"Elki" mogą zniknąć z centrum Lublina

Prawnicy z Biura Analiz Sejmowych stwierdzili, że nie ma żadnych przeszkód żeby zakazać samochodom nauki jazdy, poruszania się po centrum miasta. Sprawdzili to na prośbę posła SLD, Wiesława Szczepańskiego, który stwierdził, że jeżeli do centrum Warszawy zakaz wjazdu mają ciężarówki, to te same przepisy mogą dotyczyć "elek".

Ostatecznie mają zadecydować o tym władze miasta.

Gdyby pomysł zrealizowano wielu kierowców odetchnęłoby z ulgą. U niektórych samochód z literką L, wywołuje dość silne emocje, niekoniecznie pozytywne. - Wloką się, blokują ruch, a miasto jest i tak zakorkowane bez nich - mówi Tomek, kierowca z Lublina.

Są tacy, którzy próbują zrozumieć kursantów.

- W centrum na szczęście wielu elek nie ma – mówi Adam Rak, kierowca taxi. – Problem zaczyna się gdy trzeba ruszyć na światłach, kursantowi właśnie gaśnie samochód, i światło zielone też. Z drugiej strony gdzieś się muszą uczyć jeździć, w różnych warunkach – dodaje.

Krytycznie o pomyśle wyrażają się właściciel szkół jazdy i kursanci.

– Gdzie się mają uczyć, jak nie w mieście – mówi Kazimierz Kaplar, właściciel szkoły jazdy Rambo. – Po polach i w lesie mają jeździć? Przecież muszą poznać ronda, skrzyżowania - oburza się.

Z kolei Marta Jurek, właścicielka Babskiej Szkoły Jazdy rozumie kierowców.

- Jeżeli zmienią te zasady, przeorganizują ruch, to oczywiście się dostosujemy. Na razie będziemy widoczni w centrum - zapewnia Jurek.

Radny Marcin Nowak uważa, że pomysł jest absurdalny.

– To tak, jakbyśmy zakazali wjazdu do centrum miasta czerwonym volkswagenom. Kompletny absurd. Jeśli zakazywać, to wszystkim samochodom, z wyłączeniem pojazdów prewencji i komunikacji miejskiej, a nie tylko „elkom” – tłumaczy. - Jeśli przepis wejdzie w życie, trzeba będzie się dostosować – kwituje Andrzej Bałaban z Wydziału Dróg i Mostów lubelskiego Urzędu Miasta.