Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Katastrofa pod Smoleńskiem: Wspomnienia lublinian o ofiarach tragedii

Redakcja
W dzień pogrzebu prezydenta Lecha Kaczyńskiego lubelscy politycy, urzędnicy i sportowcy wspominają ofiary katastrofy samolotu pod Smoleńskiem.

Adam Wasilewski, prezydent Lublina

W obliczu takiej tragedii po prostu brakuje słów. Każda śmierć jest straszna, ale w sytuacji, kiedy ginie prawie sto osób trudno powiedzieć cokolwiek. To ciężkie przeżycie. Zginął prezydent kraju z małżonką, urzędnicy, stewardessy i oficerowie BOR. To olbrzymia tragedia dla wielu rodzin. Osobiście znałem kilka ofiar tej katastrofy - prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Ryszarda Kaczorowskiego, czy Macieja Płażyńskiego. Najbliższe kontakty miałem z posłem Edwardem Wojtasem, który pochodził z naszych stron. Zawsze bardzo ceniłem sobie jego wyważenie. Do dziś mam pióro, które kiedyś otrzymałem od niego w prezencie.

Zbigniew Wojciechowski, prezes stowarzyszenia Wspólne Korzenie

Od pięciu lat spotykałem się regularnie z Panią Marią Kaczyńską przy okazji wizyt w pałacu prezydenckim razem z Polakami i ich potomkami zesłanymi na wschód.

Była bardzo otwarta, ciepła. Podczas naszych spotkań, każdego z gości ze wschodu przytulała. Chwilę po przywitaniu wszyscy czuli się jak w rodzinie. Była dla nas jak mama. Ostatni raz miałem zaszczyt widzieć się z Marią Kaczyńską w piątek 9 kwietnia. Była z nami polska rodzina Jasia, którego matka Białorusinka otrzymała polskie obywatelstwo. Pani Prezydentowa wzięła Jasia na ręce, przytuliła. Poprosiła go, by pomógł jej nosić podarki od rodaków ze wschodu. Znałem słabość Pani Prezydentowej do herbat. Obiecałem jej przywieźć specjalną herbatę z Syberii, gdzie wybieram się na 100-lecie polskiej wioski. – Koniecznie proszę mi przywieźć jakąś – poprosiła mnie Maria Kaczyńska.

Genowefa Tokarska, wojewoda lubelski

W katastrofie straciłam swojego przyjaciela, Edwarda Wojtasa. Znałam go od bardzo dawna. Był wspaniałym człowiekiem, Lubelszczyzna straciła kogoś, kto rzeczywiście walczył o jej sprawy. Edward bardzo dobrze znał nasz region, każdy zakątek. Był niezwykle pracowity, często zastanawiałam się, jak on mógł podołać tym wszystkim obowiązkom. Był też bardzo otwarty, nie dzielił ludzi na polityków i zwykłych mieszkańców regionu, z każdym porozmawiał, każdego wysłuchał. Rozmawiałam z nim bardzo często, w wolnej chwili dzwonił do mnie i pytał, jak tam sprawy w urzędzie. Dowiedziałam się o wypadku samolotu w drodze na uroczystość wręczania odznaczeń, ale już nie byłam w stanie tego zrobić. Edward był dla mnie najlepszym wsparciem, jakie mogłam otrzymać. Kiedy czegoś nie wiedziałam zawsze do niego dzwoniłam. Teraz nie wiem, do kogo będę dzwonić…

Andrzej Wilczek, prezes klubu piłki ręcznej SPR Lublin

Nasz klub stracił wielkiego kibica w osobie Jerzego Szmajdzińskiego. Był fantastycznym człowiekiem, pełnym humoru i spokoju, co odróżniało go od wielu polityków. Był sympatykiem piłki ręcznej i naszego klubu. Po każdym mistrzostwie Polski wywalczonym przez nasze zawodniczki gratulował nam sukcesu. Często przyjeżdżał do Lublina, pojawiał się na meczach SPR i reprezentacji Polski. Miał gościć u nas w ubiegłą niedzielę na meczu finałowym Pucharu Polski mężczyzn. Dlatego tak bardzo przeżywamy tę tragedię. Polski sport poniósł też niewyobrażalną stratę w postaci śmierci Piotra Nurowskiego, prezesa Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Była bardzo oddany temu, co robił. Miałem okazję go poznać, otrzymałem nawet od niego dwa krawaty olimpijskie. Ta tragedia dotknęła nas wszystkich.

Stefan Pedrycz, dyrektor lubelskiego PCK

W sobotę 10 kwietnia byłem świadkiem tych tragicznych wydarzeń. Przyjechałem do Katynia kilkadziesiąt minut przed katastrofą. Kiedy czekaliśmy przy rosyjskim cmentarzu na delegację lecąca samolotem prezydenckim, w pewnym momencie usłyszeliśmy ogromny huk. Sądziłem, że to samolot przechodzi barierę dźwięku. Teraz już wiem, że to był odgłos maszyny uderzającej o ziemię. Obok nas stał dziennikarz, po kilku minutach odebrał telefon. Powtórzył nam to co, usłyszał: „Rozbił się samolot prezydencki, są zabici” i pobiegł na miejsce wypadku. Kiedy było już wiadomo, że nikt nie przeżył, ludzie zaczęli płakać, wiele osób traciło przytomność. Słyszałem krzyki rozpaczy. Tego, co się wydarzyło tamtego dnia nigdy nie zapomnę.

Danuta Malon ze Stowarzyszenia Rodzina Katyńska

Do mnie to jeszcze nie dociera. To wielka tragedia. Ja też mogłam lecieć tym samolotem. Jednak Andrzej Sariusz-Skąpski, prezes Federacji Rodzin Katyńskich, który zginął w katastrofie, zakwalifikował mnie do wyjazdu na 8 kwietnia. Można powiedzieć, że uratował mi życie. Widziałam się z nim w ubiegłą środę, byliśmy razem w Katyniu, jedliśmy śniadanie w warszawskim hotelu. Mogę śmiało powiedzieć, że to co zdarzyło się 10 kwietnia to Katyń II. W 1940 roku zginęła elita II RP, w sobotę współczesna. Zginął prezydent Lech Kaczyński, jego żona i tak wiele osób z rządu.

Piotr Kowalczyk przewodniczący Rady Miasta

Poznałem Pana Lecha Kaczyńskiego, kiedy był prezydentem Warszawy. W tym okresie miałem z nim kontakt podczas uroczystości, spotkań Prawa i Sprawiedliwości. Lech Kaczyński był bardzo ciepłym człowiekiem, bardzo otwartym na innych. Dla mnie Pan Prezydent swoim charakterem nawiązywał do II Rzeczypospolitej. Wiele osób szydziło z jego decyzji, wynikało to z tego, że Prezydent nie miał świadomości medialnej. Był w 100 procentach oddany państwu, dla niego liczyło się dobro Polski. Każdą decyzję miał bardzo przemyślaną. Teraz, kiedy ludzie zaczynają mówić, że był wielkim prezydentem, zaczyna do wszystkich docierać jak bardzo był oddany Polsce. Dowiedziałem się o Jego śmierci w sobotę rano. Z żoną płakaliśmy jak bobry, najtrudniej było wytłumaczyć naszej córce, co się stało.

Andrzej Pruszkowski, były prezydent Lublina

Osobiście znałem ostatniego prezydenta RP na uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego. Był krewnym mojej żony, dowiedzieliśmy się o tym przypadkiem. Kiedy obejmował swoją funkcję, otrzymałem broszurę z jego zdjęciem i stwierdziłem uderzające podobieństwo do mamy mojej teściowej. Okazało się, że to nie był przypadek, wtedy nawiązaliśmy kontakt. Przez całe życie był oddany ideom harcerskim, zawsze był na służbie i zawsze pełen poczucia humoru. Pamiętam, że kiedy przedstawiał mnie jako swojego wnuka, a ja to prostowałem, odpowiadał: „Andrzej, daj spokój. Jak zaczniemy to tłumaczyć, to wszyscy umrą z nudów”. W pamięci utknęło mi jego spotkanie na Zamku Lubelskim z kombatantami, którzy byli tam więzieni. Byli wzruszeni tym, że z Londynu przyjechał do nich ich prezydent. Jestem przekonany, że kiedy dowiedział się o uroczystościach w Katyniu uznał, że nie może go tam zabraknąć.

Autorzy tekstu: RED

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lublin.naszemiasto.pl Nasze Miasto