Druga myśl dotyczyła statusu Jarmarku Jagiellońskiego w Polsce. Mimo że impreza od lat trzyma poziom i że organizatorzy nie narzekają na frekwencję, to wciąż jest to wydarzenie dość niszowe, które doceniają co bardziej rozeznani w temacie Polacy.
Zwłaszcza w porównaniu z Jarmarkiem Dominikańskim. Jasne: gdańskie święto handlu ma ogromną tradycję, ale też robi wszystko, by ją ośmieszyć - sprzedaje się tam wszystko jak leci, góruje więc chińska tandeta w horrendalnych cenach, a zamiast ludowych (jak w Lublinie) koncertów, serwuje się tam popowe barachło. Może przemawia przeze mnie lokalny patriotyzm, może zwykła ludzka zawiść, ale trudno nie zgrzytnąć zębami, gdy po raz kolejny Lublin ma pod górkę, mimo że stara się bardziej.
I to nie tak, że źle życzę Jarmarkowi św. Dominika, ale trochę serce boli, gdy pomyśli się, że szanowni rodacy chętniej wybierają ilość, nie jakość. Na szczęście, na osłodę po tych przemyśleniach, zostały wieczorne potańcówki, smaczne straganowe przekąski i pitny miód. Lubelski, więc wysokiej jakości.
Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?