Materiał Dziennikarza Obywatelskiego |
Sala widowiskowa wypełniła się po brzegi. Potrzebne było organizowanie dodatkowych miejsc dla licznie przybyłych Lublinian.
Rolę siedzisk odegrały materace ustawione tuż przed artystami. Pozwoliło to na bliskie obcowanie z muzyką zespołu, która tego wieczoru w połączeniu z nastrojową oprawą wizualną zabrzmiała niesamowicie.
Contemporary Noise Sextet wykonało głównie kompozycje z ostatniej, wydanej na początku roku płyty „Ghostwriter’s Joke”.
Widać było, że to co robią sprawia im przyjemność. Grali na luzie. Wplatali w swoje utwory fragmenty tradycyjnych polskich piosenek i żartów muzycznych. Usłyszeliśmy między innymi „Sto lat” i jeżeli dobrze usłyszałem motyw z serialu „Czterej pancerni i pies”.
Zachwycała sekcja dęta, od której dźwięków cierpła skóra. Gitarzysta, chociaż już na początku koncertu pękła mu struna, wydawał się grać jak natchniony. Nie można zapomnieć o kontrabasiście, subtelnym brzmieniem uzupełniającym partie wiodących instrumentów.
Zresztą o każdym z sekstetu trzeba by było napisać w samych superlatywach. Trudno jest opisać tak różnorodną kombinację energetycznego jazzu i muzyki filmowej. Tego trzeba po prostu posłuchać.
Wychodziły im też skromne próby nawiązania kontaktu z publicznością. Krótka opowieść o ukraińskich drogach i przejściu granicznym, na którym muzycy czekali 5 godzin jadąc do Lublina, spotkała się ze zrozumieniem zebranych. Dzień wcześniej muzycy wystąpili bowiem we Lwowskiej Filharmonii w ramach ukraińskiej części festiwalu.
Znany dziennikarz Paweł Kostrzewa napisał, że CNS na żywo prezentuje się lepiej niż Bonobo, Anna Calvi i Fink. Nie widziałem żadnego z trójki wymienionych przez niego wykonawców, ale po lubelskim występie projektu braci Kapsa czuję, że nie przesadza z tym porównaniem.
Dla mnie był to jeden z najlepszych koncertów jakie widziałem w tym roku. Dałem się im przekonać do tego stopnia, że wyszedłem z Warsztatów Kultury z zakupionym po promocyjnej cenie winylem „Ghostwriter’s Joke”.
Contemporary Noise Sextet na Festiwalu Jazz Bez wystąpił w składzie:Kuba Kapsa – piano, rhodes, syntezator, Wojtek Jachna – trąbka, Irek Wojtczak – saksofon tenorowy, barytonowy, Kamil Pater – gitara, gitara barytonowa, Patryk Węcławek – kontrabas, gitara basowa, Bartek Kapsa – perkusja.
Wcześniej o godz. 19.00 w ramach cyklu: „Kino bez barier – dokument wokół nas – Jazz” mogliśmy obejrzeć film w reżyserii Tomasza Radziemskiego „Marek Karewicz – człowiek ze złotym obiektywem„.
Viki Gabor - 5 Deresza
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?