Czy lasek w okolicy Marysina musi przypominać wysypisko śmieci?

Niektórzy uznają, że tego typu miejsca to dobra lokalizacja na wyrzucenie odpadów i zaoszczędzenie w ten sposób kilku groszy na wywozie śmieci - dotyczy to zwłaszcza odpadów budowlanych i wielkogabarytowych. Niestety, nie tylko to szpeci widoki i jest szkodliwe dla przyrody, ale nawet może mieć wpływ na zdrowie ludzi. Niektóre substancje są w stanie przeniknąć do gleby czy do wód gruntowych. A przecież tak naprawdę nie wiadomo, co jest wyrzucane na takich pozbawionych nadzoru dzikich wysypiskach.

W trakcie, gdy fotografowałem śmieci w lasku w okolicy Marysina, zaczepił mnie spacerujący z kijkami do nordic walking mężczyzna. Pyta mnie, po co robię zdjęcia. – Szuka pan winnych? Część to na pewno odpady po budujących się w okolicy. Na jesieni tamtego roku sam widziałem, jak podjechał dostawczak i zwalili wszystko w krzaki. Nawet nie próbowali się kryć – mówi.

Z dalszej wymiany zdań wynika, że problem był wielokrotnie zgłaszany, niestety żadnej widocznej reakcji nie było.

Skala nielegalnego pozbywania się śmieci jest ogromna. Teoretycznie grozi za to kara do 5000 zł, ale przypadki namierzenia sprawcy nadal nie należą do na tyle częstych, żeby zadziałał tu czynnik odstraszający. Teoretycznie problem nielegalnego wyrzucania odpadów miała - przynajmniej częściowo - rozwiązać nowa „ustawa śmieciowa”, w praktyce zmian nie widać. Od jakiegoś czasu na dzikich wysypiskach zaczęły za to przeważać odpady poremontowe i budowlane, co może być niekorzystnym efektem przyjęcia wyżej wspomnianej ustawy.

Od połowy lutego obecnego roku w lubelskiej Straży Miejskiej funkcjonuje tzw. ekopatrol, czyli grupa powołana do walki z mieszkańcami miasta nielegalnie pozbywającymi się odpadów. W razie wykrycia, sprawca otrzymuje mandat, zwykle 400-500 pln i zostaje zobligowany do oczyszczenia danego terenu