Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Homosapiens zagra w Teatrze Andersena

Paweł Franczak
Materiały organizatora
Założona w 1998 r. przez Tymona Tymańskiego wytwórnia Biodro miała szczytny cel: "Wydawać zespoły, których nie sposób przypisać do jakiegokolwiek gatunku". Dlatego w jej stajni pojawiły się (oprócz Tymonowych The Tranistors) Kobiety i Homosapiens. Obecnie trudniej byłoby spełnić ten warunek - wszystko musi mieć jakąś nazwę.

Pamiętacie hiphopowy styl hyphy? A może macie na półce osobne miejsce na płyty bloghouse'owe? Glo-fi coś Wam mówi? Wątpię, żeby odpowiedź na którekolwiek z pytań brzmiała "jasne, że tak". Wszystkie te nurty żyły przecież krócej niż motyle.

Eskalacja nazw gatunków muzycznych trwa od kilku lat - fanów, muzyków i krytyków ogarnęła mania szufladkowania wszystkiego, co się rusza, bo chyba każdy chciałby mieć w CV wpisane: "Jako pierwszy nadał nazwę nurtowi muzycznemu X, czy Y".

Najlepiej, żeby gatunki były dziwaczne, niezrozumiałe i wieloczłonowe (ostatnie hity to witch-house i rape-gaze, ale nie pytajcie mnie, jak to zdefiniować). Idźmy za modą i zastanówmy się, jak efektownie ometkować kapele, które zagrają jutro w Teatrze Andersena.

Z Tymonem & the Tranistors problem najmniejszy: Grupa musi mieć w nazwie "polo". W końcu ostatnią płytę "Bigos Heart" z tego roku poświęcili najbardziej polskiej z polskich potraw - bigosowi, a początkowo płyta miała być "wypełnieniem czasu przed kolejnym projektem - filmem "Polskie gówno". A więc: "coś tam-polo". Teraz drugi człon. Ponieważ formacja mocno inspiruje się The Beatles, a jej lidera można obwołać naczelnym beatlesologiem kraju, logiczne wydaje się określenie bitel-polo. No i jakie chwytliwe.

Z Kobietami już trudniej, ale z kobietami w ogóle nie ma łatwo. Avant-pop, czyli piosenki o charakterystycznej dla popu strukturze, ale z dostrzegalnym drugim dnem awangardy, już zajęte. Szkoda, bo pasowałoby do lekkich i melodyjnych utworów trójmiejskiego kwintetu, jak ulał. Niestety, ktoś określił ich już także mianem Hamburger Schule - nieco prześmiewczego stylu w niemieckiej muzyce alternatywnej lat 80. i 90. Francuskie chanson? Klepnięte.

Z powodu nazwy grupy i nowego albumu "We Are The Mutants" sugeruję zatem termin: damski mutant-pop.

Nie mniej problemów nastręcza Homosapiens, ale nie wolno się poddawać. Zastanówmy się: Grają w dość ciężkim, gitarowym stylu, słychać u nich amerykańskie wpływy m.in. Eels, Cop Shoot Cop czy Primusa, śpiewają absurdalne teksty po angielsku, ale nazwa wzięta z łaciny. Mam: latynoamerykański rock z ludzką twarzą. Pamiętajcie: Byłem pierwszy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na lublin.naszemiasto.pl Nasze Miasto