- Moja żona jest poważnie chora. Karetka pojawia się u nas regularnie. Zawsze przyjeżdżała skrótem od ulicy Zemborzyckiej. Teraz tamtędy nie przejedzie. Żeby dojechać do nas przez ulicę Abramowicką i Makową, potrzebuje dodatkowych 40 minut. W przypadku chorych tyle czasu może zadecydować o życiu lub śmierci - Alfred Obrośliński z trudem powstrzymuje napływające do oczu łzy.
Nie rozumie, dlaczego właściciel terenu postawił szlabany. Przecież dotychczas to, że jeżdżą tamtędy prywatne samachody nikomu nie przeszkadzało.
- Mieszkamy tu od 1946 roku. Po tej drodze jeździł jeszcze mój ojciec. Jeździłem tamtędy z żoną do szpitala. Córka woziła dzieci do szkoły i przedszkola - wylicza pan Alfred. - Dzięki przejazdowi przez ten około kilometrowy odcinek zaoszczędzaliśmy bardzo dużo czasu i paliwa. Chcielibyśmy, żeby tak było nadal.
- To niemożliwe - ripostuje Jan Pietrasiński, kierownik biura Zarządu Elektociepłowni Lublin Wrotków. - Po tej drodze jeździło coraz więcej ciężkich samochodów dostawczych. Ześlizgiwały się one z drogi i przejeżdżały po kablach leżących tuż pod ziemią na poboczu. Niszczyły je. Musieliśmy zatroszczyć się o nasz majątek. Stąd decyzja o zamontowaniu szlabanów. Decyzja jest, niestety, nieodwołalna.
Czytaj także: W Lublinie zapłacisz więcej za odholowanie samochodu
Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?