełnie niepraktyczne i niekomfortowe dla matek, które muszą oddać swojego noworodka - zaznacza dr Patrycja Dołowy, wiceprezeska warszawskiej Fundacji MaMa.

Rezultat jest taki, że kobiety nie decydują się na pozostawienie dziecka w szpitalnym łóżeczku nadziei. Prof. Jan Oleszczuk, wojewódzki konsultant ds. położnictwa, również uważa , że łóżeczka nadziei nie spełniają swojej roli: - Nie pamiętam sytuacji, by w ciągu 10 lat ktoś oddał noworodka do łóżeczka w SPSK4 - mówi profesor. Identycznie sytuacja wygląda w szpitalu przy al. Kraśnickiej, w Bełżycach lub Zamościu.

Dr n. med. Grzegorz Czupkałło, z-ca dyrektora w szpitala im. Jana Bożego w Lublinie, zaznacza, że w ciągu roku zdarza się kilka porodów, po których matki zrzekają się swoich praw do dziecka. - To bardzo trudne decyzje. Zazwyczaj są to kobiety, które znajdują się w trudnej sytuacji życiowej. Dlatego tak ważna jest dla nich anonimowość. Jednak według polskiego prawa, przyjmując się do szpitala, muszą podać swoje dane osobowe - mówi dr Czupkałło.

Łóżeczka nadziei powstały po to, by zapewnić matce wyjście z trudnej sytuacji i bezpieczeństwo dziecku. - Jednak są tylko symbolicznym gestem, zupełnie niepraktycznym - dodaje dr Patrycja Dołowy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lublin.naszemiasto.pl Nasze Miasto