Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Koncert Unholy Carnival Tour w klubie Graffiti: "Szaleńcze i brutalne pogo" (relacja)

TomekMetalowiec
TomekMetalowiec
TomekMetalowiec
Życie nie znosi próżni. W czasie, gdy Behemoth z powodu choroby lidera grupy Nergala, zaprzestał na jakiś czas działalności, pozostali muzycy tego zespołu postanowili reaktywować działalność swoich odrębnych kapel.

Relacja za akredytację: Akcja dla Dziennikarzy Obywatelskich MM Lublin (serwis)


Stąd też na scenę powróciły Vesania z Orionem (gitara), Nomad z Sethem (gitara) oraz Azarath z Inferno (perkusja), by m.in. zagrać wspólnie kilka polskich koncertów pod szyldem 'Bezbożnego Karnawału'.

Niestety kilka dni przed rozpoczęciem trasy, Azarath ogłosił, że z powodu obowiązków zawodowych wokalisty zespołu noszącego wdzięczną ksywę Necrosodom, zmuszony jest odwołać swoje występy. Jednak ta strata w składzie trasy została zapełniona w doskonały sposób, gdyż na wolne miejsce 'załatwiono' Lost Soul. Na wydarzenie tego typu, fan ekstremalnego metalu czeka z niecierpliwością i świadomością, że trasa będzie wyśmienita, a podobna okazja może się prędko nie powtórzyć. Stąd też od bardzo długiego czasu, dzień 13 kwietnia był dla metalowców zarezerwowany na wyjście do klubu Graffiti, miejsca tradycyjnego dla tego typu koncertów w Lublinie.

Koncert planowo miał rozpocząć się o godzinie 19. Jednak, zgodnie z niechlubną, polską tradycją, nie obyło się bez kilkunastominutowego opóźnienia.

Jako support przed głównymi atrakcjami wieczoru, zaprezentował się białostocki Effect Murder.
Trzeba przyznać, że było to bardzo ciekawe rozpoczęcie koncertu. Mimo jeszcze, niezbyt licznej publiczności na sali, zespół pokazał kawałek dobrego death metalu. Effect Murder nie przedstawił może jakichś odkrywczych rzeczy, ale wszystko zagrane było na dobrym poziomie technicznym i z dużą ekspresją sceniczną. Przełożyło się to na bardzo sympatyczne przyjęcie ze strony obecnych pod sceną. Minusem było tylko niedopracowane nagłośnienie, ktróre objawiało się w zlewaniu się dźwięków i nieco za małym wyeksponowaniu wokalu. Ale ogólnie występ zdecydowanie można ocenić jako pozytywny.

Po tej obiecującej rozgrzewce, nadszedł czas na pierwsze z trzech zasadniczych dań, serwowanych podczas Unholy Carnival.
Na scenie pojawił się Nomad. Po przenikliwym i tworzącym złowieszczy klimat intrze, nastąpił prawdziwy, soczysty death metalowy cios. W repertuarze Nomad dominowały dość wolne, walcowate i przez to potężnie brzmiące kompozycje. Tego typu granie od razu przypadło do gustu publiczności, także na sali pojawiła się praktycznie maksymalna tego wieczoru liczba osób. Szaleństwo zaczęło się na dobre, nie mogło sie zatem obyć bez wariactw, okrzyków i tradycyjnego pogo. Tym razem wydawało się, że dźwiękowcy dostroili się z zespołem sporo lepiej, niż przy Effect Murder, przez co wszystko zabrzmiało naprawdę efektownie, dzięki czemu w powiązaniu z bardzo wysoką klasą zespołu, całość bardzo przyjemnie zdewastowała uszy maniaków metalowej ekstremy. Szkoda tylko, że występ trwał dość krótko. Ale na swą kolej przecież oczekiwały jeszcze dwa świetne zespoły, więc marudzenia nie było.

Tego wieczora nawet przerwy między poszczególnymi zespołami upływały szybko i miło, a to dzięki temu, że z głośników sączyły się głównie dźwięki albumu 'Resurrection' Halforda oraz ' Between two worlds' grupy I.
Ale mimo wszystko nie dla tych chwil wszyscy przybyli do Graffiti. Przedostatnim, bowiem zespołem był Lost Soul. Ekipy tej przedstawiać nie trzeba. Powrotny krążek bandu Jacka Greckiego, twórcy, lidera, wokalisty i zarazem gitarzysty ekipy, mówi sam za siebie. "Immerse in infinity", bo o tej płycie mowa, została doskonale przyjęta nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie, zbierając wszędzie najwyższe noty. Album ten docenili nawet tacy weterani death metalu, jak Entombed czy Sinister. Nic, więc dziwnego, że Lost Soul zaprezentowało lubelskiej publiczności wiele utworów z tej płyty. Można było zatem podelektować się słuchaniem Breath of Nibiru, Divine project, One step too far, 216 z kapitalnym solo Jacka Greckiego, które przez wielu uznawane jest za jedno z najlepszych w historii polskiego death metalu oraz kończącym występ Revival, zawierającym popis niszczących mury umiejętności perkusisty zespołu Krzysztofa 'Desecrate' Szałkowskiego. Set koncertowy Lost Soul dopełniły jeszcze utwory z poprzedniej płyty "Chaostream": Birth of Babalon oraz dedykowany Azarathowi Christian meat.

Występ Lost Soul był zdaniem wielu najlepszym fragmentem całego koncertu. Potwierdzało to choćby niezwykle szaleńcze i brutalne pogo, które momentami obejmowało ponad połowę sali koncertowej.
Jacek Grecki i spółka, jak zwykle dawali z siebie wszystko, potrafili świetnie nawiązać kontakt z publiką i zagrzewać ją do podscenicznej walki. Lider grupy nie krył zadowolenia z entuzjazmu zgromadzonych, który posumował słowami: "Lublin jak zwykle k...a rozp...ł", co przekładając na mniej dosadny język, oznaczało że szaleństwo na sali bardzo sie podobało. Grecki na koniec dziękując zgromadzonym, wyraził nadzieję, że jesienią uda się spotkać z lubelskimi fanami metalu w ramach zapowiadanej już od zeszłego roku trasie, na której Lost Soul wystąpi jako gwiazda główna.

Występ Lost Soul, jak już wspomniałem pobudził publiczność do niezwykłych szaleństw, przez to zabrał wielu osobom dużo sił, do tego stopnia, że Vesanię podziwiało spod sceny, jakby mniej osób.
Nie było jadnak wcale źle, gdyż to właśnie Vesania przyciągnęła liczną grupę miłośników ekstremalnych dźwięków na ten koncert. Przedstawienie z udziałem tego zespołu było tym bardziej wyczekiwane, że praktycznie nie koncertował on i nie działał, od chyba ponad 3 lat. Nigdy nie byłem zbyt wielkim fanem symfonicznego black metalu, a taki gatunek prezentuje Vesania, więc przed koncertem obawiałem się, czy dzwięki klawiszy nie będą zbyt dominujące. Na szczęście już pierwsze nuty zagrane przez muzyków rozwiały wszelkie moje wątpliwości. Wszystko było na swoim miejscu. Potężne gitary wyeksponowywały się na czoło, a keyboardy tworzyły dla nich odpowiednie, mroczne i patetyczne tło.

Ten właśnie patos dawał się odczuwać nie tylko w muzyce, ale i zachowaniu członków zespołu, a zwłaszcza lidera, gitarzysty i wokalisty Oriona.
Mimo, że podniosłość ta była nieco irytująca, to komponowała się dobrze z całością przedstawienia. Występ ten zdecydowanie nawiązywał do popisów teatralnych aktorów. Byli to jednak aktorzy niezwykli. Wszyscy muzycy założyli, bowiem w specjalnie przygotowane, eleganckie garnitury i tradycyjnie pokazali się z wymalowanymi trupio twarzami. Szczególnego charakteru prezencji muzyków dodawały czerwone wstawki w ich ubiorach, krawaty u niektórych z nich oraz krwistoczerwone ślady w okolicach ust basisty zespołu Heinricha. Teatralność tę, momentami nieco groteskową, podkreślały dodatkowo dziwne i trochę buńczuczne wypowiedzi Oriona, a także zachowanie Siegmara (instrumenty klawiszowe), który kilka razy odszedł od keyboardów i z szaleńczym śmiechem przechadzał się po scenie, kręcąc przy tym pękiem kluczy.

Nie ta otoczka była jednak najistotniejsza w tym, co Vesania pokazała tego wieczoru.
Muzycznie, bowiem wszystko prezentowało się idealnie. Każdy z instrumentów brzmiał klarownie i mocarnie. Na bardzo wysokim poziomie stał również wokal Oriona (aż chciałoby się zapytać - dlaczego to nie on zajmuje miejscem przed mikrofonem w Behemoth?).

Wyjatkowym smaczkiem koncertu stało się niesamowite solo na perkusji Daraya, którego nieprzeciętnych umiejętności, uwielbiającym choćby wydawnictwo "Impressions in blood" Vadera, przedstawiać nie trzeba. Vesania zagrała utwory ze wszystkich swoich dotychczasowych płyt, był też bis, także każdy znalazł coś dla siebie. Orion zapowiedział, także iż Vesania nie zamierza już zawieszać działalności, zatem wypada tylko czekać na nadchodzący, nowy album oraz na kolejne koncerty w Lublinie, bo ten był naprawdę klasowy i narobił zapewne wielu osobom sporego apetytu na polski metal.

Podsumowując, rozpoczynający trasę Unholy Carnival lubelski koncert można uznać za bardzo udany. Wszystkie zespoły zagrały bardzo dobrze, bądź wyśmienicie.
Publiczność, mimo że całe zamieszanie działo sie w środę, więc w środku tygodnia, przybyła dość gromadnie. A wszystko to można było podziwiać za 35/45 zł. Nie pozostaje nic innego jak czekać na kolejne tego typu znamienite i niszczycielskie wydarzenia w Graffiti.

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lublin.naszemiasto.pl Nasze Miasto