Podczas gali B.ILO Boxing Night w lubelskiej hali MOSiR kibice obejrzeli siedem zawodowych walk. W szóstej rękawice skrzyżowali Łukasz Maciec oraz Argentyńczyk Damian Ezequiel Bonelli. - Trzeba będzie uważać i trzymać wysoko ręce – mówił przed walką lublinianin, odnosząc się do efektownego bilansu rywala, który na 23 zwycięskie pojedynki aż 20 z nich zakończył przed czasem.
Bonelli dynamicznie rozpoczął walkę. W pierwszej rundzie wyprowadzał serie ciosów, ale na schowanym za gardą Maćcu nie robiły one większego wrażenia. W drugiej lublinian zaczął się coraz mocniej odgryzać, ale wciąż bardziej ruchliwym pięściarzem był Argentyńczyk. Maciec skupiał się na obronie i czekaniu na swoją szansę.
W czwartej rundzie Bonelli ostro ruszył do ataku. Jakby chciał koniecznie skończyć walkę przed czasem. Ale nagle to Maciec zaatakował i wyprowadził kilka ciosów na szczękę przeciwnika, które ten na pewno odczuł.
Znakomicie dla Polaka rozpoczęła się szósta runda. Minęło zaledwie 15 sekund, a Maciec wyprowadził lewy celny cios. Po chwili poprawił drugim i rywal musiał wstawać z kolan. Sędzia nie zdecydował się jednak liczyć Argentyńczyka.
Polak próbował pójść za ciosem, ale 40-letni Bonelli bardzo dobrze był przygotowany fizycznie do tego pojedynku i chociaż otrzymał na szczękę kilka potężnych uderzeń, to nie dawał po sobie tego poznać. Obaj pięściarze dotrwali do końca walki, którą zakontraktowano na osiem trzyminutowych rund.
Sędziowie punktując pojedynek 79:73, 77:76, 78:74 jednogłośnie wskazali, jako zwycięzcę 29-letniego Łukasza Maćca.
- W pierwszych rundach mnie zaskoczył. Cały czas szedł do przodu. Nie byłem na to gotowy. Był twardy, cały czas uważałem, bo jego prawa ręka jest naprawdę silna – przyznał po walce przed kamerą telewizji Polsat, Maciec. – Teraz przydałyby mi się regularne starty, bo obecnie jest to czysta amatorka. Rozmawiałem z promotorem i może będzie walka o mistrzostwo Polski – dodał lublinian.
Na koniec gali w Lublinie kibice obejrzeli walkę wieczoru, czyli pojedynek o pas mistrzowski w kategorii super piórkowej federacji WBO. Starcie broniącej mistrzostwa świata Ewy Brodnickie z pochodzącą z RPA Nozipho Bell zostało zakontraktowane na 10 dwuminutowych rund.
Dla Bell była to pierwsza w karierze walka poza ojczyzną, przez co Polka miała niewiele informacji o rywalce. Zawodniczka z RPA początkowo trzymała Brodnicką na dystans, ale w trzeciej rundzie zaczęła coraz odważniej atakować.
Mistrzyni świata była w ringu spokojniejsza. Czekała na to co zrobi rywalka. Bell walczyła nieco chaotycznie, wykorzystując głównie swoją agresywność. Polka z kolei zerkała w stronę amerykańskiego trenera, Gusa Currena i przeważała zdecydowanie większą od rywalki techniką.
To nie był ładny i porywający pojedynek, ale werdykt sędziowski nie pozostawił wątpliwości, która z zawodniczek była lepsza. Brodnicka wygrała punktacją 97:93, 97:93, 98:92. Pas mistrzyni świata federacji WBO pozostał więc w rękach Polki.
- Bell nie miała mocnych ciosów, ale była niewygodną rywalką. Byłam za blisko niej, moje nogi były zbyt wolne. Nie pozwoliła mi boksować tak, jakby sobie to wyobrażała. Ale najważniejsze, że pas zostaje w Polsce - powiedział przed kamerami Brodnicka.
W pozostałych zawodowych pojedynkach gali B.ILO Boxing Night Mateusz Rzadkosz pokonał Walentyna Zbrożka, a Kamil Bodzioch wygrał z Artiomem Czerniakiewiczem. Swoje walki wygrali również bracia Gibadło - Stanisław i Maksymilian. Pierwszy wypunktował Mifodzi Pilipenaka, a Maksymilian pokonał Grzegorza Sikorskiego. Z kolei Rafał Pląder zadebiutował zwycięstwem z Michaiłem Truchanem.
Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
