LIST OD CZYTELNICZKI
10 marca 2012 r. wraz z przyjaciółmi chcieliśmy się udać do klubu SHINE, aby uczcić imieniny jednego z nas... loża była wynajęta oraz opłacona.
Część z nas przyjechała wcześniej, weszła do klubu i kupiła bilety. My przyjechaliśmy chwilkę później drugą taksówką i tłumacząc "selekcjonerom", że jesteśmy z rezerwacji uzyskaliśmy odpowiedź, że nie wejdziemy, oczywiście bez wytłumaczenia nam dlaczego, taki a nie inny jest powód ich decyzji.
Kryteria selekcji znają chyba tylko starożytni Majowie - byliśmy ubrani elegancko, znając pomysłowość przedstawicieli tego "zawodu". Nie mogąc dodzwonić się do znajomych, którzy weszli już do lokalu, jakimś cudem udało mi się wejść do środka, kupić bilet i zostawić kurtkę w szatni. Czekając w korytarzu na pozostałych rozmawiałam z ochroniarzem na temat naszej rezerwacji i wpuszczenia wszystkich, z którymi spędzaliśmy ten wieczór.
W trakcie rozmowy, dwóch ochroniarzy, nie wiadomo z jakich przyczyn podniosło mnie i zaczęło wynosić na zewnątrz, po czym rzucili mnie jak jakiś przedmiot na ziemię i spryskali po całej twarzy i szyi gazem pieprzowym. Jestem kobietą i nigdy żaden mężczyzna nie potraktował mnie w taki sposób - nawet bym o tym nie pomyślała. Mąż i przyjaciel, stojący w kolejce ruszyli mi na pomoc, ponieważ po tym co zobaczyli, nie wiedzieli czego jeszcze można się po ochronie klubu spodziewać.
Podczas podnoszenia mnie z ziemi, zostali osaczeni przez ochronę i rzuceni na ziemię. Przyjaciel został trzykrotnie uderzony w twarz, mąż rzucony na bruk i ich również spryskali gazem po twarzy i głowie. Wezwaliśmy policję, która była bezradna wobec ochrony klubu, spisała nasze dane z dowodów i jedyną pomocą przez nich otrzymaną było współczucie.
Pomocy udzielili nam mieszkańcy tej okolicy, od których dowiedzieliśmy się, że to już nie pierwsza tego typu sytuacja w przeciągu trzech tygodni istnienia klubu SHINE. Podczas otwarcia klubu, jakiś chłopak został pobity przez tą samą ochronę do nieprzytomności i wymagał udzielenia mu pierwszej pomocy.
Czy naprawdę, chcąc się zrelaksować po tygodniu pracy, musimy doświadczać takich sytuacji i czuć jak wielką władzę prezentują sobą śmieszni selekcjonerzy i agresywni ochroniarze. Powinno to być nagłośnione, ponieważ tylko w taki sposób można pokazać im, że nie wszystko da się zamieść pod dywan oraz zapobiec podobnym sytuacjom w przyszłości.
Dlaczego w lubelskich klubach nocnych ochrona stosuje przemoc i szerzy agresję wobec uczestników imprez, nie pomijając kobiet. Przecież ich zadaniem jest chronić i pilnować porządku w takich miejscach. Czy ochrona podlega innemu prawu niż wszyscy ludzie?
Marlena
ODPOWIEDŹ KLUBU SHINE
Bogdan Szczepkowicz, właściciel klubu Sine:
– To nieprawda. Nasi ochroniarze nikogo nie pobili. To bzdury. Pani została wyprowadzona z klubu, po czym trzech jej towarzyszy rzuciło się na ochroniarzy. Byłem przy tym. Na miejscu była też policja. Mamy nagrania z monitoringu. Nikomu nic się nie stało. Jeśli nasi goście czują się pokrzywdzeni, mogą skierować sprawę do sądu. Proszę bardzo. Nie zmierzam więcej tego komentować.
(jsz)
Zobaczcie także:
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?